FILM

Gdy budzą się demony (2011)

There Be Dragons

Pressbook

Prawdziwa historia narodzin Opus Dei – jednej z najbardziej tajemniczych i kontrowersyjnych organizacji Kościoła katolickiego.

Najnowsze dzieło Rolanda Joffé, reżysera „Pól śmierci”, „Szkarłatnej litery” oraz nagrodzonej Złotą Palmą w Cannes „Misji”.

Brytyjski dziennikarz Robert Torres wyrusza do Hiszpanii, aby napisać książkę o założycielu Opus Dei – Josemaría Escrivá. Na miejscu ma się spotkać ze swoim ojcem, Manolo Torresem. Nie wszystko układa się jednak po jego myśli, a cała historia owiana jest tajemnicą. Okazuje się, że ojciec Roberta nie tylko wychowywał się w tym samym mieście co Josemaría, ale w dzieciństwie był także jego najlepszym przyjacielem. Kiedy chłopcy dorośli, każdy z nich ruszył w swoją stronę. Josemaría wybrał drogę wiary i został księdzem, a Manolo zdecydował się bronić wolności i zaangażował się w brutalną wojnę domową w Hiszpanii. Po latach losy zbuntowanego Manolo i pełnego sekretów Josemarii znowu zaczynają się przecinać. Robert z każdą chwilą bliższy jest odkrycia prawdy. Okazuje się, że nawet święci mają przeszłość.

Czy „Gdy budzą się demony” stanowi powrót do moich korzeni? Nie jestem tego pewien, ale uważam, że życie składa się z wielu pętli, dzięki którym wiele motywów z przeszłości powraca do nas po wielu latach. Dzięki postaci Josemaríi zacząłem zastanawiać się nad rzeczami, które fascynowały mnie przez całe życie.

Ludzie, którzy zajmują się zgłębianiem w struktury różnych rzeczy, na przykład fizycy lub kosmologowie, odkrywają, że nasz świat i wszechświat składa się z konkretnych wzorów, wpływających w ogólnym rozrachunku również i na to, kim jesteśmy. Najbardziej znaczący wzór w naszym życiu jest tworzony przez miłość, a najstraszniejszy przez jej brak. Bez miłości pojawia się pustka, którą bardzo łatwo wypełnić desperacją, nienawiścią oraz rozpaczą. Żyję już wystarczająco długo, by zauważyć, że miłość jest katalizatorem wszystkiego, co najlepsze. Poprzez ten film chciałem opowiedzieć o tym, jak miłość ważna jest dla świata, w którym żyjemy, a także, że przebaczenie jest możliwe i potrafi leczyć najbardziej jątrzące rany. Miłość i przebaczenie tworzą przestrzeń dla nadziei. I nawet jeśli cena jest wysoka – wymaga wielkiego wysiłku, dyscypliny, ogromnej siły woli – warto podjąć tę walkę.

Wojny domowe są tak przerażające, ponieważ doprowadzają do dzielenia się rodzin; członkowie tej samej familii wybierają różne strony, stare waśnie stają się katalizatorami nienawiści i przemocy. Nasze życie to również metaforyczna wojna domowa, a „Gdy budzą się demony” podejmuje także ten wątek. Kiedy ludzie zrozumieją, że wszyscy mamy wybór, sami możemy zdecydować czy chcemy być małostkowi i pamiętliwi, czy zacząć poszukiwać sposobów na pokonanie swoich wewnętrznych podziałów. Nie można postrzegać życia jako serii niesprawiedliwości, odrzuceń czy porażek i zamykać się na innych, bowiem to właśnie ludzie pomagają nam w pokonywaniu naszych własnych smoków i odnajdywaniu prawdziwej miłości.

Kiedy Rolandowi Joffé zaproponowano po raz pierwszy nakręcenie biografii Josemaríi Escrivy, brytyjski reżyser odmówił. Był zajęty przygotowaniami do własnego projektu, ale wreszcie przeczytał wstępną wersję scenariusza i zainteresował się możliwością powstania filmu o katolickim świętym. Kiedy zobaczył materiały z prawdziwym Josemaríą Escrivá, w którym energiczny ksiądz rozmawiał z południowoamerykańską publicznością o chrześcijaństwie, Joffé z miejsca zmienił zdanie. „Zobaczyłem, jak wyjaśnia dziewczynce, która chciała przejść na chrześcijaństwo, ale bała się co powiedzą na to jej żydowscy rodzice, żeby nie sprzeciwiała im się, bowiem jest na tyle blisko Boga, że nie ma sensu ich niepokoić. Cóż za cudowna i niespodziewana chwila”, wspomina Joffé. „To było takie ciepłe i ludzkie, że natychmiast usiadłem i rozpisałem scenę, w której Josemaría spotyka umierającego mężczyznę pragnącego nawrócić na chrześcijaństwo. Obaj się modlą, jeden po żydowsku, drugi po łacinie. Tworzy się między nimi specyficzna więź. Po tym nie było już odwrotu. Stwierdziłem, że chciałbym zobaczyć to na dużym ekranie i postanowiłem nakręcić ten film”.

Joffé zgodził się wziąć udział w projekcie, jeśli producenci zagwarantują mu całkowitą wolność twórczą, w szczególności pod kątem pojawienia się ewentualnych społeczno-politycznych nacisków. Tak też się stało. Joffé zagłębił się więc w ramach przygotowań w istniejące materiały o życiu hiszpańskiego księdza oraz wczesnych latach działalności Opus Dei. Odrzucił scenariusz, który początkowo otrzymał, po czym napisał własną wersję opowieści o Escrivie; już nie biografię, lecz epicki dramat, w którym Josemaría jest jednym z głównych bohaterów stawiających czoła wielkim dylematom moralnym oraz ekstremalnym sytuacjom wynikającym z hiszpańskiej wojny domowej. „Roland to prawdziwy człowiek renesansu”, mówi producent i równocześnie członek Opus Dei, Ignacio Gómez-Sancha, który od samego początku wiedział, że Joffé jest idealną osobą do nakręcenia tego filmu. „Zawsze uważałem, że opowiadać o lewicowcu powinien ktoś, kto jest politycznie neutralny lub wyznaje poglądy prawicowe. Jeśli podejdzie się do danego tematu zbyt emocjonalnie i ideologicznie, powstanie film, który będzie jednostronny – lub zostanie za taki z góry uznany. „Roland jest agnostykiem, miał trzy żony, w młodości był wojującym socjalistą – wniósł niezwykłą perspektywę do filmu o katolickim świętym”.

Joffé mówi, że oryginalny tytuł filmu, „There Be Dragons” („Tam będą smoki”), został ukuty już w średniowieczu przez kartografów. Kiedy musieli oni nazywać obszary geograficzne, o których nie posiadano żadnych informacji, posługiwali się zwrotem „Here be Dragons” („tu są smoki”). „Oznaczało to, że nie wiadomo, co się tam znajduje”, wyjaśnia reżyser. „Pomyślałem, że taki tytuł świetnie oddaje sedno tego projektu. Kiedy zacząłem nad nim pracować, zdałem sobie sprawę, że wychodzę poza oficjalnie przyjętą i opisaną mapę, i że zupełnie nie wiem, co tam odkryję”. Gómez-Sancha dodaje, że tytuł ten stanowi również doskonałą metaforę mroków ludzkiej duszy. „Istnieją w nas pewne mechanizmy i odruchy, których nie pojmujemy”, mówi producent. „Chcemy czynić dobro, lecz nie zawsze nam się to udaje. Nie rozumiemy, dlaczego nie pomagamy bliźnim tak bardzo, jak moglibyśmy to robić, nie wiemy, skąd w innych ludziach jest tyle zła. Każdy musi poskromić swoje własne smoki, pokonać życiowe trudności, zarówno te zewnętrzne, jak i wewnętrzne. To bardzo współczesny wątek, nie ograniczający się jedynie do wiary katolickiej”.

„Jak nakręcić film o świętym?”, pyta się retorycznie Joffé. „Ukazując cechy charakteru, dzięki którym stał się świętym, a które rzadko pojawiały się na pierwszych stronach gazet”. Kluczem do sukcesu było nastawienie Josemaríi Escrivy do tematu życia duchowego we współczesnym świecie. To właśnie one doprowadziły go w 1928 roku do stworzenia nowego ruchu Opus Dei (z łaciny „Dzieło Boga”). Inicjatywa ta dosyć szybko rozrosła się do rangi jednej z najbardziej znaczących na świecie organizacji katolickich. Stała się także źródłem wielu inspiracji oraz mitów, w tym tego zawartego na stronicach powieści Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci”. Kiedy Josemaría Escrivá umierał w 1975 roku, Opus Dei była obecna w najdalszych zakątkach świata, a dzisiaj skupia dziewięćdziesiąt tysięcy członków.

Jednakże w latach 30. XX wieku była ledwie znana. I mało kto rozumiał jej założenia. Ci, którzy spotkali się z Opus Dei i jej wizjonerskim założycielem, dziwili się głębokiemu przekonaniu Escrivy, że świętość nie bierze się tylko z poświęcania życia na posługę w klasztorze. Co więcej, nie wymaga nawet bycia księdzem. „Wierzył, że świętość kryje się z czynach codzienności”, wyjaśnia Joffé. „To niesamowite, że w tamtych czasach katolicki ksiądz potrafił powiedzieć na głos, że kontakt z Bogiem można nawiązać również poprzez gotowanie posiłku czy po prostu przebywanie z własną rodziną. Papież Jan Paweł II, który kanonizował Josemaríę Escrivę w 2002 roku, określił go świętym dla przeciętnego człowieka”.

„Chciałem jak najbardziej szczerze i wiarygodnie ukazać jego osobowość”, kontynuuje Joffé. „Czytałem biografie oraz jego pamiętniki i postanowiłem, że będzie to opowieść o człowieku, który dokonuje naprawdę niesamowitych rzeczy tylko po to, by uprościć swoje życie, oddając się w ten sposób Bogu. Ta miłość stała się podstawą jego myślenia, dała mu wiarę w swoje przekonania i niezwykłą siłę ducha. W rolę Josemaríi wcielił się Charlie Cox, który tak mówi o tym wyzwaniu: „Chciałem dowiedzieć się, kim ten facet był w rzeczywistości – odkryć jego prawdziwe oblicze, nie to, w jaki sposób opisują go członkowie Opus Dei”, wspomina aktor.

Joffé zdawał sobie od początku sprawę z kontrowersyjnej natury swojego projektu. Choćby z tego powodu, że za sporą część budżetu odpowiadają członkowie Opus Dei, organizacji założonej przez Josemaríę Escrivę, która w Stanach Zjednoczonych znana jest przede wszystkim z negatywnego wizerunku zapewnionego jej przez Dana Browna w „Kodzie Leonarda da Vinci”. Filmowa opowieść różni się także od standardowych hollywoodzkich dramatów. W jednej z londyńskich gazet pojawiła się nawet informacja, że udział Rolanda Joffé w tej produkcji dowodzi, że reżyser oszalał.

Joffé przyznaje, że członkowie Opus Dei są producentami filmu, ale podkreśla, że miał całkowitą swobodę twórczą, a poza tym stwierdzenie, że Opus Dei jest organizacją niebezpieczną dla świata to wierutna bzdura. „Niezrozumienie działalności Opus Dei bierze się w dużej mierze stąd, że jest to zwarta ideologicznie grupa, która ma pewną władzę nad ludzkimi duszami”, wyjaśnia reżyser. „Jednak z tego, co wiem o Opus Dei, a wiem naprawdę sporo, poszczególni członkowie organizacji prezentują bardzo odmienne poglądy polityczne, ponieważ zasadą założycielską Josemaríi było podkreślenie wolnego wyboru jednostki. W Opus Dei chodzi o kontakt z Bogiem poprzez Kościół Katolicki. Od członków wymaga wiary w doktryny katolickie, ale jako organizacja nie wyznaje żadnych poglądów politycznych”.

Opus Dei została sklasyfikowana jako „osobista prałatura”, co oznacza, że każdy z dziewięćdziesięciu tysięcy członków z całego świata (obojętnie, czy są to księża czy nie), ma określoną przestrzeń w ramach kościoła katolickiego, a sama organizacja posiada własne obrządki i działalność kapłańską. Z powodu tak podkreślonej odmienności – a także wysokiego poziomu prezentowanego przez założone przez członków prywatne szkoły i uczelnie – organizacja jest postrzegana jako potężna i wielce wpływowa, wzbudzając podejrzenia zarówno poza murami kościoła, jak i w strukturach katolickich. Jednakże wizerunek Opus Dei, który został przedstawiony przez Dana Browna, dał organizacji okazję, by wyjść z cienia i pokazać w mediach swoje prawdziwe oblicze.

Dla Joffé kluczowymi motywami „Gdy budzą się demony” są pojednanie oraz przebaczenie – aspekty, które dotyczą każdego z nas (lub przynajmniej mogą dotyczyć) i wykraczają poza bariery narodowe czy kulturowe. „Bardzo bym chciał, by mój film oglądały całe rodziny i zacieśniały w ten sposób łączące ich więzi”, mówi reżyser. „Sam uścisk ręki, położenie własnej dłoni na dłoni bliskiej osoby, świadczy o miłości i przywiązaniu. Mówi: Kocham cię, nawet jeśli wczoraj się pokłóciliśmy, bo jakie to ma znaczenie? Chciałbym, żeby rodzice chcieli po moim filmie ściskać swoje dzieci, mówiąc im, że chcą być częścią ich życia, nieważne, jak się ono potoczy”, kontynuuje podekscytowany Joffé. „Kościół reprezentują jednostki. Chciałbym również pokazać widzom, że Kościół hiszpański przechodził w czasach wojny domowej bardzo trudny okres – budynki płonęły, tysiące księży i zakonnic ginęło na marne. Film opowiada o rzeczach najważniejszych, pokazuje również, że – jakby powiedział to Josemaría – każdy może zostać świętym. Bez wyjątków”.

Wojna domowa wyniszczyła Hiszpanię. Trwała prawie cztery i pół roku i pozostawiła za sobą smutne żniwo w postaci miliona zabitych. Podzieliła wioski, a także całe rodziny. Dziadek Gómeza-Sanchy jeździł w Madrycie taksówką dla republikańskiego generała, ale ledwo udało mu się ujść z życiem przed plutonem egzekucyjnym, kiedy został oskarżony o sympatyzowanie z ruchem nacjonalistycznym. „Pewnej nocy żołnierze włamali się do domu moich dziadków w poszukiwaniu pieniędzy”, wspomina producent. „Babcia była w siódmym miesiącu ciąży, a oni przeszyli jej brzuch bagnetem. Przerażona babcia, leżąc na podłodze, urodziła mojego ojca, na dwa miesiące przed planowanym porodem…”

Gómez-Sancha wychował się na tego typu anegdotach, które pozostawiły w jego umyśle jątrzącą ranę. „Co sprawiło, że moi rodacy zaczęli nagle pałać do siebie taką nienawiścią?”, pyta ze smutkiem producent „Gdy budzą się demony” „W jaki sposób chrześcijański kraj tak bardzo i tak nagle się zdehumanizował? Nie chodziło o rzeczy materialne czy walkę o ziemie, lecz o wizję świata i wyznawane ideały. W jaki sposób wspólna walka o kościół, demokrację i sprawiedliwość społeczną wytworzyła dwa wrogie sobie obozy, które zaczęły walczyć ze sobą na śmierć i życie? Można przeczytać wszystkie książki historyczne świata i nie znajdzie się jednoznacznej odpowiedzi na te pytania…”, dodaje producent. „Wyjście poza przyjęte reguły myślenia jest niebezpieczne, ponieważ nieuchronnie prowadzi do świadomości, że fundamentami cywilizacji rządzą zupełnie inne ideały niż te, w które się zawsze wierzyło”. Gómez-Sancha głęboko jednak wierzy, że „Gdy budzą się demony” oferuje pewne rozwiązanie. „To film o sile przebaczania, o tym, że pojawia się ona w każdym momencie historii ludzkości i potrafi uratować zarówno jednostki, jak i większe grupy”, wyjaśnia z całkowitą powagą producent. „Film pokazuje, że to nie musi się zawsze tak źle kończyć, że ludzie w Izraelu, Palestynie, Bośni czy Ruandzie mogliby żyć inaczej, lepiej”.

Hiszpańska wojna domowa została zainicjowana nieudanym zamachem stanu przeprowadzonym przez hiszpańskich generałów na prezydenta Drugiej Republiki Hiszpańskiej, Manuela Azaña. Nacjonalistyczny zamach wsparła konserwatywna Hiszpańska Konfederacja Prawicy Autonomicznej, monarchistyczna grupa karlistów oraz faszystowscy falangiści. Po zamachu Hiszpania podzieliła się na zwolenników republikańskiego rządu oraz ludzi wspomagających rebeliantów. Wojna domowa stała się szybko sprawą międzynarodową, gdyż dowodzeni przez generała Francisco Franco rebelianci otrzymywali pomoc od faszystowskich Włoch i Niemiec, a republikanie byli wspierani przez komunistyczny rząd ZSRR. Kościół został oskarżony przez republikanów o trzymanie z monarchistami i stroną konserwatywną. Abstrahując od prawdziwości tego stwierdzenia, oskarżenie to stało się samospełniającą się przepowiednią, doprowadzając do podpalania kościołów i mordowania księży. Zabito ponad sześć tysięcy biskupów i księży oraz tysiące katolickich wiernych. W efekcie Kościół został niemalże popchnięty w ramiona nacjonalistów, którzy nadali mu wizerunek krzyżowców walczących w imię Boga. Wojna zakończyła się obaleniem republikańskich rządów oraz dyktaturą Franco, zakończoną dopiero w 1975 roku.

„Ze względu na tak zagorzały antyklerykalizm republikanów oraz identyfikację katolicyzmu z nacjonalizmem, odmowa Escrivy do przystąpienia do którejś z frakcji była tym bardziej niewiarygodna”, mówi Joffé. Reżyser opowiada, że w 1939 roku, kiedy w całej Hiszpanii krzyże stały się pomnikami poległych nacjonalistów, młody mężczyzna powiedział Escrivie, że jego ojciec chce wznieść krzyż na miejscu, gdzie komuniści zabili jego brata. Escrivá odpowiedział: Powiedz swojemu ojcu, że taki krzyż nie będzie krzyżem Chrystusa, lecz nienawiści, ponieważ będzie przypominał jedynie o tym, że walczący po jednej stronie zabijali walczących po drugiej. Musimy nauczyć się przebaczać!” Joffé uważa, że nauczka wyniesiona z hiszpańskiej wojny domowej brzmi następująco: „Obie strony miały chwalebne intencje, ale zapominały się w tym, co chciały osiągnąć, nawet nie próbując zrozumieć swoich oponentów”. Reżyser mówi, że właśnie z tego powodu hiszpańska wojna domowa jest ciągle wspomnieniem tak bolesnym i żywym. „To, co działo się wtedy z hiszpańskimi rodzinami, skłania do zapytania, czy bracia walczący po różnych stronach przestawali być braćmi? A jeśli tak, w jaki sposób świadczy to o podjętych przez nich decyzjach? Jakie ideały każą bratu zabijać brata?”.

Hiszpańska wojna domowa jest metaforą dla wszystkich innych wojen, a także konfliktów i podziałów, które mogą pojawić się w rodzinie. „Filmy osadzone w przeszłości zawsze mnie zaskakują”, dodaje Charlie Cox. „Dlaczego? Bo za każdym razem pojawia mi się w głowie myśl, że to niesamowite, ale oni doświadczali dokładnie tego samego, co my teraz! Nasze problemy powtarzają się z pokolenia na pokolenie i to jest smutne”.

„W przeciwieństwie do Torresa, Escrivá jest postacią o wiele bardziej oczywistą z wizualnego punktu widzenia. Jego wewnętrzna jedność jest ujmowana chociażby poprzez ukazywanie go na tle białych ścian dom, w którym dorastał”, mówi Zanetti. „Wszystkie inne lokacje posiadają jakieś układy bądź wzory, ale dom Josemaríi jest biały. To jedyne czyste miejsce w całym filmie”. Scenograf przyrównuje „Gdy budzą się demony” do wielkiego fresku ukazującego historię Hiszpanii od 1908 do 1982 roku. W ramach tych 74 lat film przeskakuje nie tylko pomiędzy różnymi płaszczyznami czasowymi, lecz także perspektywami bohaterów – widzimy świat oczami Manolo, Escrivy oraz kilku innych drugoplanowych bohaterów.

Większość zdjęć nakręcono w Argentynie, gdzie zimno, deszcz, a także spadający częstokroć grad nie ułatwiały ekipie życia. „Nie przeszkadzało nam to jednak w kręceniu kolejnych ujęć”, mówi Olga Kurylenko, która wcieliła się w węgierską rewolucjonistkę Ildiko. „Wręcz przeciwnie, dzięki temu udało nam się lepiej odzwierciedlić atmosferę wojennej zawieruchy w Hiszpanii”. Ekipa kręciła także dwa tygodnie w Hiszpanii, jeden z nich spędzając w przepięknym małym miasteczku Sepulveda w północnej części kraju. „Przejęliśmy dosłownie całe miasto, z wszystkimi jego wąskimi, brukowanymi uliczkami, po czym przywróciliśmy mu wygląd z 1908 roku”, wspomina Joffé. „Okazało się, że nie tylko mieszkańcy nie narzekali, ale nawet im się taka sytuacja spodobała”.

Kiedy przychodziło do wybierania lokacji lub zajmowania się innymi ważnymi aspektami filmu, producent Gómez-Sancha słuchał się przede wszystkim własnego instynktu. Przykładem, który warto podać, jest wielka scena wojenna, w której siły lewicowców atakują katedrę. Pożądaną lokacją na plan zdjęciowy była wielka katedra w argentyńskim Lujan. „Wyglądało to tak, jakbyśmy chcieli kręcić epicką scenę wojenną w samym centrum Waszyngtonu. Musieliśmy zamknąć teren na 15 dni i zatrudnić około tysiąca statystów, podczas gdy na ekranie wszystko trwa mniej więcej półtorej minuty. Wydałem tysiące dolarów, ażeby uzyskać pozwolenie do kręcenia w tym miejscu”. Pewnego dnia lokalna gazeta opublikowała informację, iż pozwolenie zostało wycofane, ale producent walczył do samego końca i udowodnił, że miał rację .„To najlepsza scena w całym filmie!”, ekscytuje się Gómez-Sancha. „Ten film ma trzy założenia. Po pierwsze, ma być prawdziwym dziełem sztuki. Po drugie, poruszyć ludzi i zmusić ich do refleksji. I po trzecie, jeśli to możliwe, zarobić na siebie”, kontynuuje producent.

Reżyser żywi nadzieję, że film odniesie sukces na każdym z tych obszarów. „Wydaje mi się, że samo zabranie widzów w niemal dwugodzinną podróż po tym niezwykłym świecie, pośród tych wszystkich emocji, sprawi, że widzowie będą doglądali film z zapartym tchem”, mówi Joffé.

CHARLIE COX (Josemaría Escrivá)

Urodził się w Londynie w 1982 roku, wykształcenie zdobył w prestiżowym The Bristol Old Vic Theatre School. Zadebiutował w 2003 roku „Kropce nad i” Matthew Parkhilla. Jego najbardziej znaną rolą jest Tristan w „Gwiezdnym pyle” Matthew Vaughna z 2007 roku. Występował również w „Kupcu weneckim” Michaela Radforda (2004 r.), „Casanovie” Lasse Hallströma (2005 r.) oraz „Wspaniałym roku 1939” Stephena Poliakoffa (2009 r.). Niedawno pojawił się u boku Roberta Carlyle’a w komedii akcji „Kamień przeznaczenia” Charlesa Martina Smitha, zagrał także z Williamem Hurtem, Ethanem Hawke’em i Gillian Anderson w mini-serialu telewizyjnym „Moby Dick”.

WES BENTLEY (Manolo Torres)

Urodzony w Jonesboro w stanie Arkansas, Bentley od ponad dekady zdobywa uznanie w branży filmowej. Świat usłyszał o nim za sprawą roli w „American Beauty” Sama Mendesa z 1999 roku, w którym wystąpił mając 21 lat. Szybko pojawiły się kolejne projekty: „Cena honoru” Shekhara Kapura z 2002 roku, „Gra ich życia” Davida Anspaugha z 2005 roku, „Jonah Hex” Jimmy’ego Haywarda z 2010 roku. Niedługo będzie można go zobaczyć w serialu „Tilda” Billa Londona oraz filmie „Rites of Passage” W. Petera Iliffa.

DOUGRAY SCOTT (Robert)

Szkocki aktor zaczynał karierę w regionalnych teatrach, wybijając się w popularnym brytyjskim serialu telewizyjnym „Soldier Soldier” z 1991 roku. Przełomowym dla Scotta występem okazała się rola skorumpowanego gliniarza w „Twin Town” Kevina Allena z 1997 roku, a amerykańscy widzowie poznali go na dobre dzięki „Długo i szczęśliwie” Andy’ego Tennanta z 1998 roku oraz „Mission: Impossile 2” Johna Woo z 2000 roku. Jego najbardziej znaną rolą jest Ian Hainsworth w popularnym serialu telewizyjnym „Gotowe na wszystko”. Niedawno pojawił się na polskich ekranach jako Arthur Miller w „Moim tygodniu z Marilyn” Simona Curtisa, można go było także zobaczyć w miniserialach „Dzień Tryfidów”, „Father and Son” oraz australijskim „The Diplomat”, a także w filmie „A Thousand Kisses Deep” Dany Lustig.

OLGA KURYLENKO (Ildiko)

Jedna z ciekawszych aktorek młodego pokolenia. Jej kariera rozpoczęła się we Francji, kiedy zadebiutowała jako główna aktorka w „L’Annulaire” Diane Bertrand (2005 r.), a później wystąpiła u boku Elijaha Wooda w „Zakochanym Paryżu” (2006 r.). Największą sławę przyniosła jej rola dziewczyny Bonda w „007 Quantum of Solace” Marca Forstera z 2008 roku. Wystąpiła również w „Hitmanie” Xaviera Gens’a (2007 r.), „Maxie Payne’ie” Johna Moore’a (2008 r.) oraz „Centurionie” Neila Marshalla (2010 r.). W 2010 zagrała u boku Bena Afflecka, Rachel Weisz i Javiera Bardema w nie posiadającym jeszcze tytułu nowym filmie Terrence’a Malicka. Niedługo będzie można ją zobaczyć w kolejnym projekcie Rolanda Joffé „Singularity”. Kurylenko jest również uznaną modelką, która pojawiała się na wybiegach Paryża, Mediolanu, Nowego Jorku oraz Londynu, a także gościła na okładkach takich magazynów jak Elle oraz Vogue.

ROLAND JOFFE (Reżyseria, scenariusz)

Brytyjski twórca, który zaczynał w telewizji, zdobywając między innymi nominację do prestiżowej nagrody BAFTA. Jeden z nielicznych reżyserów, którzy byli nominowani do Oscara za swoje dwa pierwsze pełnometrażowe filmy fabularne. W przypadku Joffé były to „Pola śmierci” z 1984 roku oraz dwa lata późniejsza „Misja”. Ten drugi obraz przyniósł reżyserowi również Złotą Palmę festiwalu w Cannes. Brytyjski twórca od razu został przechwycony przez Hollywood, zyskując szybko solidną reputację w branży. Nakręcił „Projekt Manhattan” (1989 r.), „Miasto radości” (1993 r.) i wywołał wiele kontrowersji swoją adaptacją „Szkarłatnej litery” Nathaniela Hawthorne’a, w której wystąpili Gary Oldman i Demi Moore. Joffé stworzył również serial MTV „Undressed”, który w innowacyjny sposób przyglądał się meandrom ludzkiej seksualności. Ostatnio nakręcił między innymi „Sadystę”(2007 r.) oraz „You and I” (2011 r.). Joffé nie próżnuje i po „Gdy budzą się demony” nakręcił już kolejny obraz, rozgrywający się na przestrzeni setek lat epicki romans „Singularity”.

IGNACIO GOMEZ-SANCHA (Produkcja)

Prezes prywatnej filmy produkcyjnej Mount Santa Fe. Znany i szanowany prawnik finansowy, który współpracuje również z hiszpańskim rządem oraz Unią Europejską. Przed przystąpieniem do branży filmowej pracował na wysokim stanowisku w Clifford Chance, największej europejskiej kancelarii prawniczej i zdobył mnóstwo doświadczeń w kwestiach regulacji finansowych w całej Europie.

IGNACIO NUNEZ (Produkcja)

Partner Gómeza-Sanchy w Mount Santa Fe, również znany prawnik finansowy, a także członek rad nadzorczych wielu międzynarodowych organizacji. Reprezentuje również Stowarzyszenie Producentów Hiszpańskich oraz tamtejszą Federację Właścicieli Kin.

GABRIEL BERISTAIN (Zdjęcia)

Urodzony w Meksyku w rodzinie miłośników teatru. Jego ojciec, Luis Beristain był popularnym aktorem, który pojawił się między innymi w „The Exterminating Angel” Luisa Buñuela z 1962 roku. Pod koniec lat 70. młody Beristain przeniósł się do Europy, z początku pracując jako operator kronik filmowych oraz dokumentalista. W Anglii ukończył prestiżową National Film and Television School, a jego pierwszym ważnym filmem jako autora zdjęć był „Dobry ojciec” Mike’a Newella z 1985 roku. W 1987 roku otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie za zdjęcia do „Caravaggio” Dereka Jarmana, który był dopiero jego trzecim samodzielnym projektem. Kręcił między innymi „K2” Franca Roddama (1991 r.), „Blade: Wieczny łowca II” Guillermo del Toro, „Hiszpańskiego więźnia” Davida Mameta oraz „Strażnika” Clarka Johnsona (2006 r.).

RICHARD NORD (Montaż)

Nominowany do Oscara montażysta za „Ściganego” Andrew Davisa z 1993 roku. Debiutował samodzielnie przy „Biloxi Blues” Mike’a Nicholsa (1988 r.), z którym pracował również jako asystent montażysty przy „Pracującej dziewczynie” (1988 r.). Doświadczenie zbierał także na planach filmów Woody’ego Allena – „Zelig” (1983 r.), „Purpurowa róża z Kairu” (1985 r.) czy „Hannah i jej siostry” (1986 r.). Pracował między innymi przy „Ściganych” Kevina Hooksa (1996 r.), „Jedenastej czternaście” Grega Marcksa (2003 r.) oraz „Sadyście” Rolanda Joffé (2007 r.)

EUGENIO ZANETTI (Scenografia)

Znany i wielokrotnie nagradzany scenograf, reżyser operowy i teatralny oraz powszechnie szanowany malarz i autor dwóch odnoszących sukcesy sztuk, który od ponad 30 lat może szczycić się międzynarodową sławą. Był nominowany do Oscara za swoją pracę przy „Między piekłem a niebem” Vincenta Warda z 1998 roku, zdobywając wcześniej statuetkę za „Czas przemian” Michaela Hoffmana z 1995 roku. Pracował między innymi przy „Linii życia” Joela Schumachera (1990 r.) oraz „Bohaterze ostatniej akcji” Johna McTiernana (1993 r.). W Ameryce Południowej oraz Europie wystawił ponad 40 przedstawień teatralnych oraz operowych, przede wszystkim musicali.

YVONNE BLAKE (Kostiumy)

Zdobyła Oscara w 1971 roku za swoją pracę przy „Mikołaju i Aleksandrze” Franklina J. Schaffnera, była również nominowana trzy lata później za „Czterech muszkieterów” Richarda Lestera. Pracowała między innymi przy „Supermanie” Richarda Donnera (1978 r.), „Jesus Christ Superstar” (1973 r.) Normana Jewisona, „Między piekłem a niebem” Vincenta Warda (1998 r.) oraz „Duchach Goi” Milosa Formana (2006 r.).

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC