FILM

Niemożliwe (2012)

Impossible, The
Inne tytuły: Lo imposible

Pressbook

Niezwykle poruszająca i nakręcona z ogromnym rozmachem historia rodziny, która przeżyła tsunami 2004 roku – jeden z największych kataklizmów naszych czasów.

Tajlandia, 2004 rok. Maria (Naomi Watts) i Henry (Ewan McGregor) wraz z trójką synów postanawiają spędzić święta Bożego Narodzenia w samym sercu tropikalnego raju. Przepiękny hotel położony w malowniczym otoczeniu palm, złocistej plaży i błękitnego oceanu wydaje się być gwarancją wymarzonego odpoczynku. Raj jednak zamieni się w prawdziwe piekło. Pewnego dnia, nad ranem, od strony morza dochodzi przerażający huk. Maria, Henry i wszyscy mieszkańcy hotelu zamierają w bezruchu. W chwilę później cała plaża, budynki i znajdujący się na niej ludzie zostają zmieceni przez monstrualną falę tsunami. Woda zabiera wszystkich i wszystko. Wszystko… z wyjątkiem nadziei.

NIEMOŻLIWA HISTORIA

„Kiedy reżyser poinformował nas, że chce za pomocą filmu opowiedzieć naszą niezwykłą historię, powiedzieliśmy, że to nie tylko nasza historia – należy do wielu, wielu innych osób. Niestety nie każdy miał tyle szczęścia co my”. - Maria Belon

W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia 2004 roku morze wzburzyło się, uformowało w gigantyczne ściany wody i pochłonęło całe zachodnie wybrzeże Tajlandii – była to największa naturalna katastrofa w dziejach tego kraju. Śmiercionośnie fale – uderzające w wybrzeże z dziesięciominutowymi interwałami – zabrały ze sobą ponad pięć tysięcy osób, a kolejne dwa tysiące osiemset osób zostało uznane za zaginione. Tragedia pozostawiła po sobie także prawie tysiąc pięćset sierot. Pewna rodzina spędzająca w Tajlandii ferie świąteczne znalazła się w środku chaosu wywołanego przez tsunami. Rozdzieleni w ułamku sekundy, poważnie ranni, starali się przeżyć w niemożliwych do przeżycia warunkach. „Niemożliwe” to opowieść o niespotykanym harcie ducha, mocy bezwarunkowej miłości oraz niezachwianej wierze w ludzką życzliwość.

„Niemożliwe” to jednocześnie kino epickie i kameralne, niezwykle emocjonująca podróż do sedna ludzkiego serca. Scenariusz Sergio G. Sancheza („Sierociniec”) został oparty na opowiadaniu Marii Belon. Produkcją zajęli się Belen Atienza, Alvaro Augustin, Enrique Lopez-Lavigne oraz Ghislan Barrois. To kolejny po „Sierocińcu” film Juana Antonio Bayony. Liryczny horror, który otrzymał owację na stojąco podczas premiery w Cannes. Stał się także najbardziej kasową hiszpańskojęzyczną produkcją w historii. Podczas gdy opowiadana w „Sierocińcu” historia była całkowicie fikcyjna, Bayona podszedł do niej jako do „prawdziwego, życiowego dramatu, w którym motywy kina grozy były tylko jednymi ze składników”. Podobnie można określić „Niemożliwe”, tyle że w tym przypadku ekranowy horror miał miejsce w rzeczywistości. Szczęście rodziny Alvarez Belon, ich wola przetrwania oraz ogromna miłość kiełkująca w ich sercach w najgorszych możliwych warunkach, porwały wyobraźnię Bayony. „To nie jest kolejny film o survivalu. Zadajemy w nim również uniwersalne pytania – dla kogo chciałbyś przeżyć?”, wyjaśnia reżyser. „Za tą tragedią kryje się coś niezwykle przejmującego, związanego z sednem człowieczeństwa, coś co sprawia, że nikt nie potrafi oprzeć się mocy tej historii”.

Zaadaptowanie tej niewiarygodnej opowieści na potrzeby kina nie było łatwe. Same tylko wyzwania techniczne spędzały twórcom sen z powiek przez wiele miesięcy, nie wspominając nawet o potrzebie utrzymania na ekranie delikatnej równowagi pomiędzy zaczerpniętym z życia horrorem oraz dramatyzacją prawdziwych wydarzeń na potrzeby podkreślenia triumfu ludzkiego ducha. Bayona musiał również poprowadzić opowieść tak, by starannie budować suspens wynikający z historii, której zakończenie wszyscy znają z telewizyjnych wiadomości. „Był to dla mnie niezwykle osobisty projekt, ale do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy, czy dojdzie do skutku”, wspomina Bayona, który walczył o powstanie „Niemożliwe” dosłownie do utraty tchu. „W tym projekcie od samego początku tkwiła jakaś iskierka szaleństwa, coś niedefiniowalnego, co sprawiało, że nie potrafiliśmy oprzeć się jego sile”, opowiada producent Belen Atienza. „Wierzyliśmy jednak, że uda nam się go zrealizować, nawet jeśli nie mieliśmy z początku pojęcia, jak się za to zabrać”.

Rodzina Alvarez Belon w rzeczywistości pochodzi z Hiszpanii, w „Niemożliwe” są jednakże Anglikami. Natomiast Naomi Watts i Ewan McGregor, którzy wcielają się w Marię i Henry’ego, to prawdziwi obywatele świata. Szkocki aktor posługuje się w filmie regionalnym szkockim dialektem – jego Henry pracuje w Japonii, ale nie ukrywa swych korzeni. Maria w interpretacji Naomi Watts to z kolei lekarka, która zawiesiła swoją praktykę, ażeby wyruszyć z mężem i synami w podróż życia do Azji. Dla członków rodziny Alvarez Belon decyzja o zaufaniu filmowcom nie była łatwa. Bayona i producenci zrobili jednak wszystko, by udowodnić swe szlachetne intencje. Maria Belon pamięta, że w pewnym momencie zdali sobie sprawę z tego, że ich przeżycia nie były związane tylko z nimi, lecz z czymś o wiele większym, i opowiedzenie o nich stanie się dla całej rodziny motywem katartycznym. „Nie wiedzieli o tym, ale ja już wcześniej postanowiłam, że muszę w jakiś sposób przekazać tę historię światu”, mówi Belon. Kiedy okazało się, że ich wspomnienia pokrywają się z tym, co zdarzyło się naprawdę, wiedziałam, że nasza przeszłość i przyszłość znajduje się w odpowiednich rękach”.

„Nasz film zaczyna się w momencie, kiedy życie bohaterów ulega, w ciągu kilku sekund, diametralnej zmianie, ale później, kiedy huk tsunami cichnie, rozpoczyna się podróż ku nieznanemu”, opowiada scenarzysta Sanchez. „Wszyscy widzieliśmy w telewizji lub Internecie ogrom zniszczeń, oglądaliśmy te wydarzenia niemalże w czasie rzeczywistym. W Niemożliwe zagłębiamy się w emocjonalną historię ludzi, którzy przeżyli tę tragedię. Tego nikt z nas nie doświadczył w domowym zaciszu”. Sanchez, który napisał również scenariusz do „Sierocińca”, przyznaje, że odnalezienie odpowiedniej tonacji dla tej opowieści z początku go przerosło. „Niemożliwe straszy niczym najlepsze kino grozy, jednocześnie dając poruszające świadectwo potęgi ludzkiego ducha. Najbardziej bałem się opowiadania o pięciu osobach, które cudem przeżyły, w kontekście śmierci setek tysięcy innych ludzi. Kluczowe było zachowanie szacunku dla ofiar, przy jednoczesnym zachęceniu widza, by zainwestował swe emocje w filmowe wydarzenia”.

„Długo pracowaliśmy nad strukturą filmu pod kątem budowania napięcia, ponieważ piątka głównych bohaterów przeżywa do końca i każdy widz będzie o tym wiedział jeszcze przed wejściem na salę kinową”, kontynuuje Sanchez. „Wybraliśmy szczerość wobec publiczności. Odizolowani od siebie bohaterowie, podzieleni na dwie błąkające się grupy, doświadczają zupełnie innych przeżyć, w tym żalu za stratą bliskich, gdyż nie wiedzą, że pozostali żyją i przechodzą to samo. To właśnie emocje wynikające z obserwowania ich starań mają sprawić, że wszyscy widzowie, choć znając zakończenie, będą siedzieć w napięciu na krawędzi fotela”. Na szczęście Sanchez miał możliwość bezpośredniego kontaktu z rodziną Marią Belon, co okazało się znakomitym doświadczeniem dla obojga. „Sergio to wyjątkowy człowiek, bardzo się zżyliśmy”, opowiada Maria. „Wyznaje bardzo mocny kodeks moralny. Zawsze walczy o to, w co wierzy. Byłam pod ogromnym wrażeniem, kiedy opowiedział mi moją historię po swojemu – zauważył rzeczy, których sama nie potrafiłam dostrzec!” Okazało się, że Sanchez pomógł członkom rodziny ostatecznie poradzić sobie z traumatycznymi wspomnieniami. „Cały czas miałem z nimi kontakt telefoniczny. Byli naprawdę bardzo pomocni, odpowiadali na wszystkie pytania”, mówi z uznaniem scenarzysta. „Natomiast bardzo ciekawe było zaobserwowanie, w jaki sposób ludzki umysł potrafi oszukiwać swego właściciela. Zdarzało się, że każdy mówił mi inną wersję tego, co się stało”.

To właśnie walory scenariusza oraz możliwość współpracy z Bayoną przyciągnęły do projektu Ewana McGregora. „Scena ponownego spotkania Henry’ego z wszystkim synami, która rozgrywa się w szpitalu, sprawiła, że płakałem podczas czytania scenariusza”, wspomina aktor. „Mam czwórkę dzieci, lecz nigdy wcześniej nie grałem w filmie rodzica. Zagrałem Henry’ego trochę pod siebie, chciałem zgłębić uczucia towarzyszące mu w obliczu tak strasznej katastrofy”, dodaje aktor, który przed rozpoczęciem zdjęć próbował spotkać się z pierwowzorem swojego bohatera, ale harmonogram pracy na to nie pozwolił. McGregor twierdzi jednak, że po lekturze scenariusza zrozumiał ludzi, których historia stała się jego podstawą. „Najbardziej poruszyła mnie scena rozmowy Marii z najstarszym synem, Lucasem, który widzi po raz pierwszy jej rany. Jest coś niesamowicie prawdziwego w dziecku, które ogląda okaleczoną matkę i nie może znieść jej bólu. Wtedy nie wiedziałem, że to opowieść oparta na faktach, ale ten moment całkowicie mnie przekonał, pokazał tonację całego filmu”.

Naomi Watts spędziła natomiast z prawdziwą Marią mnóstwo czasu przed rozpoczęciem zdjęć. „Kiedy po raz pierwszy przeczytałam scenariusz, pomyślałam, że jest niezwykle prawdziwy, że to nie próba wykorzystania tsunami do opowiedzenia łzawej historii”, wyznaje aktorka. „Dopiero później dowiedziałam się, że większość wydarzeń została oparta na doświadczeniach Marii i Henry’ego. Rozmowy z nią zapamiętam do końca życia – to bardzo szczodra kobieta, nieustannie mi pomagała pomimo bolesnych wspomnień”. Scena, o której opowiadał McGregor, również wstrząsnęła Watts. Tsunami niszczy wszystko, co mu staje na drodze, jednak matce i synowi udaje się uciec przed monstrualną ścianą wody, Watts miała więc do zagrania wiele trudnych scen z młodym Tomem Hollandem, który wcielił się w Lucasa. „Tom ma naturalny talent, praca z nim była bardzo łatwa. Potrafił swoją grą inspirować wszystkich na planie”, dodaje Watts. „Na samym początku kręciliśmy ciężkie sceny z tsunami – nie było w tym wiele aktorstwa, po prostu dawaliśmy się ponieść wodzie. To fala dyktowała ukazywane emocje, tak jak zapewne było w rzeczywistości. Widziałam jednak, że Tom świetnie sobie radzi, że udało mu się zrozumieć stan ducha Lucasa. Uwielbiałam rozwijanie naszych relacji zarówno przed kamerą, jak i poza planem”.

„Niemożliwe” to debiut kinowy Hollanda, który wcześniej występował tylko teatrze. Młody aktor opisuje film jako „rodzinną historię miłosną”, dodatkowo poruszającą ze względu na swą genezę. „Ta tragedia naprawdę się wydarzyła… nie tylko im, lecz również tysiącom innych osób. Nasz film pokaże tę historię światu, pozwoli wszystkim zrozumieć, co się tam tak naprawdę wydarzyło”, opowiada Holland, którego równie mocno zainteresowały relacje Lucasa z matką. „Na początku filmu nie odczuwa zbyt silnych więzi z mamą i resztą rodziny. Kiedy fala ich rozdziela, musi nagle dorosnąć, ponieważ jego mama jest ranna. Musi być dla niej silny, bo jeśli zacznie płakać, ona również to zrobi, a płacz rodzica to najgorsze, co może się przydarzyć. Lucas musi przyjąć na siebie rolę dorosłego, dzięki czemu pod koniec filmu ich więzi są po tysiąckroć mocniejsze niż na początku”, mówi aktor, dodając, że na planie to Naomi Watts opiekowała się nim. „Tak wiele się od niej nauczyłem, tak wiele wyniosłem z naszych wspólnych rozmów. Jest bardzo szczera – nawet jeśli nie występuje przed kamerą, robi wszystko, by ci pomóc”.

Co oczywiste, Holland zyskał również na czas okresu zdjęciowego dwójkę braci, granych przez Oaklee Pendergasta (Simon) oraz Samuela Joslina (Thomas). Trójka aktorów stała się na planie prawdziwymi braćmi, a Holland przekazywał młodszym kolegom wszystko, czego nauczył się od Watts. „To było cudowne, że mogłem im pomóc, poradzić. Obaj byli bardzo zabawni i oddani swojej pracy. Staliśmy się bardzo dobrymi przyjaciółmi”, opowiada aktor, który tak jak Watts spędził dużo czasu z pierwowzorem swojego bohatera. „Rozmawialiśmy godzinami o jego doświadczeniach, o uczuciach, o wspomnieniach, jak tsunami zmusiło go, by dorosnąć. Opowiadał, że przez większość czasu polegał na swoim instynkcie”. Cała trójka wywarła wielkie wrażenie na Ewanie McGregorze. „Bardzo się z nimi zżyłem. Uważam, że Tom, Oaklee i Samuel są wyjątkowi”, mówi z uśmiechem aktor. „Wspaniale było obserwować rozwój Toma, który nigdy wcześniej nie występował przed kamerą. Dzieci bardzo często tracą z oczu to, co najważniejsze w aktorstwie, ale on był cały czas maksymalnie skoncentrowany”. Natomiast chłopcy zawsze będą chłopcami, więc najmłodsi radośnie korzystali z każdej okazji, by popluskać się w wodzie. „Samuel i Oaklee to bardzo młodzi chłopcy, lubią się bawić, kręciliśmy w basenie sceny przed nadejściem tsunami, a oni po prostu chcieli pływać”, wspomina McGregor. „Próbowałem ich zmusić do większej koncentracji, żeby zaczęli wczuwać się w swoich bohaterów, którzy mają być smutni, bo już nigdy nie zobaczą swojej matki. I w pewnym momencie zapytałem się w duchu: co ja robię tym biednym dzieciakom?”. Aktor, który występuje z Pendergastem i Joslinem w większości swoich scen, opowiada, że szybko się ze sobą zżyli „na początku byli nieśmiali, ale miesiąc później świetnie się już zgraliśmy. Pomiędzy ujęciami zawsze przychodzili do mojej przyczepy. Praca z nimi jest dla mnie najlepszym wspomnieniem z tego planu”.

„Niemożliwe” powstawało przez prawie dwa lata, natomiast sam okres zdjęciowy trwał 25 tygodni, na ponad 60 planach zdjęciowych w Hiszpanii (w studiu Ciudad de la Alicante) i Tajlandii. Co więcej, ekipa kręciła w wielu miejscach, które kilka lat wcześniej były niemymi świadkami katastroficznego tsunami. Bayona chciał jak największego realizmu, ażeby uhonorować wszystkich, którzy doświadczyli tego horroru na własnych skórach. „Tworzenie filmu opartego na faktach jest w pewnych aspektach łatwiejsze, a w pewnych trudniejsze”, mówi reżyser. „Łatwiejsze jest to, że przemawia się głosem prawdy, ale istnieje także wielka presja, żeby ukazać wydarzenia wiarygodnie, żeby nie zaszkodzić ludziom, którzy naprawdę to przeżyli. Czuliśmy na sobie odpowiedzialność”. Słowa te potwierdzają Watts i McGregor. „Nigdy wcześniej tak się nie czułem. Chciałem złożyć hołd tym, którzy umarli i tym, którzy przeżyli”, opowiada szkocki McGregor.

Bayona nalegał na kręcenie w prawdziwych lokacjach, zatrudniając jako statystów ludzi, którzy przeżyli tsunami. Kluczowym miejscem był ośrodek Orchid, w którym rodzina Alvarez Belon spędzała w 2004 roku ferie świąteczne. Maria Belon pojechała tam po raz pierwszy od feralnych wydarzeń. „W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że siedzę w tym samym miejscu, w którym siedziałam, gdy uderzyło tsunami. Dźwięk podawanego śniadania, luz turystów, zaufanie gości względem hotelu, planowanie pobytu na kolejny dzień – było dokładnie tak, jak kilka lat wcześniej”, mówi Belon. „Odczuwam wiele sprzecznych emocji, ale okres zdjęciowy nie poszedł na marne. Miałam okazję porozmawiać z niektórymi lokalnymi mieszkańcami, którzy przeżyli tsunami. To był dla mnie szok, ale dzięki temu filmowi zrozumiałam, że wszystko będzie dobrze”, dopowiada Belon. Watts dodaje, że w pełni rozumiała uczucia Belon i podziwiała fakt, że kobieta powróciła do miejsca, w którym nieomal nie zginęła. „Dla mnie nawet lądowanie na lotnisku w Phuket wyzwalałoby negatywną energię”, wyznaje aktorka. „Powrót był dla nich niesamowicie ciężki, ale dał im także sposobność, by nareszcie poradzić sobie z traumą, by poczuć się bezpiecznie”.

W celu odtworzenia potęgi monstrualnego tsunami ekipa współpracowała z sześcioma firmami zajmującymi się kreacją efektów specjalnych. Stworzenie piorunującej dziesięciominutowej sekwencji, w której pierwsze fale zalewają wybrzeże Tajlandii, zajęło cały rok. Artyści od efektów wizualnych Felix Berges i Pau Costa otrzymali zadanie stworzenia bodaj najważniejszego bohatera filmu – bezosobowego, obojętnego na cierpienie tsunami. „Nie zastanawialiśmy się nad tym długo, cyfrowa woda nie jest po prostu realistyczna”, mówi Berges, który od początku optował za jak największą wiarygodnością. Decyzja ta doprowadziła jednak do wielkich wyzwań produkcyjnych, w tym codziennej walki z ponad 35.000 galonami wody, która „grała” brutalne tsunami. Ekipa Bergera przeprowadziła szeroko zakrojone testy, by stworzyć odpowiednio drapieżne, dzikie fale, jednocześnie nie topiąc aktorów. „Naszym założeniem było wytworzenie około sześćdziesięciometrowej ściany wody, ale szybko zrozumieliśmy, że możemy pozwolić sobie jedynie na 10-15 metrów”, opowiada Berges. „Od samego początku scena miała trwać około ośmiu minut i zawierać się w około 100 ujęciach, więc wszystko musiało być niezwykle elastyczne”. Sceny, w których rodzina zostaje zmieciona przez fale, a także zbliżenia Marii przegrywającej walkę z wodą, zostały nakręcone w zbiorniku w Hiszpanii. Cały proces trwał około półtora miesiąca, Berges określił go później mianem „koszmarnego”.

„Scenę powodzi kręciliśmy dwiema ekipami, były niezwykle skomplikowane zarówno pod względem aktorskim, jak i technologicznym”, informuje Berges. „Zbiornik miał 100 x 80 metrów, z tyłu zamocowaliśmy jasnoniebieski blue screen. Nie mogliśmy używać green screena, ponieważ mieliśmy w kadrze zbyt wiele zielonych elementów, a tradycyjny blue screen okazał się zbyt ciemny – stworzyliśmy więc własny. Najtrudniejsze w kręceniu sceny powodzi jest to, że woda płynie z zawrotną szybkością, poruszając dosłownie WSZYSTKO. Każda zmiana wymagała olbrzymiego dźwigu, ponieważ przesuwaliśmy rzeczy ważące po kilka ton”, dodaje artysta od efektów wizualnych. Choć ekipie udało się kontrolować przepływ brutalnej wody, samo doświadczenie aktorskie nie stało się przez to łatwiejsze, w szczególności dla Naomi Watts. „Wyzwanie było ogromne. Nie jestem w wieku Toma, bycie rzucaną na boki nie jest dla mnie normalką”, wspomina z grymasem aktorka. „Do tego nie można się przyzwyczaić, a musiałam znosić to przez cały miesiąc. Pamiętam, że pewnego razu J.A. dawał mi wskazówki względem moich kwestii, a ja mu na to, że przecież i tak nie mogę mówić, bo mam usta pełne wody!”.

Z kolei dla scenografa Eugenio Caballero największym wyzwaniem okazało się stworzenie wiarygodnej wizji tego, co zostało po katastroficznym tsunami. „Bardzo długo pracowaliśmy nad odtworzeniem samego tsunami, tym większą niespodzianką było dla nas odkrycie, że to nic w porównaniu z tym, co przyszło później”, wspomina Caballero, który tak jak Berges starał się ograniczać efekty komputerowe do minimum. „Próbowaliśmy nakręcić ten film w tradycyjny sposób. Budowaliśmy prawdziwe plany zdjęciowe, aktorzy odczuwali fizyczne dolegliwości swoich bohaterów, nad całością unosiło się poczucie autentyzmu”. Dążenie Caballero do jak największego autentyzmu polegało między innymi na odtworzeniu zniszczonego krajobrazu. Najtrudniejsze, paradoksalnie, okazało się „proste” drzewo, które w trakcie tsunami staje się azylem bezpieczeństwa dla Marii i Lucasa. „To był faktycznie najcięższy plan zdjęciowy – duży, ciężki do ogarnięcia”, kontynuuje scenograf. „Kiedy dotarliśmy do odpowiedniej lokacji w Tajlandii, okazało się, że poziom wody jest bardzo wysoki. Musieliśmy wykopać rów, aby nie zostać zalanymi w trakcie przypływu. Było ciężko, ale nie mogliśmy zrezygnować, gdyż koncepcyjnie to drzewo było sercem filmu”.

„Kiedy oznaczyliśmy już dokładnie całą przestrzeń planu z drzewem, zaczęliśmy kopać rów na potrzeby betonowej fosy, ażeby móc kontrolować przepływ wody, a także jej przejrzystość. Zdaliśmy sobie jednak sprawę, że w ten sposób możemy narazić aktorów na niebezpieczeństwo, więc zbudowaliśmy ją od poziomu ziemi do góry”, opowiada z ekscytacją Caballero. „Następnie zbudowaliśmy podstawę drzewa Marii, które miało około 7 metrów długości. Wielokrotnie sprawdzaliśmy wytrzymałość gałęzi, na której aktorzy mieli się znajdować, żeby nie musieli przejmować się tym, co dzieje się wokół nich”, mówi scenograf, dodając, że kluczową częścią kreacji świata przedstawionego „Niemożliwe” była reakcja lokalnych mieszkańców, którzy pracowali przy filmie. „Mieliśmy na planie rodziny, które straciły bliskich podczas tsunami, reakcje były więc bardzo różne”, wspomina Caballero. „Pamiętam taksówkarza, który zajechał niedaleko Orchid w momencie, kiedy przygotowywaliśmy się do jednej ze scen destrukcji. Patrzył się na nasz plan przez bite dwie minuty, kręcąc z niedowierzaniem głową. Stracił wtedy żonę, która pracowała w hotelu, poczuł się więc tak, jakby cofnięto czas. Podobne reakcje pojawiały się również na planie w szpitalu. Wiele pielęgniarek i lekarzy uczestniczyło w akcji ratunkowej w 2004 roku”. Tak się bowiem złożyło, że zdjęcia kręcono w tym samym szpitalu, w którym Maria dochodziła do zdrowia – ekipa pod wodzą Caballero przywróciła go więc do stanu post-tsunami. „Oglądaliśmy mnóstwo zdjęć i innych materiałów referencyjnych, mam więc nadzieję, że udało nam się oddać poczucie chaosu, które towarzyszyło temu miejscu kilka godzin po uderzeniu tsunami”, mówi Caballero.

Z kolei autor zdjęć Oscar Fauro chciał, by widzowie „poczuli tropikalny żar Tajlandii, tamtejszą wilgoć, pot, którym ociekają ludzie itd.” Zdjęcia okazały się więc bardzo bogate w detale. „Bohaterowie są w nieustannym ruchu. Kręciliśmy w wodzie i na wodzie, z użyciem kranów, podwodnych kamer, zdjęć lotniczych… w pewnym momencie równocześnie pracowały trzy ekipy, kręcąc na lądzie, na morzu i w powietrzu”, opowiada Fauro, dla którego największym wyzwaniem było utrzymanie „wizualnej płynności i spójności”. Autor zdjęć opowiada, że zawsze stara się „kontrolować kontrast pomiędzy obrazem oraz natężeniem światła, ażeby jedno ujęcie płynnie przechodziło w kolejne. Na planie wypracowaliśmy więc kilka różnych systemów pracy, które pomogły nam w tym wyzwaniu”, informuje z niejaką dumą. „Jeden z nich polegał na wysłaniu operatora pod wodę wraz z aktorami, dla których bezpieczeństwa stworzyliśmy w zbiorniku specjalne platformy. Operator stał na jednej z nich, poruszając się równolegle do ich pozycji. Efekt jest powalający! Zbudowaliśmy także odpowiednie szyny, dzięki którym mogliśmy używać najnowocześniejszych kamer sterowanych ręcznie. Mieliśmy teleskopowy kran do cudownych ujęć z powietrza. Nie da się odtworzyć prawdziwego tsunami, ale dzięki nowoczesnej technologii byliśmy w stanie uzyskać uczucie towarzyszące takiej sile natury”.

Ekipa stworzyła także specjalną platformę, dzięki której możliwe stało się kręcenie zdjęć kobiety uwięzionej w mało przejrzystej wodzie – sceny te były kręcone nie w zbiorniku, lecz w malutkim rowie wykopanym specjalnie na tę potrzebę. „Musieliśmy być w stanie kontrolować gęstość i mętność wody, aby oddać jej prawdziwe oblicze. Nie mogła być przejrzysta, ale nie mogliśmy także kręcić w zbiorniku z brudną wodą, bo nic by nie było widać”, opowiada Fauro. „W mniejszym rowie nie było widać nawet ścian, trzeba było zbliżyć się bardzo blisko postaci, żeby dostrzec szczegóły. Umieściliśmy więc Naomi na ruchomym krześle, które nazwaliśmy „giratutto”, i zafiksowaliśmy tam kamerę. Mogła obracać się wraz z kamerą, a my tylko dorzucaliśmy do wody fizyczne obiekty, ażeby podkreślić horror całej sceny. Chcieliśmy przy okazji tej postaci pokazać podróż od światła do mroku, która jest na ekranie bardzo dosłowna. Tak więc nagle jedna ze ścian hotelu się rozpada, a kobieta jest w stanie uciec z tej śmiertelnej pułapki”, dodaje Fauro.

NAOMI WATTS (Maria)

Nominowana do Oscara za „21 gramów” Alejandro Gonzaleza Inarritu brytyjska aktorka, która od ponad dekady zadziwia publiczność swoją urodą, talentem oraz wszechstronnością. Niedawno można ją było zobaczyć w „J. Edgar” Clinta Eastwooda oraz „Domu snów” Jima Sheridana, niedługo pojawi się jako Lady Diana w „Dianie: Olivera Hirschbiegela. Widzowie na całym świecie znają ją z ról w „King Kongu” Petera Jacksona, „Zostań” Marca Forstera, „Mulholland Dr.” Davida Lyncha, „Kręgu” Gore Verbinsky’ego, „Malowanym welonie” Tony’ego Currana, „Wschodnich obietnicach” Davida Cronenberga czy „International” Toma Tykwera.

EWAN McGREGOR (Henry)

Szkocki aktor, który od dwóch dekad udowadnia, że nie ma dla niego roli, której by nie podołał. Po raz pierwszy światowa publiczność usłyszała o nim za sprawą „Płytkiego grobu” oraz „Trainspotting” Danny’ego Boyle’a, ale prawdziwą sławę uzyskał dzięki występom w „Moulin Rouge!” Baza Luhrmanna oraz „nowej” trylogii „Gwiezdnych wojen” George’a Lucasa, w której wcielił się w postać młodego Obi-Wan Kenobiego. McGregor ma na swoim koncie również mnóstwo innych pamiętnych ról, między innymi w „Dużej rybie” Tima Burtona, „Autorze widmo” Romana Polańskiego, „Wyspie” Michaela Baya, „Śnie Kasandry” Woody’ego Allena, „Helikopterze w ogniu” Ridleya Scotta, „Aniołach i demonach” Rona Howarda, „Idolu” Todda Haynesa czy „Pillow Book” Petera Greenawaya.

TOM HOLLAND (Lucas)

Rola Lucasa w „Niemożliwe” to debiut filmowy tego młodego, utalentowanego aktora, który zyskał sławę jako tytułowy Billy Elliott na deskach londyńskiego West Endu. Podkładał również głos pod anglojęzyczny dubbing „Arrietty” Hiromasy Yonebayashiego. Niedawno ukończył również zdjęcia do „How I Live Now” Kevina MacDonalda, w którym wystąpił u boku Saoirse Ronan.

JUAN ANTONIO BAYONA (Reżyseria)

Hiszpański reżyser filmowy, który zaczynał karierę w telewizji, kręcąc reklamy oraz wideoklipy, lecz dał się poznać światu lirycznym filmem grozy „Sierociniec” z 2007 roku. Film otrzymał dziesięciominutową owację na stojąco podczas premiery na festiwalu w Cannes i stał się jednym z największych sukcesów hiszpańskiego kina. Bayona otrzymał za niego również nagrodę Goya dla Najlepszego Nowego Reżysera. „Niemożliwe” to jego drugi pełnometrażowy projekt fabularny.

SERGIO G. SANCHEZ (Scenariusz)

Studiował w nowojorskim University Tisch School of the Arts, później nakręcił i wyprodukował kilka filmów krótkometrażowych, po czym zadebiutował jako scenarzysta „Sierocińcem” Juana Antonio Bayony. Po „Niemożliwe” napisał również „Fin” Jorge Torregrossy, który miał swoją premierę w 2012 roku na festiwalu w Toronto. Sanchez obecnie pracuje nad swoim pełnometrażowym debiutem reżyserskim, do którego sam napisał scenariusz.

BELEN ATIENZA i ENRIQUE LOPEZ LAVIGNE (Produkcja)

Wspólnie wyprodukowali „Niemożliwe”, lecz osobno mają na koncie największe sukcesy hiszpańskiego kina i jego twórców ostatnich lat. Atienza pracował przy „Labiryncie fauna” Guillermo Del Toro, „Kapitanie Alatriste” Austina Diaza Yanesa oraz dyptyku „Che” Stevena Soderbergha. Wyprodukował również pełnometrażowy debiut reżyserski J.A. Bayony, „Sierociniec”. Lopez Lavigne ma na swoim koncie między innymi „Kochanków z Kręgu Polarnego” Julio Medema oraz „28 tygodni później” Juana Carlosa Fresnadillo.

https://vod.plus?cid=fAmDJkjC