FILM

Avatar (2009)

Recenzje (1)

Jake Sully (Sam Worthington), były komandos na wózku inwalidzkim, przypadkowo trafia do projektu Avatar. Skuszony dobrym zarobkiem, decyduje się na misję na planecie Pandora, gdzie wraz z grupą naukowców ma jak najlepiej poznać człekopodobnych kosmitów i miejsce, w którym żyją. W odróżnieniu od innych odwiedzających Na'vi (tak nazywają się mieszkańcy) nie jest naukowcem. Na świat, który poznaje patrzy więc inaczej. Z zaciekawieniem dziecka, nieco naiwnie. Jako żołnierz jest przy tym twardzielem, odważnym facetem, który na dodatek nie ma nic do stracenia. Początkowo jest zwyczajnie zafascynowany a zadanie traktuje jako kolejną misję. Im bardziej jednak poznaje zwyczaje i kulturę Na'vi, tym większą więź z nimi czuje. Szczególnie, że jego przewodniczką i nauczycielką jest kobieta - Neytiri.

Czy "Avatar" wart był swych pieniędzy (szacunkowo od 300 do 500 milionów dolarów)? Na pewno bez takich nakładów i lat pracy nad technologią (Cameron zaczął realizację w 1994 roku) nie oglądalibyśmy takiego widowiska. Inaczej naprawdę nie sposób mówić o tym filmie. Trudno uwierzyć, że mnóstwo tego, co oglądamy na ekranie powstało w komputerach. Wszystko wygląda niesamowicie realistycznie. Jakby Cameron znalazł obcą planetę i poustawiał na niej kamery. Drobiazgowość, dbałość o detale robią kolosalne wrażenie. Zachwycają nawet zdawać by się mogło proste zdjęcia w bazie i laboratorium a co dopiero fauna i flora Pandory. Trójwymiarowość w rozumieniu Camerona to coś zupełnie innego, nowego, lepszego. To nie bajery typu lecące w kierunku widza kamienie czy zawrót głowy przy pościgach, lecz niesamowita głębia, dzięki której obraz na ekranie staje się niemal namacalny.

Wielkie brawa należą się nie tylko za efekty, lecz przede wszystkim za wyobraźnię. Sama przyroda Pandory jest fenomenalna - kształty, kolory, fluorescencyjne barwy, wiszące góry, rozświetlająca się pod stopami ziemia, wszystko jest najzwyczajniej piękne. Sami Na'vi chociaż są gigantyczni i niebiescy wydają się natomiast niesamowicie ludzcy, nie dziwne więc, że niektórzy panowie (jak chociażby Conan O'Brien) uznali błękitną Neytiri za atrakcyjną.

Treść jest w przypadku "Avatara" drugorzędna i powiedzmy szczerze mało porywająca. Tak naprawdę to historia miłosna i lekcja na temat destrukcyjnych zapędów rasy ludzkiej oraz jej niezmiennej chciwości. Tym bardziej dzieło trzeba oglądać w kinie. Właśnie dla takich produkcji stworzono wielkie ekrany, Dolby Surround i 3D. "Avatar" nie jest filmem, który odmieni czyjeś życie, ale jest filmem, który odmieni kino.

https://vod.plus?cid=fAmDJkjC