FILM

Chloe (2009)

Pressbook

Catherine ma wszystko. Jest piękna, utalentowana, odnosi sukcesy zawodowe. Pewnego dnia zaczyna podejrzewać, że jej mąż David ją zdradza. Chcąc sprawdzić jego wierność, wynajmuje luksusową prostytutkę. Pełna uroku, tajemnicza dziewczyna o imieniu Chloe ma uwieść Davida. Planując erotyczną intrygę, Catherine nie spodziewa się, że sama wpadnie w jej sidła...

O czym jest "Chloe"?

Film opowiada o rodzinie. Catherine jest ginekologiem, jej mąż David jest profesorem uniwersytetu. Mają nastoletniego syna. W pewnym momencie Catherine zaczyna podejrzewać, że David ma romans. Kiedy przypadkiem spotyka w barze Chloe, wynajmuje ją, żeby ta spróbowała uwieść Davida i sprawdziła jego wierność. Fabuła zbudowana jest wokół na relacji między tymi kobietami i wokół tego, w jaki sposób Chloe przejmuje kontrolę nad życiem Catherine.

W jaki sposób dowiedziałaś się o tym projekcie?

Rolę zaproponował mi Atom Egoyan. Śledzę jego karierę z uwagą, zawsze pragnęłam z nim pracować, dlatego jestem bardzo szczęśliwa, że doszło do tej współpracy. Na początku miałam wrażenie, że scenariusz jest dość ostry. Chciałam dobrze zrozumieć postacie i motywy ich działań. Kiedy zobaczyłam z jaką precyzją Atom opowiada o swoich bohaterach i ukrytych znaczeniach ich zachowań, poczułam, że znajduję się w dobrych rękach. Jego praca jest niezwykle skoncentrowana na uczuciach i zmysłach. Jesteś w stanie identyfikować się z bohaterami, choć w jego filmach zawsze czai się prowokacja.

Do jakiego gatunku filmowego zaklasyfikowałabyś "Chloe"?

To dramat z elementami thrillera, ale nie powiedziałabym, że ten film należy do jakiegoś jasno sprecyzowanego gatunku. Dla mnie to opowieść o ludzkich relacjach i zachowaniach. O codziennym życiu, o tym w jaki sposób ze sobą rozmawiamy, jak na siebie oddziałujemy. To niezwykłe przeżycie współtworzyć film, w którym można obserwować, jak brutalne reakcje wynikają z prostych zachowań.

Jak sobie wyobrażałaś postać Catherine po przeczytaniu scenariusza?

Catherine mnie wzruszyła. Znajduje się w takim punkcie swojego życia, w którym ma poczucie utraty kontroli. Myślała, że rozumie swoje relacje z mężem i synem. Nagle okazuje się, że nic z nich nie pojmuje, a co więcej - ma wrażenie, że w nich nawet nie uczestniczy. Osoby, które kochała oraz myślała, że rozumiała, nagle wydały się odległe. Myślę, że to bardzo typowe. Każdy z nas może tu dostrzec własne przeżycia.

Dlaczego twoja bohaterka zatrudnia Chloe?

Chce zrozumieć swojego męża, sprawdzić, czego on potrzebuje. Podejrzewa, że David pragnie zbliżenia z młodymi kobietami. Mówi do Chloe: "Opowiadaj mi, co się dzieje, kiedy jesteś z nim, co on do ciebie mówi i jak przez to się czujesz". Chloe jest drogą Catherine do zbliżenia z mężem. Bliskość, jaka rodzi się między kobietami, ma złamać barierę między małżonkami. Niestety, w miarę upływu czasu, ta bliskość gubi właściwy tor. Ten film opowiada o niebezpiecznych relacjach, o intymności, jaka rodzi się między ludźmi. Udział w tym projekcie był niezwykłym wyzwaniem.

Czy Catherine próbuje siebie odkryć na nowo?

Określamy samych siebie poprzez ludzi nas otaczających, na podstawie relacji, jakie budujemy, więc, być może, Catherine straciła świadomość, kim naprawdę jest. Kiedy przekraczasz granice, nie wiesz, co spotka cię po drugiej stronie. Świat, w którym Catherine żyła, był bezpieczny, przewidywalny. Postanowiła zaryzykować. I chyba dowiedziała się, że pewnych granic nie można przekraczać.

Bardzo ważna jest też relacja Catherine z jej synem...

Oczywiście. Jej relacja z dzieckiem uległa zmianie, a Catherine jest kobietą, która nie chce na to pozwolić i zabrania dorosnąć swojemu synowi. Z jakiegoś powodu stara się utrzymać niezmienny stan rzeczy, tak aby nic nie wymknęło jej się spod kontroli.

Jakie uczucia towarzyszyły ci, kiedy budowałaś "bezpieczną" parę z Liamem Neesonem i "niebezpieczną" z Amandą Seyfried?

To było bardzo ciekawe. Oboje są wspaniałymi aktorami i cudownymi, pełnymi werwy ludźmi, z którymi bardzo dobrze się pracuje. Wszyscy byliśmy gotowi na wyzwania i nie robiliśmy problemów przy trudniejszych scenach. Film mówi o bliskości i o wzajemnym poznawaniu się. Wspaniale pracowało się z tymi aktorami i naprawdę miałam szczęście, że trafili mi się tacy partnerzy.

Czy właśnie te intymne, erotyczne sceny były najtrudniejsze do zagrania?

Najtrudniejsze było stworzenie historii, która będzie dla widza prawdziwa. Catherine wykracza poza przyjęte normy. Musi się upewnić, że widzowie zrozumieją jej zachowanie, że poczują z nią więź. Wyzwaniem było stworzenie wrażenia, że ta historia jest całkowicie realistyczna i, co więcej, prawdopodobna.

Jakie było Twoje pierwsze wrażenie, gdy przeczytałeś scenariusz "Chloe"?

Pomyślałem: "Oto nietypowy, jak na Amerykanów, film. Przesiąknięty erotyzmem, z elementami grozy - niebezpieczne tereny". Jest tak seksualny, że aż niebezpieczny. Nie przypominam sobie podobnego filmu. Jest pełen niespodziewanych zwrotów akcji i ma przy tym jeszcze ten dreszczyk grozy, który nigdy nie pozwala ci być pewnym, co się za chwilę wydarzy. Niewielu reżyserów potrafiłoby zgłębić sytuacje, w które uwikłana jest Chloe. Wiedziałem jednak, że to w stylu Atoma Egoyana i że on będzie w stanie to oddać w wyjątkowy sposób, jednocześnie nie tracąc żadnych elementów, które podczas czytania scenariusza powodowały, że włosy stają dęba na głowie.

Pracowałeś już z Atomem, tyle, że na scenie...

Tak, wystawiliśmy małą sztukę Becketta pt. "Eh, Joe!" w Lincoln Center. Atom był jej reżyserem. To była naprawdę wyjątkowa sztuka. Dzięki niej dowiedziałem się też, jak mądrym, bystrym i zabawnym człowiekiem jest Atom. On ma niesamowite poczucie humoru. Kiedy pracowaliśmy nad "Eh, Joe!", znałem już "Chloe". Powiedziałem mu wtedy: "Musimy się tym zająć".

Czy znałeś jego filmy?

Tak. Uderzała mnie w nich wyjątkowość przekazu. To oczywiście duże uogólnienie, ale można opisać jego filmy jako kontemplacyjne poematy, które dotykają widza w sposób, jakiego nie osiągnął żaden inny reżyser. Niedawno widziałem "Adoration". To głęboki i bardzo piękny film. Nie chciałem, żeby się skończył. Jak sobie wyobrażałeś Davida, swoją postać?

Wydaje mi się, że jest kochającym ojcem i mężem i że zbyt dużą wagę przywiązuje do swojej pracy - jest wykładowcą muzyki, specjalizującym się w operach Mozarta. Uwielbia uczyć. Podczas rozmów z Atomem nie analizowaliśmy szczegółowo jego osobowości. Moim celem było raczej wydobycie prawdy z każdej sceny - tak, aby uzyskać efekt realizmu i sprawić, żeby widownia poczuła, że to się dzieje naprawdę.

Według Ciebie to Catherine buduje urojony świat wokół osoby Chloe, czy raczej ta ostatnia buduje urojony świat wokół rodziny Catherine?

Chloe na pewno ucieka do świata urojeń - to jej sposób na życie. Natomiast Catherine uzupełnia ten świat na swój sposób. To trochę taka zabawa w kotka i myszkę. Atom lubi bawić się polem percepcji widowni. Wydaje ci się, że idziesz tą ulicą, a tak naprawdę, on prowadzi cię innymi zaułkami.

Jak wspominasz pracę z Amandą i Julianne?

Nasza trójka naprawdę dobrze się dogadywała, szanujemy swoją pracę. Lubimy się, a jeśli istnieje między ludźmi zaufanie, współpraca staje się prostsza. Kiedy ufasz swojemu partnerowi, łatwiej się przed nim otwierasz. Jak na tak młodą aktorkę, Amanda była wspaniała, ta dziewczyna ma wyjątkowy talent. Potrafi się zmieniać. Przed kamerami nabiera życia.

W tym filmie jest wiele intymnych scen. Jakiego wsparcia oczekujesz od reżysera w takich sytuacjach?

Wystarczy, żeby mnie zapewnił, że nie sfilmuje mojego dużego irlandzkiego tyłka i masywnych irlandzkich nóg. To wystarczy, żebym czuł się pewnie. Amanda i ja mamy taką erotyczną scenę w Allan Gardens w Toronto - Atomowi udało się ją nakręcić w bardzo sprytny i prosty sposób, tak, żeby dla nas nie była ona zbyt zawstydzająca, a jednocześnie, żeby wszystko wyglądało odpowiednio zmysłowo.

Jakie było Twoje pierwsze wrażenie po przeczytaniu scenariusza?

Pomyślałam: "Wow!" Postać, jaką miałam grać, nie przypominała żadnej z moich poprzednich ról i była dla mnie wielkim wyzwaniem. Nie byłam pewna, czy jej podołam. W czasie przesłuchań trafiłam na odpowiedniego partnera i to pomogło mi dać z siebie naprawdę wiele. Scenariusz był świetnie napisany, tak intensywnych relacji między bohaterami nie widziałam w żadnym innym filmie.

Czy odnosisz wrażenie, że ten film rzuca nowe światło na trójkąt miłosny?

Trójkąty miłosne były zawsze, ale ten jest zdecydowanie niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju.

Jak opisałabyś swoją postać?

Jest bardzo sprytna i mimo młodego wieku, doświadczona przez życie. Żyje sama, nigdy nie poznała miłości, nie doznała jakiejkolwiek pozytywnej relacji z drugim człowiekiem. Ma w sobie urok, który przyciąga innych. Nie sposób oprzeć się jej urodzie, nie dostrzec jej zalet. Te wszystkie elementy tworzą naprawdę intrygującą postać, jednocześnie bardzo trudną do zagrania. Jakie wskazówki dawał Ci Atom Egoyan?

Omówiliśmy wartości, jakimi Chloe kieruje się w życiu. Potem wracaliśmy do tej rozmowy na poszczególnych etapach pracy nad filmem, kiedy Chloe zakochuje się i odkrywa swoje uczucia do Catherine. Nie są one oczywiste, bo Catherine jest już dojrzałą kobietą, choć wciąż bardzo zmysłową. Chloe gubi się w swoich emocjach, rodzi się w niej coś, czego nigdy wcześniej nie odczuwała. To uczucie przeradza się w rodzaj obsesji, która, swoją drogą, jest bardzo interesująca z aktorskiego punktu widzenia. W pracy z Atomem wszystkie emocje są dokładnie przeanalizowane, oczywiście pojawiają się też nowe pomysły, ale zawsze mamy stały punkt odniesienia. To chyba najbardziej wyjątkowy reżyser, z jakim kiedykolwiek pracowałam.

W jaki sposób wypracowałaś wizerunek Chloe?

To był bardzo interesujący proces. Debra Hanson, odpowiedzialna za kostiumy, miała niezwykle oryginalne pomysły. Moja bohaterka nosi sukienki stworzone specjalnie przez projektantów mody. Ma też charakterystyczny, ogromny płaszcz obszyty futrem. Jej uczesanie wejdzie pewnie do kanonu fryzur. Staranny, ale delikatny makijaż, sprawia, że piękny wygląd Chloe nie jest wystarany, widać, że wszystko przychodzi jej z łatwością.

A w jaki sposób Twoja postać zmienia się w miarę upływu akcji?

Przemiana Chloe jest uzależniona od zachowania Catherine. Każda najmniejsza rzecz, jaką robi Catherine, wpływa na Chloe i jej uczucia. Chloe znajduje się w nietypowym dla siebie położeniu, jej praca polega na flirtowaniu. Nigdy wcześniej nie mogła dzielić się tym, czym się zajmowała. Cała ta sytuacja jest dla niej nowa. Zaczyna coraz częściej fantazjować i, po jakimś czasie, staje się to jej namiętną obsesją.

Czy postać Chloe jest nieprawdziwa?

Wydaje mi się, że trzeba być naprawdę silnym, żeby zaspokoić mężczyznę, a potem być w stanie po prostu od niego odejść i stać się tylko wspomnieniem. W pewnym sensie Catherine tworzy Chloe, żeby zdobyć wyraźniejszy obraz własnego istnienia. Catherine poszukuje rozwiązania i nagle odnajduje dużo więcej.

Jakie są Twoje wrażenia po współpracy z Julianne Moore?

Rozpoczynając pracę nad filmem byłam naprawdę zestresowana. Było wiele wstydliwych momentów, sceny zbliżeń były naprawdę trudne. Takie sceny łóżkowe były dla mnie i dla niej czymś nowym i obie często wybuchałyśmy śmiechem. Na szczęście, wszystko wyszło naprawdę dobrze. Julianne była wspaniała. Po tygodniu zdjęć przebywanie w jej towarzystwie było już czymś naturalnym. Jest świetną aktorką i można się od niej wiele nauczyć. Ona wie dokładnie czego chce, ale jest jednocześnie bardzo otwarta.

Poza scenami łóżkowymi, erotyzm obecny jest również w dialogach.

Kiedy coś opowiadam, staram się prowokować Catherine do zwierzeń i jednocześnie dbam o podtrzymanie interakcji. Można wyczuć, że Chloe ma przemyślane to, co powie, ale jednocześnie musi wydawać się bezpośrednia i szczera. Opowiadam jej o mojej relacji z jej mężem, zadając sobie jednocześnie pytanie: "Czy ona jest podniecona? A może powinnam przestać? Powiedziałam za dużo? " To jest naprawdę świetnie napisany film. Chloe stara się utrzymać władzę nad Catherine, jednak w końcu, to ta ostatnia przejmuje władzę nad Chloe. Ten film jest pełen napięcia.

Kim jest Chloe na końcu filmu?

Z pewnością nie jest zła. Jest po prostu zniszczoną kobietą, odartą ze złudzeń.

O czym jest "Chloe"?

To opowieść o tym, że w relacji między dwojgiem ludzi, nigdy nie można mieć pełnej kontroli. Kiedy w grę wchodzą uczucia, wszystko może się wydarzyć. Catherine uważa, że jest w stanie kontrolować swoje życie, ale w pewnym momencie jej świat się rozpada. Czuje, że przestała być atrakcyjna dla swojego męża. Kiedy on temu zaprzecza, jej przychodzi do głowy pewien pomysł. Wynajmuje młodą dziewczynę, która ma flirtować z Davidem, a potem opowiadać jej o wszystkim, co się wydarzyło. Nieoczekiwanie Catherine uzależnia się od opowieści Chloe na temat jej romantycznych spotkań z Davidem. Więź z Chloe staje się coraz silniejsza. Napięcie między kobietami rośnie. Efekty ich złożonej relacji będą naprawdę nieoczekiwane.

Inaczej niż zwykle, nie Pan był autorem scenariusza...

Nie. Pokazał mi go Ivan Reitman. Był to tekst autorstwa Erin Cressidy Wilson, której od lat byłem wielkim fanem. Jak tylko przeczytałem scenariusz, ucieszyłem się, że wreszcie będziemy mieli szansę razem pracować. Praca z dialogami, które nie ja stworzyłem, była dla mnie bardzo interesująca. Wiele wnieśli również aktorzy - często mnie zaskakiwali.

Jakie cechy, według Pana, posiada dobry scenariusz?

Dobry scenariusz to taki, który daje dużo możliwości, taki, który nie jest do końca dopowiedziany i jasny, pozostawia pole do własnych odkryć. Poszukiwanie nowych dróg interpretacji jest fascynujące. Przy okazji opowieść ta dała mi możliwość pracy w mieście, które bardzo dobrze znam. Specyficzny charakter Toronto współtworzy w dużej mierze tę historię. "Chloe" daje możliwość poznania takich stron miasta, które były niemożliwe do ukazania w innych filmach. Szczególnie o tej porze roku, kiedy dopiero wychodzimy z zimy i czekamy na nadejście wiosny. Ten obraz był momentami zachwycający.

Ten film oscyluje między erotykiem i dramatem...

Dramat bohaterów sprawia, że erotyka w tym filmie jest niezwykła. Kiedy pracujesz z tak wspaniałą obsadą, każda scena erotyczna musi zawierać w sobie ładunek emocjonalny.

W jaki sposób dobierał Pan aktorów?

Do roli Catherine potrzebowaliśmy bardzo doświadczonej aktorki, a Julianne podziwiałem od wielu lat. Z Liamem pracowałem już w teatrze. Z kolei Amanda zwróciła moją uwagę na przesłuchaniach, jeszcze przed wielkim sukcesem "Mamma Mia". Ona jest absolutnie zaskakująca i nieprzewidywalna.

Jak tłumaczył jej Pan rolę Chloe?

Po pierwsze, musiałem się upewnić, że w dobie Internetu tacy ludzie jak ona, wciąż istnieją. Odbyliśmy z Amandą kilka rozmów o tym, co takiego jest w życiu Chloe, że Catherine nagle staje dla niej tak ważna. Nosi w sobie słabość i potrzeby, które muszą być dla widza widoczne. Amanda wspaniale to oddała. Z jednej strony potrafi być wrażliwa i otwarta, z drugiej musi być twarda, bo taka jest rzeczywistość, która ją otacza.

Jednak Chloe uświadamia sobie całkiem nowe dla niej uczucie...

Kiedy ktoś się zakochuje, zaczyna patrzeć na świat w specyficzny, nieprzewidywalny sposób. Chloe zdaje sobie w pewnym momencie sprawę, że jedynym sposobem, by zatrzymać przy sobie Catherine, z którą normalnie nie miałaby nigdy styczności, jest podtrzymywanie intymnej fantazji, która stworzyła między nimi więź. Te opowieści stają się dla niej tak samo ważne i uzależniające, jak dla Catherine. Dla widza interesujące jest nie tylko to, że Catherine ulega złudzeniu, ale też to, że Chloe to złudzenie świadomie podtrzymuje.

Czy "Chloe" to Pana pierwszy hollywoodzki film?

Tak, Ivan Reitman i Tom Pollock to typowi producenci z Hollywood. Wszyscy pracowaliśmy z zamysłem, że ten film będzie przeznaczony dla szerszej publiczności, gdyż, według mnie, ten scenariusz jest dużo bardziej linearny niż te, które sam piszę. Ten film mówi innym językiem. Podobała mi się praca przy nim, ponieważ myślę o nim, jako o czymś, co sam z przyjemnością oglądałbym jako widz.

Co zainteresowało Pana w tym projekcie?

Historia Chloe zbudowana jest na bardzo ciekawym pomyśle: jak dojrzała kobieta zmierzy się ze swoją obawą o utratę męża? Amerykanie nie robią zbyt wielu filmów o dojrzałych związkach, a przecież sprawy wierności i seksualności w małżeństwie z dużym stażem stanowią bardzo interesujący temat. Wydaje mi się, że będzie to kontrowersyjny film, nad którym dyskusje szybko nie umilkną. Kiedy poszukiwałem scenarzysty, od razu postanowiłem nawiązać kontakt z Erin Cressidą Wilson, która już wcześniej stworzyła kilka wspaniałych fabuł, takich jak chociażby zmysłowy, pełny ironii obraz pt. "Secretary". Wydało mi się to odpowiednie dla naszego filmu. Pracowaliśmy nad scenariuszem przez prawie cztery lata.

Kiedy spotkaliście się z Atomem Egoyanem?

Poznałem Atoma dzięki naszej wspólnej pracy w Toronto. Obaj jesteśmy Kanadyjczykami, szybko staliśmy się też sobie bliscy. Ten scenariusz ma wiele elementów, które Atom poruszał wcześniej w swoich filmach. Jako reżyser wiem, że to prawdziwy dar, kiedy dostajesz dobrze opracowany tekst. Atom zareagował na propozycję pozytywnie, bo widział, że ma przed sobą świetny scenariusz i że ten film będzie pasował do niego. To się wydarzyło na około rok przed rozpoczęciem zdjęć.

Czy potrafiłby Pan scharakteryzować rodzaj filmowy, który reprezentuje "Chloe"?

Nie wiem, jakbym go sklasyfikował... Jest na pewno tajemniczy, zmysłowy, miejmy nadzieję, że trzyma w napięciu. Jest w tym coś z podglądania - opowieści snute między kobietą a mężczyzną i między kobietą a kobietą... Nawet jeśli czegoś nie widzimy, tylko o tym słyszymy, nasza wyobraźnia pobudza zmysły. To historia, w której nie jesteś w stanie przewidzieć, co się za chwilę wydarzy. Jest w niej dużo emocji. Miejmy nadzieję, że to przykuje uwagę naszej widowni.

Czy to, że sam jest Pan reżyserem, wpływa na relację z Atomem?

Na szczęście, nasze stosunki z Atomem są znakomite. Starałem się, żeby moja obecność na planie nie była zbyt częsta. Uważam, że to jego film, nie mój. Ja znalazłem pomysł, pracowałem nad scenariuszem i pomagałem wybrać obsadę, więc miałem sporo do powiedzenia, ale to w dalszym ciągu jest film Atoma i to on musi pracować z aktorami, żeby ta historia porwała widza. Ufam Atomowi w tym względzie. Jako doświadczony reżyser zdaję sobie sprawę z trudności pojawiających się przy realizacji filmu, zawsze mogę spojrzeć na problem z zewnątrz i wszystko przedyskutować. Nasze relacje są zupełnie inne niż typowe stosunki producenta i reżysera.

Co było największym wyzwaniem podczas realizacji filmu?

Największym wyzwaniem przy "Chloe" było zebranie obsady. To film, który zależy w całości od umiejętności tych, którzy odtwarzają główne role. Widz zbliża się do postaci i dobrze je poznaje, w szczególności Chloe, graną przez Amandę Seyfried. Przesłuchaliśmy setki aktorek z Los Angeles, Toronto i Londynu. I chociaż widzieliśmy dużo bardzo dobrych kreacji, gdyby nie udało się pozyskać Amandy, nie wiem, czy udałoby się nam zrealizować ten film. Jest coś zaskakującego i ciekawego w tym, jak Amanda Seyfried wchodzi w swoją postać. To odbija się pozytywnym echem w całym filmie i mam nadzieję, że pomoże jej w karierze. Odetchnęliśmy z ulgą, kiedy ją znaleźliśmy. Amanda okazała się idealną aktorką do tego przesyconego erotyzmem i zmysłowością obrazu, ponieważ udało jej się opowiedzieć historię Chloe w sposób prawdziwy i szczery. Kolejnym wyzwaniem, przy którym uśmiechnęło się do nas szczęście, było znalezienie tak doświadczonych i inteligentnych aktorów jak Julianne Moore i Liam Neeson. Byłem naprawdę dumny, że udało się nam zdobyć dobry scenariusz, świetnego reżysera i najbardziej utalentowanych wykonawców do realizacji tego filmu. Mówiłem, że "wiem, że mam świetny scenariusz i reżysera, a teraz jeszcze udało się nam zebrać idealną obsadę".

I jeszcze obsadziłeś Toronto w jedynej w swoim rodzaju roli...

Atom i ja chodziliśmy po mieście, dyskutując o filmie, który zamierzaliśmy razem zrobić. Zwróciliśmy uwagę na to, jak piękne jest Toronto i jak rzadko pojawia się w filmach. Paryż to Paryż, Nowy Jork to Nowy Jork, ale Toronto zawsze udaje albo Chicago, albo Nowy Jork. Z tego powodu większość pięknych i typowych dla Toronto miejsc nigdy nie była wykorzystana. Jest coś pociągającego w tym mieście, być może fakt, że jest to miasto imigrantów. Od lat 40-tych imigranci przybywali tu tłumnie. W związku z tym mamy bardzo kosmopolityczną i niezwykłą metropolię, unikatową w skali Ameryki Północnej. Miasto, w którym obaj się wychowaliśmy i które łączy dziś modę na zaskakujące rozwiązania architektoniczne, bez problemu przekonało nas, aby uczcić jego piękno i wyjątkowość.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC