FILM

Człowiek na krawędzi (2012)

Man on a Ledge

Pressbook

Jest wczesny poranek w samym sercu Nowego Jorku. W położonym na 21 piętrze oknie luksusowego hotelu pojawia się mężczyzna. Wszystko wskazuje na to, że zamierza popełnić samobójstwo. Gdy na miejscu zjawia się policja, mężczyzna oświadcza, że będzie rozmawiał tylko z wybraną negocjatorką. Tymczasem w położonym po sąsiedzku budynku Nowojorskiej Giełdy Diamentów niezauważona przez nikogo dwójka włamywaczy zmierza po bezcenny diament.

Kim jest mężczyzna szykujący się do skoku? Czy łączy go coś z włamywaczami? Dlaczego kilku wysoko postawionych policjantów wpada w panikę po odkryciu tożsamości samobójcy?

Wkrótce okaże się, że wszyscy łącznie ze zgromadzonymi na ulicy gapiami są częścią misternego planu. A kto pociąga za sznurki? Człowiek na krawędzi.

Nick Cassidy (Sam Worthington) jest byłym funkcjonariuszem nowojorskiej policji, który został oskarżony i aresztowany, po czym uciekł z więzienia, stając się poszukiwanym zbiegiem. Kiedy wchodzi do słynnego Roosevelt Hotel, znajdującego się na rogu 45. ulicy i Madison Avenue, rozpoczyna się pełen napięcia thriller, w którym nic nie będzie takie, jakim się wydaje. Cassidy trafia na jedno z najwyższych pięter budynku, wychodzi przez okno na znajdujący się kilkadziesiąt metrów na ziemią gzyms i stojąc na krawędzi zaczyna grozić samobójstwem. Całe miasto wstrzymuje oddech, łącznie z kilkoma wysoko postawionymi eminencjami.

Szokująca decyzja byłego gliniarza, aby desperacko stanąć na krawędzi potężnego wieżowca, rozpętuje prawdziwą medialną burzę. Na miejscu pojawia się zahartowana w boju psycholog z nowojorskiego Departamentu Policji, Lydia Spencer (Elizabeth Banks), której zadaniem będzie namówić Cassidy’ego do odstąpienia od samobójczych zamiarów. Ona również skrywa pewien sekret, który już niedługo wyjdzie na jaw. Spencer, próbując wykonywać swoją pracę, musi równocześnie ścierać się z konkurentem z departamentu (Edward Burns), który uważa, iż kobieta nie poradzi sobie z zadaniem. Im więcej czasu Lydia spędza z Cassidym, tym szybciej zdaje sobie sprawę, iż mężczyzną powodują zupełnie inne przesłanki.

Mogą one mieć wiele wspólnego z tajemniczym projektem jego brata (Jamie Bell), nad którym mężczyzna pracuje wraz ze swoją dziewczyną (Genesis Rodriguez), podczas gdy Cassidy zajmuje wszystkich swoją osobą. W niebezpieczną rozgrywkę wciągnięty zostaje także najlepszy przyjaciel Cassidy’ego z policji (Anthony Mackie) oraz potężny biznesmen (Ed Harris). W trakcie rozwoju akcji kolejne fragmenty układanki zaczynają wpasowywać się na swoje miejsca. I nagle desperacki czyn Cassidy’ego przemienia się w brawurową opowieść. Stawka rośnie z każdą minutą. Dynamiczna akcja jest przeplatana nieprzewidzianymi zwrotami fabuły, a nad całością unosi się nieme pytanie: co bylibyście w stanie poświęcić, gdyby na szali znalazło się Wasze życie?

Producent Lorenzo di Bonaventura pragnął zaadaptować scenariusz „Człowieka na krawędzi” na potrzeby srebrnego ekranu już kilka lat wcześniej. Z początku zafascynował go pociągający tytuł. „Już sama koncepcja wyjściowa zawiera w sobie dużą dawkę dramaturgii”, objaśnia di Bonaventura. „Szybko się zorientowałem, że to prawdziwy samograj”. Określenie „man on a ledge”, czyli „człowiek na krawędzi”, jest znane wszystkim amerykańskim policjantom. Producent Mark Vahradian wyjaśnia: „to prawdziwa terminologia, używana przez funkcjonariuszy policji, kiedy mają do czynienia z osobą mającą zamiar skoczyć z dużej wysokości”.

Film rozpoczyna się sceną, w której nieznany mężczyzna w garniturze wychodzi z nowojorskiego metra, melduje się w hotelu i zamawia ostentacyjnie drogi posiłek, łącznie z homarem i szampanem. Następnie wypisuje coś na kartce papieru i niespodziewanie wychodzi przez okno na gzyms, stając na krawędzi i spoglądając kilkadziesiąt metrów w dół. Dla zgromadzonych na ulicy gapiów wygląda jak smutny desperat – prawdopodobnie ofiara kryzysu ekonomicznego, która chce zakończyć swoje cierpienie. „W samym założeniu jest coś porywającego”, kontynuuje di Bonaventura. „Skoczy czy nie skoczy? Rozmawialiśmy z wieloma policyjnymi weteranami i ludźmi, którzy uczestniczyli w tego typu sytuacjach. Wszyscy mówili nam, że w zdecydowanej większości przypadków szanse na popełnienie samobójstwa wynoszą 50% - może to nieco perwersyjne, ale na tym polega ludzka natura. Wydaje mi się, że właśnie to przyciągnęło nas do scenariusza – niemalże namacalne wrażenie nadciągającej katastrofy, dzięki któremu można zwiększyć interakcję pomiędzy widzem a tym, co dzieje się na krawędzi budynku i poza nią – w pokoju hotelowym, na ulicy, w sąsiedzkich biurowcach. „Co więcej, całość posiada pewien romantyczny sznyt”, dodaje producent wykonawczy David Ready. „To historia odkupienia, do którego dąży facet gotowy postawić na szali wszystko, żeby tylko odzyskać swoje dawne życie. Długo nie mogliśmy zapomnieć o tym scenariuszu”.

Następnie akcja przeskakuje do sceny w więzieniu, gdzie poznajemy naszego „skoczka” z zupełnie innej perspektywy. Nick Cassidy, niegdyś znamienity funkcjonariusz nowojorskiej policji, to obecnie człowiek skazany na 25 lat więzienia za przestępstwo, którego nie popełnił. Biznesmen David Englander wykradł w trakcie policyjnej eskorty bardzo drogi diament i zwalił winę na Cassidy’ego, radośnie inkasując pieniądze z polisy ubezpieczeniowej. Englander wyznaje specyficzne motto: jeśli ktoś ci coś zabierze, ty mu odbierasz dwa razy więcej – na tym polega Ameryka”. Cassidy otrzymuje przepustkę na udział w pogrzebie ojca, ale wtedy właśnie wprowadza w życie skomplikowany plan ucieczki, który kończy się zapierającym dech w piersiach pościgiem samochodowym. Po czym spotykamy go ponownie już na krawędzi Roosevelt Hotel. „Cassidy ma pewien plan, dzięki któremu chce udowodnić, iż jest niewinny”, objaśnia di Bonaventura.

„Ten projekt wyróżnia się spośród innych filmów akcji…”, mówi Sam Worthington, mój bohater stoi w miejscu, dzięki czemu mam szansę trochę pograć, a nie tylko biegać i krzyczeć na całe gardło”. Wspominany wątek miłosny pojawia się w relacji pomiędzy Cassidym a policyjną psycholożką, Lydią Mercer. To kobieta zaprawiona w boju, ale również postać nieco kontrowersyjna w policyjnym światku. Jednak to właśnie o nią prosi stojący na krawędzi Cassidy. „Wybiera ją, ponieważ podskórnie czuje, że ta kobieta będzie w stanie zrozumieć jego sytuację”, informuje di Bonaventura. „On ma powód by stać na krawędzi, ona cierpi za coś, co było poza jej kontrolą”.

Scenariusz „Człowieka na krawędzi” został napisany przez Pablo F. Fenjvesa, a Lorenzo di Bonaventura zakupił do niego prawa jeszcze za swojej kadencji w Warner Bros. Kilka lat później odkupił je pod szyldem di Bonaventura Pictures. „Początkowo interesowano się nim w MGM Studios, ale nic z tego nie wyszło”, wyjaśnia Mark Vahradian. „Następnie miał zostać wyprodukowany przez Paramount Vantage, ale trzy miesiące później firma zbankrutowała i scenariusz został odłożony na półkę”. Ani Vahradian, ani di Bonaventura nie dali jednak za wygraną. Właśnie zakończyli produkcję „RED”, przy której współpracowali z Summit Entertainment, wysłali im więc scenariusz „Człowieka na krawędzi”. „Z miejsca się w nim zakochali”, wspomina Vahradian. „Nagle pojawiło się zainteresowanie ze strony Sama Worthingtona, a Summit kupił prawa jeszcze w tym samym tygodniu”.

Asger Leth, twórca z niezwykle barwną przeszłością dokumentalisty, został mianowany kapitanem tego filmowego statku, zyskując okazję do debiutu w pełnometrażowym kinie fabularnym. Z decyzji tej producenci byli nad wyraz zadowoleni, ponieważ pragnęli, aby film jak najbardziej przypominał prawdziwe życie. „Asger wniósł na pokład nastawienie na detale”, mówi Vahradian. „Wszyscy dokumentaliści mają taką umiejętność, muszą przecież wybierać interesujące fragmenty rzeczywistości, którą zapisują na kamerze”. Lorenzo di Bonaventura opisuje Letha jako twórcę gotowego do podejmowania ryzyka, co było dosyć istotne w sytuacji, kiedy kręci się w lokacjach, kilkadziesiąt metrów nad ziemią, w środku Manhattanu. Leth wspomina, że z początku chciał się spotkać Lorenzo di Bonaventurą w sprawie zupełnie innego scenariusza, ale agent powiedział mu o „Człowieku na krawędzi”, więc stwierdził, że warto spróbować. „Powiedziałem Lorenzo, że przeczytałem scenariusz, jestem nim zachwycony i zainteresowany wejściem w ten projekt”, wspomina reżyser.

Di Bonaventurze zaimponowała gotowość Letha, w końcu debiutanta w kinie fabularnym, do zmierzenia się z wielkim komercyjnym przedsięwzięciem. „Nie bał się ryzyka, a to naprawdę ważne w tej branży. Tak wiele rzeczy może się po drodze wydarzyć, że warto mieć na pokładzie osobę odważną, kreatywną”, wspomina słynny producent. „A jego przeszłość dokumentalisty stała się dla nas dodatkowym atutem w ustalaniu stylistyki filmu”. Tydzień po pierwszych rozmowach, Leth i di Bonaventura rozmawiali już w siedzibie Summit Entertainment z producentami i Samem Worthingtonem. „Miał bardzo zapchany kalendarz, więc jeśli chcieliśmy go mieć w obsadzie, musieliśmy zacząć szybko działać. Tak też zrobiliśmy”, wyjaśnia Leth.

Worthington, gwiazdor „Avatara” i „Starcia Tytanów”, pomógł swoim udziałem skierować projekt do produkcji. „Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, czego się po nim spodziewać”, wspomina Vahradian. „Wiedzieliśmy, że to poważny aktor, ale dopiero po kilku spotkaniach zobaczyliśmy, że jest pełen pozytywnej energii i ma wiele ciekawych pomysłów”. Worthington od początku postrzegał scenariusz nie tylko jako potencjał na dynamiczne kino akcji, lecz nade wszystko film skomplikowany, wodzący widza za nos. „Już sam tytuł zapowiada, że będzie chodziło o faceta stojącego na krawędzi, ale co z wszystkimi przeciwieństwami, którym musi stawić czoła? To nie tylko kwestia tego, czy skoczy, czy nie, lecz drugiego dna zawartego w tej opowieści”. Worthington przyznaje również, że zgodził się wziąć udział w tym projekcie, ponieważ ma… lęk wysokości. A większość scen kręcono na prawdziwym gzymsie prawdziwego Roosevelt Hotel, kilkadziesiąt metrów nad ulicą Manhattanu. „Jako aktor lubi podejmować wyzwania i przekraczać kolejne granice”, chwali swoją gwiazdę Leth. „Tak jak ja, dlatego od samego początku dobrze się dogadywaliśmy”.

Zapytany o przygotowania do roli, Worthington odpowiada: „Wydaje mi się, że nie da się do czegoś takiego odpowiednio przygotować. Należy po prostu wyjść przez okno, stanąć na krawędzi i w ten sposób wczuć się w to, co trzeba zagrać. Kaskaderzy mogą ci opowiadać o tym, jak to wszystko wygląda, ale to nie to samo. To jak z miłością – dopóki człowiek nie wpadnie po same uszy, nie potrafi wyobrazić sobie siebie w takim stanie”. Lęk Worthingtona przed dużymi wysokościami stanowił również duże wyzwanie dla producentów. „W pewnym momencie usiedliśmy razem i zaczęliśmy się zastanawiać, czy on da radę wyjść i stanąć na tej krawędzi, jak się z tym będzie czuł, czy będzie w stanie odpowiednio dobrze zagrać swoją rolę?”, opowiada Vahradian. „A jednak udowodnił nam, że nie mamy się czego obawiać. Od samego początku widać to było w jego oczach, dzięki czemu film zyskał dodatkowego wyrazu. To po prostu czuć, że ten facet stoi kilkadziesiąt metrów na ziemią, a nie udaje lęk w bezpiecznie zbudowanej lokacji w studiu. Bardzo chcieliśmy zapisać na kamerze jego pierwsze reakcje po wyjściu przez okno – to czysta adrenalina, nie przefiltrowana przez żadne inne doświadczenia. Jego zachowanie i spojrzenie były dla nas bezcenne”.

Co nie znaczy, że część scen nie została nakręcona w studiu, gdzie Worthington stał na krawędzi znajdującej się 3 metry nad ziemią. Sceny te musiały przekazywać ten sam rodzaj strachu, te same podszyte desperacją reakcje, co fragmenty nakręcone w lokacjach. „Nie miałem z początku pojęcia, czy Sam będzie w stanie powtórzyć swoje reakcje w warunkach studyjnych, ale wiedziałem, że musimy najpierw nakręcić sceny na prawdziwej krawędzi budynku, żeby pomóc mu wczuć się w rolę”, informuje Leth. „Dzięki temu uzyskaliśmy także wrażenie prawdziwego zagrożenia oraz poczucie przestrzeni i ogromnej wysokości. Kiedy już zjawiliśmy się w studiu, Sam był w stanie bez problemu zagrać dokładnie to samo, co robił w hotelu – to niesamowite, jak nasza pamięć potrafi funkcjonować. Zachowywał się tak, jakby ciągle znajdował się na 21. piętrze budynku w środku Manhattanu”.

W ostatecznym rozrachunku Sam Worthington przerósł wszelkie oczekiwania producentów. „Ma w sobie wiele charyzmy i pewności siebie, może czasami aż za dużo”, mówi Vahradian. „Musieliśmy go trochę hamować, ale faktem jest, iż był dla nas prawdziwą żyłą złota”. Lorenzo di Bonaventura dodaje: „Sam pokazał także coś, czego wcześniej nie dostrzegałem w jego rolach – poczucie humoru. Patrząc na jego filmografię, przeważnie gra twardzieli, którzy są raczej ludźmi czynu, nie „wojownikami słowa”. W przypadku tego bohatera emocje muszą być widoczne – przecież teoretycznie pragnie popełnić samobójstwo, demonstruje więc iście wisielcze poczucie humoru, ale także pewnego rodzaju wrażliwość. Czasami dopiero po fakcie człowiek uzmysławia sobie, że dokonał inteligentnego wyboru – tak się czuliśmy przy okazji współpracy z Samem”.

Producenci tym mocniej uwierzyli w powodzenie projektu, kiedy udało im się zatrudnić znakomitą obsadę: Elizabeth Banks, Kyrę Sedgwick, Anthony’ego Mackie, Edwarda Burnsa, Jamiego Bella, Titusa Wellivera, Genesis Rodriguez i Eda Harrisa. „Po prostu fantastycznie!”, w ten sposób podsumował fakt posiadania tylu znanych nazwisk di Bonaventura. „Dzięki temu udało nam się utrzymać odpowiednią równowagę sił na ekranie”. David Ready również nie mógł się nacieszyć z takiej obsady: „To spełnienie marzeń. Mieliśmy szczęście, bo to nie tylko świetni aktorzy, ale również urzekający ludzie, co usprawniło pracę na planie”.

Pomimo pewnych obaw względem tak odważnego wyboru obsadowego, Elizabeth Banks okazała się wyborną Lydią Mercer, zmęczoną światem policyjną psycholożką. „Podobał mi się fakt, iż ona ma w sobie coś z arystokracji, podczas gdy Sam wygląda zupełnie inaczej”, wyjaśnia Mark Vahradian. „A przy okazji jej komediowy talent, z którego jest znana w branży, sprawił, że udało się wynieść dialogi pomiędzy jej bohaterką i Cassidym na wyższy poziom”. Banks tak opisuje Lydię: „To kobieta, która nie potrafi poukładać swojego życia, a co tu dopiero mówić o ratowaniu czyjegoś. Wydaje mi się więc, że ten film zawiera w sobie nie jedną, a dwie historie poszukiwania odkupienia. Główny bohater potrzebuje udowodnić swoją niewinność, a to daje Lydii sposobność odkupienia własnych win”.

Anthony’ego Mackie zainteresowała rola Mike’a, ale przede wszystkim możliwość współpracy z reżyserem Asgerem Lethem. „Widziałem jego dokument i dosłownie zwalił mnie nóg. Byłem pod wielkim wrażeniem jego umiejętności narracyjnych, przy jednoczesnym braku wydawania jakichkolwiek osądów”, opowiada aktor. „Spotkaliśmy się w sprawie roli Mike’a, od razu czułem, że jest w tej postaci coś tajemniczego, może nawet niebezpiecznego, ale również nęcącego intelektualnie. W tym filmie energia dosłownie wypływa z ekranu. I ten niesamowity tytuł – główny bohater naprawdę staje się człowiekiem na krawędzi! Jak w takim wypadku utrzymać zainteresowanie opowiadaną historią przez kilkadziesiąt minut? Jak sprawić, by postaci nie stały się papierowe?”, dodaje aktor. „Zawsze chciałem z nim pracować”, opowiada Lorenzo di Bonaventura. „To świetny i uniwersalny aktor, wciela się w kolejne role bez większego wysiłku”. Producentowi pracowało się także fantastycznie z Jamiem Bellem, niegdysiejszą gwiazdą „Billy’ego Elliota”. „To bardzo dowcipny chłopak”, opowiada di Bonaventura. „Jest wschodzącą gwiazdą ekranu dzięki temu, że jest wszechstronnym i utalentowanym aktorem. Odkryliśmy, że między nim i Samem wytwarza się pewnego rodzaju chemia, braterska więź, która sprawia, że wszystkie ich rozmowy wypadają naturalnie. Jamie potrafi być lekko ekscentryczny, ale pozwalaliśmy mu wykorzystywać te jego dziwactwa do stworzenia ciekawej roli”, śmieje się producent.

Kyra Sedgwick miała początkowo o wiele mniejszą rolę, ale została ona znacznie rozszerzona, kiedy producenci zorientowali się, jak wielką charyzmą aktorka obdarzyła swoją postać, dziennikarkę telewizyjną Suzie Morales, która chce wynieść osobiste korzyści z nagłośniania historii człowieka stojącego na krawędzi wieżowca. „Kiedy pojawiła się na planie, zobaczyliśmy prawdziwą profesjonalistkę, która doskonale wiedziała, w jakim kierunku chce poprowadzić swoją postać”, opowiada Vahradian. „Współpraca z nią była prawdziwą przyjemnością, a nie zawsze da się tak dobrze porozumieć z kimś, kto pojawia się na planie jedynie na kilka dni”. Słowa te potwierdza producent wykonawczy Ready: „Widzimy ją jako „głos” Nowego Jorku i całkowicie potrafimy zrozumieć, dlaczego jej postać jest dobra w tym, co robi”.

Edward Burns wniósł równie wiele do roli nowojorskiego detektywa Jacka Dougherty’ego. „Nieustannie dodawaliśmy do scenariusza kolejne sceny z Edem”, wspomina Vahradian. „Ciężko oderwać od niego wzrok – raz jest autentycznie zabawny, innym razem twardy; stworzył postać idealnego nowojorskiego gliniarza. Pod wieloma względami to właśnie jego bohater stanowi serce filmu. To była dla nas wielka niespodzianka”. W większości scen Burns występuje z Elizabeth Banks, której bohaterka, Lydia, nie budzi w Doughertym zbyt wielkiego zaufania – policjant nie jest pewien, czy kobieta będzie potrafiła unieść ciężar sytuacji. „Nie podoba mu się to, że został przez nią zastąpiony”, informuje aktor. „To miało być jego przedstawienie, a został postawiony na drugim planie. Na początku daje jej odczuć, że nie darzy jej sympatią, ale później uświadamia sobie, że powinien zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby pomóc koleżance po fachu”.

Udział Eda Harrisa, który występuje jako bogaty biznesmen David Englander, nie był z początku pewny, ale aktor zdecydował się zagrać w „Człowieku na krawędzi” ze względu na Sama Worthingtona oraz potencjał zawarty w tej historii. „To ekscytująca opowieść, która – mam przynajmniej taką nadzieję – sprawi, że widz będzie siedzieć na krawędzi fotela”, mówi aktor. Lorenzo di Bonaventura określa Harrisa jako „jednego z legendarnych aktorów kina”, a także aktora idealnie pasującego do roli Davida Englandera. „To była dla niego ewidentnie fajna zabawa”, opowiada producent. „To ciekawa postać – chciwiec, ale zabawny, potrafiący czarować urokiem osobistym. Antybohater, ale pełen kontrastów”. Dla młodej Genesis Rodriguez, wcielającej się w dziewczynę postaci Jamiego Bella, najbardziej ekscytująca byłą natomiast możliwość grania osoby, która w każdej chwili gotowa jest podjąć wielkie ryzyko. „Bardzo szybko podejmuje decyzje, jest inteligentna i zabawna. Nie tchórzy, jest zawsze pełna energii, fajnie było ją zagrać”, opowiada aktorka.

Twórcy od razu wiedzieli, że nic tak nie doda filmowi klimatu, jak kręcenie na prawdziwej krawędzi nowojorskiego budynku. „Wydaje mi się, że niewiele ekip produkcyjnych zdecydowałoby się na zdjęcia na wysokości kilkudziesięciu metrów”, mówi Lorenzo di Bonaventura. „Stwierdziliśmy, że to jedyna dobra opcja, zarówno wizualnie, aby nadać całości wrażenia wiarygodności, jak i pod kątem rozwijania fabularnych zawiłości”. Ciężko było natomiast znaleźć odpowiednią lokację, bowiem w Nowym Jorku nadchodził okres zimowy – ekipa musiała się spieszyć, żeby nagrać założony materiał zdjęciowy. „Na początku ostro dyskutowaliśmy, jak wysoko nasza krawędź ma być położona”, wspomina scenograf Alec Hammond. „Niektórzy twierdzili, że powinna być w miarę nisko, żeby Cassidy mógł wchodzić w bezpośrednią interakcję z gapiami z ulicy. Inni byli za tym, żeby krawędź znajdowała się wysoko, bowiem tylko w ten sposób osiągnie się wrażenie namacalnego niebezpieczeństwa”. Ustalono, że filmowa krawędź powinna znajdować się mniej więcej pomiędzy 18. i 22. piętrem, czyli na tyle wysoko, aby wytworzyć wrażenie niepokoju i wystarczająco nisko, żeby ludzie na ulicy nie stali się po prostu ruchomymi kropkami.

To nie był jednak koniec perypetii z wyborem odpowiedniego miejsca. „Abstrahując od kryterium wysokości, szukaliśmy budynku, który miał w sobie coś z klasycznego nowojorskiego klimatu lat 20. i 30. XX wieku, co jednocześnie dawałoby podskórne poczucie obcowania z największym okresem świetności miasta”, wyjaśnia Kieran Patten, który zajmował się wyszukiwaniem odpowiedniej lokacji. Dosyć szybko stało się oczywiste, że idealnym miejscem będzie zbudowany w 1924 roku Roosevelt Hotel – nazywany również Wielką Damą Madison Avenue. Gzyms budynku nastręczał wiele trudności, więc na dachu słynnego hotelu zbudowano dodatkową makietę pokoju z 21. piętra. „Musieliśmy posiadać możliwość kontrolowania wszystkich aspektów produkcji, od zapewnienia bezpieczeństwa aktorom i ekipie, po elastyczne warunki dla pracy kamery”, opowiada scenograf Hammond. W szczególności bezpieczeństwo wszystkich zaangażowanych spędzało wielu osobom sen z powiek. Pomocnik operatora Jim Mcmillian wspomina wszystkie nieprzespane noce, kiedy śniły mu się koszmary, iż coś poszło nie tak na kilkucentymetrowej krawędzi. „Mieliśmy dziesięciometrowy kran Panavision, który zawisł w powietrzu, mniej więcej półtora metra od krawędzi. Z kolei dwa piętra pod nami mieliśmy ponad trzydziestometrowy kran, ważący kilka ton, który radośnie zwisał nad Madison Avenue. Tylko dzięki tak dobranej technice kręcenia zdjęć byliśmy w stanie sfilmować najazdy na twarz Sama Worthingtona i jego interakcję z wszystkim, co się dzieje dookoła”.

„Kwestia bezpieczeństwa została przemyślana z każdej możliwej strony, ale pojawił się też pozytyw – dzięki temu, że każdy musiał się martwić o każdego, ekipa jeszcze bardziej się zgrała. Musieliśmy uważać na każdy nasz ruch, choćby dlatego, żeby nie spowodować wypadku kilkadziesiąt metrów pod nami, na ulicy”, opowiada Mcmillian. Członkowie obsady i ekipy produkcyjnej musieli opróżniać kieszenie z wszelkich rzeczy, nawet miedzianych pieniążków, aby nie doprowadzić do opłakanych w skutkach wypadków. „Alec Hammond i jego ekipa mieli serię kompletnie szalonych pomysłów, jak zbudować pokój na dachu budynku tak, żeby wyglądał dokładnie jak pokój na 21. piętrze hotelu”, mówi David Ready. „Nie mam pojęcia, jak im się udało tego dokonać. Ciągle jestem w szoku”. Na potrzeby okresu zdjęciowego zbudowano ostatecznie trzy plany z krawędziami. „Mieliśmy plan specjalnie dla kaskaderów, kolejny plan, z parkingiem, zbudowany w hali na Long Island, który miał jakieś 8 metrów wysokości, a także plan na dachu Roosevelt Hotel”, opowiada Hammond.

„Ażeby plan na dachu był całkowicie bezpieczny, i żeby Sam i kamery mogli poruszać się w miarę dowolnie”, dodaje Mcmillian, „zbudowaliśmy dwie takie same krawędzie, a obok nich położyliśmy ważące kilkanaście ton szyny, po których poruszały się kamery”. Ciężar sprzętu i wszystkich „dodatków” wzniesionych na dachu Roosevelt Hotel był przeogromny. „Wydaje mi się, że sam plan zdjęciowy ważył z 5-6 ton”, kontynuuje Mcmillian. „Dodać do tego wszelki balast i inne potrzebne usprawnienia - tak na oko było tego około 20 ton”. Jak się po raz kolejny okazało, wcześniejsze planowanie oraz odpowiednie przygotowania, były kluczowe w sfinalizowaniu całego projektu. „Mieliśmy inżyniera, który pracował z nami nad obciążaniem poszczególnych ścian budynku”, opowiada Mcmillian. „Największym problemem okazali się jednak urzędnicy miejscy, którzy nie chcieli nam dać pozwolenia na zbudowanie planu zdjęciowego na dachu. Dostaliśmy je dopiero we wtorek, podczas gdy od piątku mieliśmy zacząć kręcić… Zaczęliśmy walczyć z czasem”.

Nie trzeba chyba dodawać, że dostarczenie tego wszystkiego na dach Roosevelt Hotel było samo w sobie wielkim wyzwaniem. „Mieliśmy kilkudziesięciometrowy, ważący dobre 300 ton dźwig, który unosił poszczególne części planu na dach”, opowiada z przejęciem Mcmillian. „Większość ścian została już wcześniej zbudowana w normalnych warunkach, wystarczyło je więc tylko przenieść na górę. Ale pojawiła się kolejna przeszkoda – od 2 listopada do 2 stycznia w Nowym Jorku panuje okres świąteczny, nie można więc używać dźwigów w centrum miasta. Musieliśmy więc dokładnie wymierzyć wszystko, co zostało umieszczone na dachu hotelu, aby później móc rozebrać to na mniejsze kawałki i znieść alternatywnymi sposobami. Jeden z kranów rozebraliśmy później tak, że udało nam się go zwieźć windą towarową i wynieść z hotelu w zasadzie ręcznie”.

Nadzorujący prace nad efektami wizualnymi Richard Kidd opowiada, że wszystkie trzy wersje krawędzi musiały być identyczne pod względem architektonicznym i wizualnym. „Musieliśmy przedłużyć za pomocą grafiki komputerowej to, co zostało fizycznie zbudowane, ponieważ w rzeczywistości byłoby to niemożliwe do zrobienia. Gdyby krawędzie się od siebie różniły, mielibyśmy trzy razy więcej pracy”. Pomijając Roosevelt Hotel, zdjęcia powstały także w słynnym więzieniu Sing Sing, położonym ponad 40 kilometrów od Nowego Jorku. Leth wyjaśnia, że kręcenie w prawdziwych lokacjach, które pozwalają uzyskać wiarygodny klimat, było dla niego bardzo ważne. Niesławne więzienie, tak jak miejsce, w którym dzieje się scena samochodu zderzającego się z pociągiem, były absolutnym musem”, opowiada reżyser. „Znajdujemy się daleko od miasta, ale podczas ucieczki Cassidy’ego widać w oddali Manhattan, a dzięki temu widz nie tylko może lepiej się wczuć w opowiadaną historię, ale także dostaje wizualną informację, dokąd zmierza akcja”.

Nowy Jork stał się pełnoprawnym bohaterem dramatu, tak jak poszczególne lokacje, w których kręcono film. „To miasto tętniące życiem, porażające architekturą i mieszanką ludzi z różnych stron świata, którzy zamieszkują poszczególne budynki, chodzą po ulicach i obserwują to, co się dzieje dookoła”, opowiada Leth. Dla niego Nowy Jork był idealnym miejscem dla opowiedzenia historii zawartej w scenariuszu „Człowieka na krawędzi”. „To Nowy Jork! Tu wszystko może się zdarzyć, nieprawdaż? Kocham to miasto!” Hammond dodaje od siebie: „Asger już na samym początku zaznaczył, że chce nakręcić film tak, żeby było widać, iż był kręcony w Nowym Jorku”. Słowa te potwierdza Worthington: „To ciekawy pomysł na film. Ludzie się mnie pytali, co tam się działo na górze, i dokładnie taką atmosferę niepokoju chcieliśmy osiągnąć. Każdy musi dopisać sobie własną historię tego, co się działo z tym człowiekiem – tłum gapiów jest osobnym bohaterem „Człowieka z krawędzi”. Mam nadzieję, że widzowie wciągną się w ten film – w końcu po to się właśnie chodzi do kina”.

SAM WORTHINGTON (Nick Cassidy)

Urodzony w Australii aktor jest obecnie jednym z najbardziej znanych gwiazd świata. Zaczynał od małych ról w produkcjach takich jak „Wojna Harta”, ale także odnosił znaczące sukcesy w rodzinnym kraju („Somersault”). Starał się o rolę Jamesa Bonda w „Casino Royale”. Nie udało się, ale dzięki temu „wypatrzył” go James Cameron i obsadził w „Avatarze”, który stał się najbardziej kasowym filmem wszechczasów. Tymczasem sławę Worthingtonowi przyniosła rola, którą zagrał chronologicznie później, ale film wszedł na ekrany przed „Avatarem”. Mowa o „Terminatorze: Ocalenie”. Aktor pojawił się także w takich międzynarodowych hitach jak „Starcie Tytanów” oraz „Dług”, ale nie stroni od skromniejszych produkcji – w „Last Night” zagrał u boku Keiry Knightley i Evy Mendes.

ELIZABETH BANKS (Lydia Mercer)

Od kilku lat jest uznawana za jedną z najbardziej wyrazistych aktorek komediowych Hollywood, chociaż wielokrotnie udowadniała, iż jest wszechstronna i potrafi wcielić się w każdą rolę. Niedługo zobaczymy ją na ekranie w „The Hunger Games”, który zapowiada się na wielki hit, ale warto wspomnieć niektóre produkcje, które sprawiły, że międzynarodowa publiczność zapamiętała ją jako wyrazistą aktorkę: „Dla niej wszystko” z Russellem Crowe’em, „W.” z Joshem Brolinem, „Zack i Miri kręcą porno” z Sethem Rogenem, a także niewielkie role w „Złap mnie jeśli potrafisz” z Leonardo Di Caprio, „Shaft” z Samuelem L. Jacksonem oraz „40-letnim prawiczku” ze Steve’em Carrellem. Banks sprawdza się również jako producentka – ma na koncie udział w „Surogatach” z Bruce’em Willisem.

ANTHONY MACKIE (Mike Ackerman)

Klasycznie wyszkolony aktor, który pomimo młodego wieku zagrał już wiele pamiętnych ról, dzięki czemu zaskarbił sobie przychylność widzów na całym świecie. Pierwszy rozgłos zyskał, grając Tupaca Shakura w off-Broadwayowej sztuce „Up Against the Wind”, niedługo potem wystąpił jako przeciwnik Eminema w „8 Mili” Curtisa Hansona. Pojawił się między innymi w „Million Dollar Baby” Clinta Eastwooda i „Kandydacie” Jonathana Demme’a. Kolejny raz świat o nim usłyszał, kiedy pojawił się u boku Ryana Goslinga w „Szkolnym chwycie”. W 2009 roku zagrał mocną rolę w Oscarowym „The Hurt Locker. W pułapce wojny” Kathryn Bigelow. Od tego czasu nie może narzekać na propozycje – zarówno w teatrze, jak i kinie. Wystąpił między innymi we „Władcach umysłów” z Mattem Damonem i Emily Blunt, a obecnie pracuje na planie „Gangster Squad” z Seanem Pennem, Emmą Stone i Ryanem Goslingiem.

JAMIE BELL (Joel Cassidy)

Już w młodym wieku zyskał międzynarodową sławę – jego rola w filmie „Billy Elliot” Stephena Daldry’ego sprawiła, że został natychmiast ogłoszony gwiazdą jutra. Od tamtego czasu starannie kontroluje swoją karierę, poszukując nowych wyzwań oraz ról, które wymagają wykazania się aktorskim rzemiosłem. Można go było zobaczyć między innymi w „Sztandarze chwały” Clinta Eastwooda, „King Kongu” Petera Jacksona, „Hallam Foe” Davida Mackenzie’ego, „Miłego dnia?” Arie Posin czy „Oporze” Edwarda Zwicka. Niedawno w kinach pojawił się na drugim planie w „Jane Eyre” Cary’ego Fukunagi, ale przede wszystkim można go było podziwiać w głównej roli w „Przygodach Tintina” Stevena Spielberga. Czeka go świetlana przyszłość w branży filmowej.

EDWARD BURNS (Jack Dougherty)

Uwielbiany zarówno przez krytyków, jak i publiczność, Edward Burns zyskał po raz pierwszy międzynarodowy rozgłos rolą w „Piwnych rozmowach braci McMullen”, który to film był także jego debiutem reżyserskim. W drugim projekcie za kamerą, „Ta jedyna”, zagrał u boku Jennifer Aniston i Cameron Diaz. Od tamtego czasu łączy występy w znakomitych filmach komercyjnych („Szeregowiec Ryan” Stevena Spielberga”, „15 minut” Johna Herzfelda) z projektami skromniejszymi, a także kolejnymi wyzwaniami reżyserskimi.

ED HARRIS (David Englander)

Jeden z najbardziej znanych i poważanych aktorów swojego pokolenia. Kilkukrotnie nominowany do Oscara, uwielbiany przez niezliczoną ilość widzów na całym świecie, Harris wyrobił sobie reputację aktora, który nie boi się żadnej roli. Nieważne, czy grał w „Historii przemocy” Davida Cronenberga, „Godzinach” Stephena Daldry’ego, „Pollocku” (jego reżyserski debiut), „Apollo 13” Rona Howarda” czy „Firmie” Sydneya Pollacka – zawsze pozostawiał po sobie niezatarte wrażenie. Święci również sukcesy w teatrze, mając na koncie między innymi role w „Tramwaju zwanym pożądaniem” czy „Słodkim ptaku młodości”.

TITUS WELLIVER (Nathan Marcus)

Wychowany częściowo w Nowym Jorku aktor nigdy nie przebił się do elity aktorów szczycących się międzynarodową karierą, ma natomiast poparcie szerokiej grupy widzów, którzy uwielbiają jego wyraziste role. Na swoim koncie ma występy w „JFK” i „The Doors” Olivera Stone’a, „Ataku na posterunek 13” Jean-Francois-Richet’a, „Mulholland Falls” Lee Tamahoriego, „Gdzie jesteś Amando?” Bena Afflecka czy serialu „Deadwood” stacji HBO. Obecnie występuje w święcącym sukcesy serialu „The Good Wife” stacji CBS, ale pojawiał się także w innym telewizyjnym hicie – „Sons of Anarchy”.

GENESIS RODRIGIUEZ (Angie)

Uznawana za jedną z najbardziej utalentowanych aktorek pokolenia, które niedługo zacznie przejmować władzę w Hollywood. Urodzona i wychowana w Miami aktorka jest najmłodszą córką legendarnego artysty i aktora Jose Luisa Rodrigueza (pseudonim „El Puma”). Niedługo zobaczymy ją u boku Willa Ferrella, Gaela Garcii Bernala i Diego Luny w hiszpańskojęzycznej komedii „Casa de mi Padre”, pojawiła się także w serialu HBO „Ekipa”.

KYRA SEDGWICK (Suzie Morales)

Mając na koncie występy w teatrze, telewizji i kinie, Kyra Sedgwick jest jedną z tych aktorek, do których producenci zwracają się ze świadomością zatrudniania profesjonalistki, która poradzi sobie z każdym wyzwaniem. W serialu „The Closer” rządziła jako policjantka, zgarniając Złotego Globa oraz Nagrodę Emmy. W „Gamerze”, kinie akcji, grała u boku Gerarda Butlera, a w „The Game Plan” wraz z Dwayne’em „The Rock” Johnsonem. Jej udział w danym projekcie gwarantuje mu nie tylko rozgłos, ale także wyzwanie dla wszystkich zaangażowanych w produkcję, by dorównać Sedgwick poziomem zaangażowania.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC