FILM

Pokłosie (2012)

Pressbook

„Pokłosie” chwyta za gardło i na zawsze pozostaje w pamięci. Władysław Pasikowski, twórca kultowych „Psów”, powraca w świetnej formie. Nagroda Dziennikarzy na 37. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Zwyczajna wieś.

Zwykli ludzie.

Mroczna tajemnica.

Franciszek Kalina (Ireneusz Czop) po latach emigracji przyjeżdża do Polski, zaalarmowany wiadomością, że jego młodszy brat (Maciej Stuhr) popadł w konflikt z mieszkańcami swojej wsi. Po przyjeździe odkrywa, że przyczyną jest mroczna tajemnica sprzed lat. Skłóceni od lat bracia próbują dojść prawdy. Prowadzone przez nich śledztwo zaostrza konflikt, który przeradza się w otwartą agresję. Ujawniona tajemnica odciśnie tragiczne piętno na życiu braci i ich sąsiadów. Film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami.

„Być Polakiem to być człowiekiem odważnym. Być Polakiem to być człowiekiem, który jest dumny ze swej przeszłości, i nie ucieka przed najtrudniejszymi nawet kartami historii”.

„Pasikowski jest mistrzem thrillera i z całą mocą udowadnia to w „Pokłosiu”. - wp.pl

EKSPLIKACJA REŻYSERSKA

Film opowiada o znaczeniu tradycji i historii. Jest opowieścią o dwóch braciach, którzy w oczach ojca są braćmi „dobrym” i „złym”.

Rzecz dzieje się na wsi, ostoi tradycyjnych wartości i surowej moralności. Jeden brat porzuca dom rodziny, a drugi stoi wiernie na jego straży. Nadchodzi jednak kryzys, który każe zweryfikować dotychczasowe oceny, który także każe inaczej spojrzeć na oficjalną historię i dorobek rodziny, a co za tym idzie wsi, kraju, narodu.

Cicha i spokojna wieś polska, na której wychowali się bracia i która jest modelowym przykładem urody i sielankowości wsi polskiej kryje pod swoją powierzchnią najstraszniejszą i najmroczniejszą tajemnicę – zbiorowy mord popełniony na żydowskich sąsiadach w trakcie II wojny światowej.

I już nie chodzi o to, którego syna ojciec uważał za „złego” a którego za „dobrego”, ale który z synów potrafi właściwie ocenić ojca, a co za tym idzie swoją rodzinę, sąsiadów, naród, kraj, historię tego narodu. Oto jest ciemna karta tej historii, dotychczas pominięta przez kinematografię. Jedna z nielicznych takich kart.

Ten film spróbuje o niej opowiedzieć, przez zwykłych ludzi, z dala od polityki, przez ich elementarną uczciwość i prawość, nikczemność i kłamstwo. Zawsze mamy dane do wyboru. Wybór należy do nas. To jest film o takim wyborze.

***

Nasz film nie jest historią mordu w Jedwabnem. W ogóle nie jest filmem historycznym. To film współczesny opowiadający o reakcjach ludzi na fakt odkrycia śladów wojennych zbrodni popełnionych przez sąsiadów na sąsiadach. Co należy zrobić, gdy dowiadujemy się, że „miły staruszek” z drugiego piętra 60 lat temu grabił i mordował, korzystając z wojennej zawieruchy. Co należy zrobić i jak z tym żyć, gdy miły staruszek był naszym dziadkiem? Czy grzechy poprzednich pokoleń obciążają nasze sumienia i co należy zrobić, żebyśmy my na pewno byli bez winy.

Film nie jest adaptacją książek Tomasza Grossa, ani „Sąsiadów” ani „Strachu”, ani „Złotych Żniw”. Jeśli ma z nimi coś wspólnego, to raczej z histeryczną reakcją społeczeństwa polskiego na ich ukazanie się. Na strach przed spojrzeniem w mrok swojej historii. Historii, w której pomiędzy najjaśniejszymi kartami czai się najgorsza ludzka podłość, małość i tchórzostwo.

Bohaterami naszego filmu są zwykli ludzie, z małej polskiej wioski, w której w czasie wojny popełniono straszliwy mord na żydowskich sąsiadach, a następnie wyparto go z pamięci.

Film jest o przywracaniu nam pamięci, film jest o nas. Naszym rachunkiem sumienia, którego powinniśmy dokonać po wyjściu z kina. - Władysław Pasikowski sierpień 2011

WPROWADZENIE

Scenariusz „Pokłosia” opisuje współczesne dylematy dotyczące tragicznych wydarzeń́ polskiej i europejskiej historii z czasów II wojny światowej.

Latem 1941 roku, po agresji niemieckiej na Związek Sowiecki, przez Europę przetoczyła się fala antyżydowskich pogromów. Były one często inspirowane lub tolerowane przez Niemców, jednak wzięła w nich dobrowolnie udział ludność miejscowa.

Pogromy objęły tereny wzdłuż̇ linii frontu niemiecko-sowieckiego od Łotwy na północy, poprzez wschodnią Polskę, Białoruś, Ukrainę i Besarabię (Mołdawię). Do największych pogromów doszło w Kownie na Litwie i Jassach w Besarabii, ale antyżydowskie wystąpienia miały miejsce w kilkudziesięciu (stu kilkudziesięciu? ich liczba nadal nie jest znana) miastach i miasteczkach.

Antyżydowskie wystąpienia i pogromy miały miejsce również w okupowanych krajach Europy zachodniej (Paryż, Amsterdam, Haga, Antwerpia, Oslo) i wschodniej (Warszawa), a także w krajach sprzymierzonych z Niemcami (Bukareszt).

Te tragiczne wydarzenia znalazły odbicie w literaturze – m.in. w nagrodzonej nagrodą Goncourtów głośnej powieści Jonathana Littela „Łaskawe” („The Kindly Ones”): http://www.nytimes.com/2006/11/07/books/07gonc.html, gdzie znajduje się opis pogromu Żydów przez Ukraińców we Lwowie w czerwcu 1941 roku. Pogromu w Jedwabnem dotyczy np. powieść australijskiej pisarki Diane Armstrong „Podróż zimowa” („Winter Journey”): http://www.dianearmstrong.com/winter.htm.

W 1997 roku ukazała się w Holandii książka Nandy van der Zee o zagładzie tamtejszych Żydów. Nie mówi ona prawie o Niemcach, skupiając się na zagładzie Żydów i ich relacjach z Holendrami.

Polska, kraj, w którym ze względu na przychylne społeczności żydowskiej ustawodawstwo przed druga wojną światową przez wieki mieszkała największa diaspora żydowska, kilkakrotnie większa niż gdziekolwiek indziej w Europie, również była miejscem takich wydarzeń. Przez lata komunistycznej rzeczywistości powojennej objęte niepisanym zakazem mówienia, wydarzenia te wyszły na światło dzienne i stały się przedmiotem narodowej dyskusji dopiero w 2000 roku, kiedy ukazała się książka Tomasza Grossa „Sąsiedzi”. Opowiadała ona o wydarzeniach w Jedwabnem – małym miasteczku, w którym polscy mieszkańcy dokonali pogromu na swoich żydowskich sąsiadach.

Przez Polskę przetoczyła się wówczas wielka debata publicystyczna, polityczna, moralna i psychologiczna, która miała swoje odbicie poza granicami kraju. Dla wielu Polaków, także i tych obeznanych z najnowszą historią, historia ta została przyjęta z poczuciem szoku, często niedowierzaniem i zaprzeczeniem faktom.

Za tą dyskusją poszły prace historyków, którzy poddali dokładnym badaniom nieznane karty historii II wojny światowej. W tym roku pojawiły się dwa pierwsze opracowania historyczno-naukowe: książka dr hab. Barbary Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, „Jest taki jasny słoneczny dzień” oraz prof. Jana Grabowskiego, profesora na wydziale historii University of Ottawa (Kanada) „Judenjagd: Hunting Down the Jews in Occupied Poland, 1942-1945” („Judenjagd. Polowanie na Żydów, 1942-1945. Studium dziejów pewnego powiatu”).

Obie publikacje znów wzbudziły gorącą dyskusję, ale pokazały też jak tocząca się od dziesięciu lat debata przeorała świadomość społeczną: coraz mniej się podważa prawdziwość opisanych w nich wydarzeń, a dyskutuje się o złożonych przyczynach, które do tych wydarzeń doprowadziły. W centrum dyskusji coraz mocniej staje problem, jak należy traktować niechlubne wydarzenia w przeszłości narodu. Historycy są zgodni, że trzeba badać te białe, a raczej czarne karty historii, opinia publiczna jednak jest mocno podzielona, a znaczna część społeczeństwa, zwłaszcza w małych miasteczkach i na wsiach, chciałaby uznać te tematy za przeszłość, do której nie należy wracać.

Scenariusz Władysława Pasikowskiego powstał z inspiracji wydarzeniami pogromu w Jedwabnem, pod wpływem szoku, jakim stała się dla prawie 45-letniego autora, tak jak dla całego polskiego społeczeństwa, świadomość, że Polacy nie byli tylko ofiarami i bohaterami II wojny światowej, ale w Jedwabnem stali także oprawcami swoich żydowskich sąsiadów.

Chyba każdy naród w swojej historii, oprócz chwalebnych i bohaterskich kart, ma także te niesławne, o których chciałby jak najszybciej zapomnieć. „Pokłosie” to w istocie używająca najlepszych filmowych środków i bardzo emocjonująca, niełatwa polemika, która wciąż się toczy w takich sytuacjach, i która w filmie prowadzą dwaj bracia: co powinniśmy zrobić z niechlubną przeszłością? Zapomnieć, i w obawie, że zostanie wykorzystana przez nieprzyjaciół, zakopać na zawsze? Czy też wierzyć, że zło wyciągnięte na światło dzienne traci swą niszczącą moc i staje się źródłem moralnej siły? A może po prostu – pamiętać?

Uniwersalny wymiar tej dyskusji dla wszystkich europejskich narodów, ale przecież nie tylko dla nich, pozwala nam wierzyć, że „Pokłosie”, mimo że będzie filmem niełatwym, jednak będzie filmem ważnym i oglądanym.

Problemowi pogromów poświęcono już liczne opracowania, oprócz wyżej wspomnianych oto niektóre z nich:

KONSULTACJA HISTORYCZNA SCENARIUSZA FILMU „POKŁOSIE”
dr KRZYSZTOF PERSAK
Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu

„Pokłosie” jest scenariuszem filmu współczesnego, nawiązującego do ciemnych kart polsko-żydowskiej historii podczas II wojny światowej. (...) Chociaż scenariusz „Pokłosia” jest bardzo rzetelnie osadzony w realiach historycznych, zamysł autora nie polega bynajmniej na rekonstrukcji żadnego z tych dramatycznych wydarzeń. Akcja filmu toczy się współcześnie, a głównym problemem jest obecna w lokalnej społeczności pamięć o popełnionej zbrodni i jej konsekwencje dla potomnych. (...) Szczególnie poruszającym, mocnym, a zarazem – niestety – prawdziwym wątkiem scenariusza jest kwestia ostracyzmu i agresji wobec tych, którzy – kierowani odruchem moralnym – ową niechcianą prawdę wydobywają na światło dzienne. (...) Zmowa milczenia o zbrodniach i ich sprawcach była jednym z najbardziej uderzających cech powojennych procesów sądowych. Lokalne społeczności w miejscowościach, gdzie Polacy mordowali Żydów, wykazywały niezwykłą solidarność z oskarżonymi. (...) Autor scenariusza bardzo prawdziwie i trafnie potrafił ukazać te uwarunkowania. Wrogość, z jaką spotykają się główni bohaterowie, bracia Kalinowie, mogła i może być bardzo realna. Odnosi się to nie tylko do pierwszych lat po wojnie, ale i do okresu współczesnego. (...) Poruszony w scenariuszu Władysława Pasikowskiego problem ceny, jaką przychodzi zapłacić za złamanie społecznego tabu i upomnienie się o prawdę jest więc jak najbardziej realny. (...) Chociaż scenariusz filmu „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego nie pretenduje do miana rekonstrukcji żadnego konkretnego epizodu historycznego, cechuje go duża zgodność z prawdą historyczną i wysokie prawdopodobieństwo psychologiczne. Jestem przekonany, że to materiał na pasjonujący, ważny i wartościowy film.

- Kiedy dołączył Pan do filmu „Pokłosie”?

Zanim dołączyłem do ekipy, co jak zwykle stało się niemal w ostatniej chwili, ze scenariuszem „Pokłosia” czułem się związany od wielu lat. Nie tyle jako aktor, ale jego czytelnik. Zagorzały zresztą. Gdy kręciliśmy drugą część „Gliny” - spytałem Władysława nad czym pracuje, a on był tak miły i dał mi przeczytać ten tekst. Od początku wiedziałem, że trzymam w ręku bardzo ważną rzecz, że ten film musi powstać.

- Co Pana najbardziej poruszyło w scenariuszu?

Poruszyła mnie nie tyle prawda historyczna, którą znałem z „Gazety Wyborczej”, ale to, jak ta historia wpływa na ludzi, na bohaterów, na mieszkańców tej wsi, w której dzieje się akcja, w końcu na nas czytelników, czy przyszłych widzów. Zawsze budzi to ogromne emocje.

- Jaki był Pana „klucz” do roli?

Władysław powiedział mi, że to trochę taki miejscowy anioł. To chyba ten klucz. Czyli klucz niebieski, ha ha ha! Uczepiłem się trochę tej myśli. Chciałem, żeby to był człowiek „obok”. Najpierw obok, a potem przeciwko wszystkiemu i wszystkim i właśnie to daje mu siły i wiarę, że postępuje słusznie.

- Jak Pan ocenia swojego bohatera?

Rzadko oceniam swoich bohaterów. Wolę żeby to zrobili krytycy, a przede wszystkim widzowie. Nie jest to z pewnością ocena jednoznaczna, bo postawa mojego Józka zmienia się w trakcie tej historii...

- Jakie było największe wyzwanie związane z rolą?

Paradoksalnie największym wyzwaniem nie były dylematy moralne czy zmaganie się z historią bohatera. Dla mnie problemem było uwiarygodnienie Macieja Stuhra w roli małorolnego. Nie wiem, czy wyszedłem z tej walki obronną ręką, ale dokładałem wielu starań.

- Czy dodał Pan coś od siebie do roli?

Scenariusz był piekielnie precyzyjny, a Władysław jest piekielnie precyzyjnym reżyserem. Nie ma więc zbyt dużo miejsca na improwizację. Mam jednak wrażenie, że cieszę się zaufaniem Pasikowskiego, bo pozwala mi na małe niuansiki, które proponuję w niemal każdej scenie. Te niuansiki nadają całej roli ten indywidualny „sznyt” , który jest potrzebny, żeby postać „żyła”.

- Jak układała się współpraca z panem Pasikowskim?

Władysław jest moim ulubionym reżyserem filmowym. Myślę, że gdyby zapytać większość członków naszej ekipy, mieliby podobne zdanie na ten temat. Bezpieczeństwo i higiena pracy - ktoś piszący regulamin, czy podręcznik w tym temacie dla filmowców, powinien opisać styl Władysława Pasikowskiego.

- Jak dostał Pan rolę Franciszka w „Pokłosiu”?

O to należałoby chyba zapytać reżysera. Miałem przyjemność poznać Władysława Pasikowskiego dość dawno. Tuż po studiach zagrałem w jego filmie „Słodko-gorzki”. Potem spotkaliśmy się na planie serialu „Glina”. Być może te doświadczenia wspólnej pracy miały znaczenie przy ostatecznej decyzji obsadowej. Zanim jednak dostałem tę rolę wziąłem udział w zdjęciach próbnych.

- Lektura scenariusza na pewno była dla Pana mocnym przeżyciem...

Za pierwszym razem to były czyste emocje. Przy kolejnych lekturach próbowałem łapać dystans i zrozumieć postawy bohaterów. Powoli zacząłem rozumieć, że podobna historia może dotyczyć każdego człowieka, bez względu na narodowość, wiek czy status społeczny. To po prostu mocne kino o człowieku. Rodzaj narracji, która bardzo mnie porusza.

- Jak Pan ocenia swojego bohatera?

Od początku wiedziałem, że zarówno scenariusz, jak i moja rola wymagają raczej stawiania pytań niż wystawiania ocen. Musiałem sprawdzić, czy mój bohater jest mi choć trochę bliski mentalnie i emocjonalnie. Czy znajdę coś, co nas łączy? W przypadku postaci przeżywających skrajne stany pojawiają się sytuacje, które mogą odpychać, wywoływać instynktowną niechęć. Trudno gra się takie role, bo każdy lubi myśleć o sobie, że jest w porządku. Każdy lubi uważać siebie za dobrego, prawego człowieka. Sądzę, że dopiero w sytuacjach ekstremalnych człowiek odkrywa prawdę o samym sobie. Dopiero wówczas widać, do czego jest zdolny. A „Pokłosie” właśnie takie ekstremalne sytuacje pokazuje. To było ciekawe wyzwanie nie tylko na poziomie aktorskim, ale także osobistych przemyśleń. Generalnie patrzę jednak na „Pokłosie” jak na opowieść o relacjach dwóch braci.

- Jaki był Pana klucz do roli?

Kluczem byli ludzie, których spotyka Franek. Oni go wybudzali… Swoim zachowaniem wywoływali różnorodne emocje i reakcje bohatera. „Pokłosie” to opowieść o odwadze zadawania pytań, również tych trudnych i niewygodnych. I zachęta by zadawać je przede wszystkim samemu sobie. Chociaż przyzwyczajeni jesteśmy do robienia uników i prostych stwierdzeń: „A co mnie to wszystko obchodzi? Nie będę marnował czasu na grzebanie się w przeszłości”.

- Czy dodał Pan coś od siebie do roli? Czy może raczej oparł się Pan wyłącznie na scenariuszu?

Oczywiście miałem swoje pomysły, jak powinienem się zachować i co chcę pokazać. Ale w konfrontacji z planem filmowym często okazywało się, że warto po prostu słuchać reżysera i własnej intuicji, a do kolejnej sceny podchodzić bez ciężaru własnych projekcji. Rozmowy z reżyserem pomagały mi coraz głębiej rozumieć scenariusz, a jednocześnie Franka w całej jego złożoności. W końcu wiedziałem, co powinienem punktować, a czego nie, co jest ważne, a co mniej.

- Jak układała się współpraca z Maciej Stuhrem?

Graliśmy razem po raz pierwszy, ale od razu znaleźliśmy wspólny język. Połączyła nas niemal braterska więź. Po prostu „bracia mleczni”.

- „Pokłosie” zostało nazwane przez media filmem, który podzieli Polaków...

Zdaję sobie sprawę, że film może wywołać kontrowersje. Im więcej jednak gorących reakcji, tym lepiej, bo to skłania do myślenia. Dla mnie „Pokłosie” to opowieść uniwersalna i myślę, że warto dystansować się od definitywnych skojarzeń historycznych i spojrzeć na sprawę oczami Franka. „Wina ojca idzie w syna…” ten cytat z „Wesela” wydaje mi się celny.

- Scenariusz "Pokłosia" czekał długo na sfilmowanie. Jak i kiedy dołączył Pan do projektu?

Jak wiadomo, każdy sukces ma wielu ojców, a więc i ja mam wrażenie, ze już całe wieki temu rozmawialiśmy z Władkiem o niezliczonych polskich kompleksach czy traumach, które mogłyby być tematem przewodnim scenariusza, a potem filmu. Kiedy przeczytałem pierwszą wersje „Pokłosia”, byłem pewien, że to jeden z najlepszych projektów filmowych jakie miałem w rękach i bardzo chciałem zrobić do niego zdjęcia. Jak wiadomo na realizację musieliśmy czekać wiele lat i jestem szczęśliwy, że mimo wielu perturbacji, spotkaliśmy się znowu na planie.

- Jaki był Pana pomysł na stronę wizualną filmu? Na ile miała dopowiadać historię?

Chciałem opowiedzieć tę historię jak najprościej. Prywatnie i dla siebie myślałem o tekście Władka, że jest jak uderzenie pięścią - prosty i skuteczny. Tak też wygląda inscenizacja i, mam nadzieję, zdjęcia.

Myślę też, że obaj chcieliśmy, żeby pokazywane przez nas zdarzenia rozgrywały się w nieco idyllicznym krajobrazie, dlatego dużo w tym filmie słońca i barwy.

- To Pana kolejny wspólny film z panem Pasikowskim. Na pewno świetnie się rozumiecie. Jak układała się współpraca?

Współpraca z Władkiem była, jak zwykle, ogromną przyjemnością. Władek jest reżyserem, który w najdrobniejszym szczególe rozumie materię filmu i potrafi w mgnieniu oka dostosować się do realiów produkcyjnych, co bardzo pomaga w sytuacji, kiedy dysponuje się małą ilością dni zdjęciowych.

- Która ze scen była najtrudniejsza do sfilmowania? Co było dla Pana największym wyzwaniem?

Scena pożaru wymagała od nas bardzo precyzyjnego przygotowania, wiedzieliśmy też , ze będzie bardzo kosztowna. Ambicją Władka było nakręcenie jej w czasie jednej nocy, bez konieczności korzystania z drugiej, którą przewidywał harmonogram. To była trudna noc, ale wszystko nam się pięknie udało.

- A co dało najwięcej satysfakcji?

Źródłem największej satysfakcji jest zawsze dla mnie pierwsza projekcja z widownią, która reaguje pozytywnie, rozmowy z przyjaciółmi, którzy doceniają film i moje własne zadowolenie, a nawet wzruszenie, które przytrafiło mi się przy okazji pokazu „Pokłosia” w Gdyni.

WŁADYSŁAW PASIKOWSKI (scenariusz i reżyseria)

Zadebiutował w 1991 roku filmem „Kroll”, sensacyjną historią dezercji Marcina Krolla (Olaf Lubaszenko) z jednostki wojskowej na kilka dni przed pokazowymi manewrami. Krytycy docenili amerykański styl filmu, dobre aktorstwo i dynamiczną akcję. Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych film został uhonorowany nagrodą za debiut i Nagrodą Specjalną Jury. Rok po „Krollu” powstały „Psy”, a w 1994 roku druga część filmu (podtytuł „Ostatnia krew”). Sensacyjno - kryminalny film, dziejący się w polskich realiach przełomu 1989 – 1990, stał się przebojem kinowym początku lat 90. Pierwsza część przyniosła Pasikowskiemu nagrodę za reżyserię na FPFF w Gdańsku, a czytelnicy „Filmu” przyznali „Psom” Złotą Kaczkę dla najlepszego filmu 1992 roku.

Kolejnym filmem był „Słodko-gorzki”, nakręcony w 1996 roku. Akcja filmu rozgrywa się wśród młodych ludzi - uczniów jednego z liceów. Główny bohater - Mat (Rafał Mohr) po powrocie do kraju dowiaduje się, że jeden z kolegów powiesił się. Po „Słodko-gorzkim” reżyser nakręcił dwa filmy o tematyce wojennej: „Demony wojny wg Goi” i „Operację Samum”. W 2001 roku na ekrany kin wszedł „Reich”. W ostatnich latach współpracował m.in. z Andrzejem Wajdą przy scenariuszu najgłośniejszego polskiego filmu ostatnich lat: „Katynia” w reżyserii Andrzeja Wajdy. W latach 2004-2008 zrealizował z Apple Film Production dwa sezony serialu kryminalnego „Glina”, z Jerzym Radziwiłowiczem i Maciejem Stuhrem w rolach głównych. Obie serie serialu zostały nazwane przez krytyków „najlepszym serialem kryminalnych wszechczasów”, a Jerzy Radziwiłowicz otrzymał Wiktora za najlepszą rolę męską.

ALLAN STARSKI (scenografia)

Syn Ludwika Starskiego, scenarzysty i autora tekstów popularnych piosenek, związanego z kinem przed- i powojennym. Piosenki Starskiego-ojca to m.in. „Zapomniana melodia”, „Skarb” i „Piętro wyżej”.

Autor scenografii do wielu filmów Andrzeja Wajdy. W 1993 r. wraz ze scenografką Ewą Braun został laureatem Oscara za scenografię do filmu „Lista Schindlera” w reż. Stevena Spielberga. Stworzył scenografię do nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes „Pianisty” Romana Polańskiego. W 2000 r. otrzymał Orła, nagrodę Polskiej Akademii Filmowej za scenografię do filmu „Pan Tadeusz” w reż. Andrzeja Wajdy, a w 2003 r. tę samą nagrodę za scenografię do filmu „Pianista” w reż. Romana Polańskiego.

W 1969 r. ukończył studia na Wydziale Architektury Wnętrz ASP w Warszawie. Zadebiutował w 1973 r. scenografią do filmu Ryszarda Bera „Chłopcy”. Wcześniej współpracował przy realizacji filmów „Album polski” (1970) i „Agent nr 1” (1971). W 1976 r. nawiązał współpracę z Andrzejem Wajdą, opracował wówczas scenografię do jego „Smugi cienia”. Od tamtej pory zrealizowali wspólnie wiele projektów, w tym „Człowieka z marmuru” (1976), „Bez znieczulenia” (1978), „Panny z Wilka” (1979), „Człowieka z żelaza” (1981), „Biesy” (1987), „Pierścionek z orłem w koronie” (1993), „Wielki Tydzień” (1995), „Pana Tadeusza” (1999).

Starski jest autorem scenografii filmowych i teatralnych, przy jego udziale powstały „Rozmowy z katem” (reż. Andrzej Wajda, Teatr Powszechny w Warszawie) a także przedstawienia Teatru Telewizji „Czarownice z Salem” Artura Millera (reż. Zygmunt Hubner), „Burza” Strindberga (reż. Andrzej Łapicki), „Wujaszek Wania” Czechowa (reż. Aleksander Bardini).

W 1993 r. otrzymał Oskara i nagrodę Krytyków Filmowych Los Angeles za scenografię do „Listy Schindlera” Stevena Spielberga. Współpracował także z innymi wybitnymi reżyserami - Agnieszką Holland - zrealizowali wspólnie „Europa, Europa” (1990), „Plac Waszyngtona” (1997), Jerzym Stuhrem (1997) – „Historie miłosne”. Jest także autorem scenografii do nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes „Pianisty” Romana Polańskiego.

PAWEŁ EDELMAN (zdjęcia)

Jeden z najbardziej znanych polskich autorów zdjęć filmowych. Nominowany do Oscara, zdobywca Césara i Europejskiej Nagrody Filmowej za zdjęcia do „Pianisty” Romana Polańskiego. Stały współpracownik Władysława Pasikowskiego. Autor zdjęć do filmów Andrzeja Wajdy „Pan Tadeusz”, „Zemsta” i „Katyń”. Za te filmy otrzymał Orła, nagrodę Polskiej Akademii Filmowej. Wielokrotnie nagradzany na festiwalu Camerimage.

Urodził się 26 czerwca 1958 roku w Łodzi. Ukończył kulturoznawstwo na tamtejszym uniwersytecie, a w dalszej kolejności – Wydział Operatorski łódzkiej PWSFTViT (dyplom w 1990 roku).

W 1991 roku po raz pierwszy miał też okazję współpracować z Władysławem Pasikowskim, realizując zdjęcia do „Krolla” (nagroda na FPFF w Gdyni). Później współpracował z reżyserem na planie obu części „Psów”, „Słodko-gorzkiego”, „Demonów wojny wg Goi” (nominacja do Orła), „Operacji Samum” i „Reicha”. Edelman często pracował z Andrzejem Wajdą, triumfując jako autor zdjęć do jego „Pana Tadeusza” (1999, Orzeł), „Zemsty” i „Katynia” (2007, Orzeł).

W latach 90tych jego kariera nabrała tempa i – przede wszystkim – zaczęła rozwijać się na arenie międzynarodowej. W 2001 roku zrealizował zdjęcia do polsko-amerykańskiego filmu Jurka Bogajewicza „Boże skrawki” z Willemem Dafoe (nominacja do Orła), a w 2002 po raz pierwszy współpracował z Romanem Polańskim, jako autor zdjęć do „Pianisty”, czego owocem była Europejska Nagroda Filmowa, nominacja do BAFTA i Oscara, César, Orzeł i nominacja do nagrody Amerykańskiego Stowarzyszenia Operatorów.

Nagrody i prestiżowe wyróżnienia rozsławiły polskiego operatora za oceanem, otwierając mu drzwi do międzynarodowej kariery. Wśród kolejnych realizacji Edelmana znalazł się słynny biograficzny film muzyczny „Ray” (2004, kolejna nominacja do nagrody Amerykańskiego Stowarzyszenia Operatorów) z Jamiem Foxxem w roli Raya Charlesa; „Wszyscy ludzie króla” (2005) z Judem Law, Anthonym Hopkinsem, Seanem Pennem i Kate Winslet oraz adaptacja „Olivera Twista” (2005) w reżyserii Polańskiego. Realizował również zdjęcia do thrillera „The Life Before Her Eyes” (2007) z Umą Thurman.

LILIANA GAŁĄZKA (charakteryzacja)

Absolwenta Millennium FX w Londynie, pracowała m.in. przy: „Zero”, „Rewers”, „Popiełuszko. Wolność jest w nas”, „Janosik. Prawdziwa historia”, „Faceci do wzięcia”, „Kariera Nikosia Dyzmy”, „E=Mc2”, „Avalon”, „Policjanci”, „Sława i chwała”, „Pokuszenie”, „Girl Guide”, „Cwał”, „40-latek. 20 lat później”, „C.K. Dezerterzy”, „Seksmisja”.

Nominowana do Nagrody Słowackiej Akademii Filmowej za charakteryzację do „Janosika. Prawdziwej historii”.

MAŁGORZATA BRASZKA (kostiumy)

Absolwentka Uniwersytetu Łódzkiego. Autorka kostiumów do filmów Filipa Bajona, Juliusza Machulskiego, Jacka Bromskiego, Jana Jakuba Kolskiego, Jerzego Łukaszewicza, Sławomira Kryńskiego.

Laureatka nagrody za kostiumy do dwóch filmów Filipa Bajona: „Poznań '56” na FPFF w Gdyni w 1996 roku oraz „Przedwiośnie” (nagroda na FPFF - Gdynia 2001 oraz nominacja do Polskiej Nagrody Filmowej Orzeł w kategorii najlepsze kostiumy za rok 2001).

JAROSŁAW KAMIŃSKI (montaż)

Jeden z bardziej doświadczonych polskich montażystów, dwukrotnie nagrodzony Orłem, nagrodą Polskiej Akademii Filmowej: w roku 2005 za montaż filmu „Żurek” i w 2006 roku nagrodzony za montaż „Z odzysku”. W 2010 roku nominowany do tej nagrody za film „Jeszcze nie wieczór”.

JAN FREDA (dźwięk)

Jeden z najbardziej doświadczonych i utytułowanych autorów dźwięku w Polsce.

Laureat nagrody za dźwięk na FPFF (za filmy „Rozmowa z człowiekiem z szafy” oraz „Królowa aniołów”). Nominowany do Orła – Polskiej Nagrody Filmowej za filmy „Edi”, „Mistrz” i „U Pana Boga w ogródku”. Stały współpracownik Władysława Pasikowskiego („Demony wojny wg Goi, „Reich”, „Glina”).

JAN DUSZYŃSKI (muzyka)

Absolwent Wydziału Kompozycji w nowojorskiej Juilliard School of Music i Warszawskiej Akademii Muzycznej. Zajmuje się tworzeniem muzyki koncertowej, teatralnej i filmowej. W 2012 roku zdobył nagrody za muzykę do spektakli „Nieskończona historia” w reżyserii Piotra Cieplaka i „Seksualne życie dzikich” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego. Filmy z jego muzyką były prezentowane na wielu międzynarodowych festiwalach, m.in.: w Berlinie, Toronto, Pusan i Karlovych Varach.

IRENEUSZ CZOP (Franciszek Kalina)

Absolwent PWSTTViF w Łodzi, związany z teatrami łódzkimi: Nowym (1994-1996) i (2003), Powszechnym (1996-2001) i Teatrem Jaracza (od 2004 roku).

Wielokrotnie nagradzany za swoje role teatralne: laureat Nagrody im. Aleksandra Zelwerowicza - przyznawanej przez redakcję „ - za sezon 2007/2008 za rolę Makbeta w przedstawieniu „Makbet” Williama Shakespeare'a w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi, dwukrotny zdobywca Złotej Maski: za rolę Antyfolusa z Efezu w „Komedii omyłek” Shakespeare'a w Teatrze Nowym oraz za najlepszą aktorską kreację męską w sezonie 2004/2005 za rolę Clinta w „Blasku życia” i Biffa Lomana w „Śmierci komiwojażera” w Teatrze Jaracza.

Nagrodzony również Grand Prix za rolę Flinta w „Blasku życia” na XLVII Kaliskich Spotkaniach Teatralnych (2007). Rok później miesięcznik „Teatr” przyznał mu nagrodę za rolę tytułową w „Makbecie” w Teatrze im. Jaracza w Łodzi.

W kinie zadebiutował u Władysława Pasikowskiego w „Słodko-gorzkim”, żeby znów spotkać się z nim po latach w serialu „Glina”, uznanym przez krytyków za „najlepszy serial kryminalny wszech czasów” (Jacek Szczerba, „Gazeta Wyborcza”). „Pokłosie” będzie trzecim wspólnym projektem reżysera i aktora.

MACIEJ STUHR (Józef Kalina, brat Franciszka)

Aktor teatralny i filmowy, artysta kabaretowy, felietonista. Urodził się 23 czerwca 1975 roku w Krakowie. Absolwent Wydziału Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wydziału Aktorskiego PWST w Krakowie. Laureat Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego 2008, Ambasador Europejskich Nagród Filmowych EFA.

Na scenie debiutował jeszcze w okresie studiów. Od 2008 roku jest członkiem zespołu Teatru Nowego Krzysztofa Warlikowskiego. Pierwszym spektaklem nowego teatru jest międzynarodowa koprodukcja teatralna „(A)pollonia”, w której zagrał dwie role Orestesa i Agamemnona, co przyniosło mu drugą nominację do Feliksa Warszawskiego w 2009 roku.

Po raz pierwszy Stuhr wystąpił przed kamerą w 1988 roku w dziesiątym odcinku serialu „Dekalog” Krzysztofa Kieślowskiego. Zagrał m.in. Aleksa w „Fuksie” Macieja Dutkiewicza (1999), Kubę Brennera w „Chłopaki nie płaczą” w reżyserii Olafa Lubaszenki (2000) i Kubę w kolejnej komedii Lubaszenki „Poranek kojota” (2001). Wizerunek młodych, bezpretensjonalnych chłopaków udało mu się przełamać kolejnymi rolami - adepta szkoły policyjnej, który uczy się zawodu i powoli dojrzewa przy boku rasowego gliny (w tej roli Jerzy Radziwiłowicz) w mrocznym, kryminalnym serialu „Glina” Władysława Pasikowskiego (2004 i 2008) oraz kamerzysty Mateusza w gorzko-ironicznym filmie Wojciecha Smarzowskiego „Wesele” (2004).

Kolejne filmowe wcielenia to Chwastek we „Francuskim numerze” Roberta Wichrowskiego (2006), Sebastian Tretyn w „Testosteronie” przeboju kinowym w reżyserii Tomasza Koneckiego i Andrzeja Saramonowicza (2007), Janek w „Winie truskawkowym” Dariusza Jabłońskiego - filmie nakręconym na podstawie prozy Andrzeja Stasiuka (2007) oraz Darek Koliba w „Fundacji” Filipa Bajona (2008).

W „33 scenach z życia” Małgorzaty Szumowskiej (2008) - filmie uhonorowanym min. Srebrnym Lampartem na Festiwalu w Locarno, Maciej Stuhr zagrał rolę Piotra, za którą dostał nominację do Orła, nagrody Polskiej Akademii Filmowej oraz podwójną nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego w głosowaniu jury oraz publiczności.

ZBIGNIEW ZAMACHOWSKI (sierżant Włodzimierz Nowak)

Jeden z najwybitniejszych i najpopularniejszych aktorów polskiego kina. Absolwent Wydziału Aktorskiego PWSFTViT w Łodzi. Laureat licznych nagród. Dwukrotnie zdobył Orła, Polską Nagrodę Filmową w kategorii najlepsza główna rola męska (w 2002 roku za występ w „Cześc Tereska” i w 2004 za występ w „Zmruż oczy”). Także dwukrotnie został wyróżniony nagrodą za pierwszoplanową rolę męską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych (w 1994 roku za występ w „Zawrócony” i w 2006 roku za występ w „Przybyli ułani” w „Święta Polskie”).

JERZY RADZIWIŁOWICZ (proboszcz)

Wybitny polski aktor filmowy i teatralny, od lat związany z Teatrem Narodowym w Warszawie, wcześniej w Teatrze Starym w Krakowie. Przez polskich widzów kojarzony jako aktor Andrzeja Wajdy ze słynnego „Człowieka z marmuru” a potem „Człowieka z żelaza”.

Zagrał wybitne role w kinie polskim, ale też francuskim, z Władysławem Pasikowskim spotkał się już dwukrotnie na planie serialu kryminalnego „Glina” i „Glina 2”. Serial został zgodnie uznany przez krytyków „za najlepszy serial kryminalny wszech czasów”, a Jerzy Radziwiłowicz otrzymał za swoją rolę Wiktora.

ZUZANA FIALOVA (Justyna)

Popularna słowacka aktorka. Ukończyła Akademię Filmową w Bratysławie, jest członkiem zespołu Teatru Narodowego. Pracowała z Agnieszką Holland („Janosik. Prawdziwa historia”), Jiri Menzlem („Obsługiwałem angielskiego króla”), Jan Hrebejk („Niedźwiadek”), Vladimirem Michalkiem („Babie lato”). Wystąpiła również w polsko-słowackim „Winie truskawkowym” Dariusza Jabłońskiego.

Zuzana Fialova zdobyła na Słowacji nagrodę za najwybitniejsze dokonania teatralne, do podobnej nagrody była nominowana również w Czechach. Laureatka nagrody OTO dla najlepszej aktorki (nagroda telewizyjna, za wybitne osiągnięcia telewizyjne).

DANUTA SZAFLARSKA (zielarka)

Wybitna aktorka teatralna i filmowa. Występowała w Teatrze Polskim w Wilnie (1939-41), w teatrze podziemnym (1942-43), w teatrze frontowym AK (1943-45), w Starym Teatrze w Krakowie (1945-46) i Kameralnym w Łodzi (1946-49), następnie związana z teatrami warszawskimi: Współczesnym (1949-54), Narodowym (1954-66) i Dramatycznym (od 1966).

Laureatka licznych nagród. Za główną rolę w „Pora umierać” dostała nagrodę za pierwszoplanową rolę kobiecą na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w 2007 roku, Orła, Polską Nagrodę Filmową w kategorii najlepsza główna rola kobieca oraz nagrodę aktorską Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Filmowej „Prowincjonalia”. Występy w „Diabły, diabły” i „Pożegnanie z Marią” przyniosły jej nagrodę za drugoplanową rolę kobiecą na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Orzeł, Polska Nagroda Filmowa w kategorii najlepsza drugoplanowa rola kobieca, przypadł jej za występ w „Ile waży koń trojański?”

ANDRZEJ MASTALERZ (ksiądz Janusz Pawlak)

Aktor filmowy i teatralny. Absolwent Studium Aktorskiego przy Teatrze Dzieci Zagłębia im. Jana Dormana w Będzinie oraz Wydziału Aktorskiego PWST im. Ludwika Solskiego w Krakowie (filia Wrocław). Związany z Teatrem Studio w Warszawie.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC