FILM

Horton słyszy Ktosia (2008)

Horton Hears a Who
Inne tytuły: Dr. Seuss' Horton Hears a Who

Pressbook

"Piętnastego w dżungli,
W pełnym słońca blasku,
Słoń zwany Hortonem
Posłyszał ciąg trzasków".

W pół wieku o opublikowaniu przez Dr. Seussa - amerykańskiego pisarza i rysownika, którego prawdziwe nazwisko brzmiało Theodor Seuss Geisel – jedna z jego najbardziej popularnych książeczek "Horton słyszy Ktosia!" trafia na ekran za sprawą producentów "Epoki lodowcowej". Jest to film niezwykły, pierwszy raz bowiem pobudzające wyobraźnię dziełko Seussa stało się inspiracją do filmu animowanego komputerowo. Dzięki tej technologii "Horton Słyszy Ktosia!" okaże się najbardziej Seussowskim filmem w dziejach.

W filmie, podobnie jak w książce, występuje słoń Horton, który słyszy wołanie o pomoc płynące z odrobiny kurzu. Choć Horton o tym nie wiedział, na tym pyłku mieści się miasto Ktosiowo, zamieszkałe przez mikroskopijnych Ktosiów, którym przewodzi Burmistrz. Wyśmiewany i przeklinany przez sąsiadów, którzy myślą, że postradał zmysły, Horton postanawia ich ocalić, ponieważ "istota pozostaje istotą, niezależnie od tego jak jest mała".

To wyjaśnienie Hortona jest równie proste jak gruntowne i dla wielu wiele może znaczyć. Ale film daje więcej materiału dla przemyśleń, bowiem Horton ma dla swych sceptycznych przyjaciół taką jeszcze uwagę: "Gdybyście wybrali się w kosmos i spojrzeli na nas w dół, my także wydawalibyśmy się wam taką drobiną".

Jest jeszcze życiowe credo Hortona "słoń w 100 procentach wierny", co w pełni oddaje jego uczciwość i determinację w dokończeniu misji znalezienia nowego miejsca dla niezwykłego świata Ktosiowa.

Te filozoficzne deklaracje najlepiej opisują niezwykłą zdolność Seussa do sięgania po tematy trudne i udostępnianie ich każdemu niezależnie od wieku.

Te wszystkie zalety wizji genialnego gawędziarza, w połączeniu z magią komputerowej animacji i talentami aktorów użyczających swoich głosów filmowym postaciom, stały się podstawą nowej komedii adresowanej do widowni w każdym wieku.

Horton wyruszył w swą podróż na duży ekran w 2003 roku, producent Christopher Meledandri, ówczesny szef Twentieth Century Fox Animation, odwiedzając Blue Sky Studios na Wschodnim Wybrzeżu, spotkał Audrey Geisel, wdowę po pisarzu Dr. Seussie, która zawiązała spółkę Dr. Seuss Enterprises, mającą na celu nakręcenie trójwymiarowego filmu animowanego według książki "Horton słyszy Ktosia!". Propozycja Meledandriego dla pani Geisel przekraczała ramy zwykłego interesu. "Ted Geisel był jednym z największych fantastów XX wieku – przyznaje. – Jego książki były częścią mojego dzieciństwa, zawsze też chciałem znaleźć sposób na realizację animowanego cyfrowo filmu według Dr. Seussa".

Książka stała się obiektem zainteresowania filmowców ze względu na swą strukturę narracyjną: "To jedna z kilku książek Seussa podzielona na trzy akty: początek, środek i zakończenie. A poza tym nie bez znaczenia był temat "istota pozostaje istotą, niezależnie od tego jak jest mała" – mówi Meledandri.

Audrey Geisel chciała mieć pewność, że adaptacja pozostanie wierna wobec książki jej męża. Meledandri rozwiał jej wątpliwości, przekonując co do możliwości animacji komputerowej i sukcesów Blue Sky Studios, których "Epoka lodowcowa" i "Epoka lodowcowa 2 – Odwilż" miały wspaniałe postaci, zaś "Roboty" ukazały fantastyczny świat. Te filmy potrafiły przekonać widownię, choć nie były "prawdziwe". Ta sama magia, przekonywał Meledandri, zostanie wskrzeszona na planie "Horton Słyszy Ktosia!".

Aby uwiarygodnić swoje słowa, Meledandri namówił Mike’a De Deo, szefa wydziału rzeźby Blue Sky, do zrealizowania kluczowej sceny z książki, w której Burmistrz trzyma swego syna Jo-Jo nad głową. Okazało się, że to ulubiona scena pani Geisel, która natychmiast polubiła rzeźby. Niedługo potem ruszyła produkcja pierwszego animowanego komputerowo filmu według książek Dr. Seussa. Horton, Burmistrz, Jo-Jo, Kangur – i inne uwielbiane postacie z dżungli i Ktosiowa – wyruszyli w swą drogę do grona filmowych gwiazd.

Aby nadać tej podróży kierunek, studio powierzyło reżyserię Jimmy’emu Haywardowi i Steve’owi Martino. Ten świetnie dobrany duet przeniósł Hortona w świat cyfrowy. Hayward był animatorem przy filmach Pixara "Toy Story", "Toy Story 2", "Dawno temu w trawie", "Potwory i spółka" i "Gdzie jest Nemo", pracował też nad filmem "Roboty". Martino jako scenograf "Robotów" uczestniczył w realizacji pierwszego filmu animowanego, który pokazywał całkowicie wymyślony świat, zamieszkały przez mechaniczne istoty.

Zadaniem Haywarda i Martino było pozostać wiernym tematyce, postaciom i wizji Seussa. Bazowali więc na graficznym opracowaniu jego książek, z rysunków i notatek autora. Dodatkowo filmowcy rozwijali jak tylko mogli technikę komputerowej animacji, łącząc stare i nowe techniki, aby uzyskać nieznaną filmowi fakturę, odnoszącą się jednocześnie do połowy ubiegłego wieku, kiedy książeczka została opublikowana po raz pierwszy. "Stworzyliśmy zwariowany i zabawny świat Seussowskich kolorów i odcieni, zachowując jak najbardziej realistyczną fakturę" – mówi Hayward.

W poprzednich, aktorskich filmach według Seussa twórcy próbowali obejść ograniczenia narzucone przez realistyczną scenografię, ruch czy anatomię. "My nie mieliśmy takich problemów – mówi Hayward – ponieważ to jest film komputerowy. Po raz pierwszy w karierze mogliśmy wkraczać z animacją do wszelkich możliwych miejsc tak jak robił ze swoją wyobraźnią Dr. Seuss".

Horton nie jest podobny do żadnego słonia, jakiego znamy. Jest większy od innych – i to nie tylko ze względu na masę: ma wielkie serce, wielką osobowość i wielki zmysł do zabawy. Poza tym Horton lśni uprzejmością, solidnością i wytrwałością. Mimo licznych przeciwności, śmiechu, krytyki i pogróżek Horton nie ustanie w wysiłkach, by ocalić Ktosiowo. Zawsze jest wierny na 100 procent.

Zdaniem filmowców ostateczny kształt postaci nadał Jim Carey, który użyczył Hortonowi głosu w wersji oryginalnej. "Jim ma tyle ciepła i poczucia humoru, że udało mu się stworzyć takiego Hortona jakiego znamy z książki" – twierdzi Jimmy Harward. A animator Dave Torres dodaje: "Kiedy projektowaliśmy postać, Horton miał małą buzię. Ale kiedy dołączył do nas Jim Carrey, jego postać stała się tak ekspresyjna jak sam Jim".

Podstawową relacją w opowieści jest więź, jaką Horton nawiązuje z Burmistrzem Ktosiowa, którego nigdy nie widział, a który też nie może zobaczyć jego. Mimo to ich związek jest pełen ciepła, przyjaźni i humoru, choć jego stawką jest życie i śmierć. Kiedy Horton stara się ocalić Ktosiowo, Burmistrz – głos wszystkich Ktosiów – ryzykuje wszystko, by przekonać swój elektorat o grożącym mu niebezpieczeństwie.

Dr. Seuss ukazuje Burmistrza jako postać oddaną swym mieszkańcom, ale przede wszystkim swojej rodzinie – żonie i dzieciom. A ma ich niemało: 96 córek i jednego syna. Niekończąca się parada potomstwa, siedzącego na krzesełkach przymocowanych do pasa taśmociągu, który otacza stół tak, by każde z dzieci miało choć krótki kontakt z ojcem przypomina najpiękniejsze sceny z musicali Busby Berkeleya.

Zdaniem reżysera Steve’a Martino, Steve Carell, pamiętany ostatnio z amerykańskiej wersji serialu "Biuro", wnosi w wersji oryginalnej filmu ciepło i humanizm. "Wszystkie postacie kreowane przez Steve’a mają w sobie mnóstwo serca" – uważa Martino. Sam Carell określa swego bohatera jako człowieka miłego, ofiarnego, pełnego dobrych intencji i wewnętrznych zalet. "To typ everymana – faceta, który działa jak potrafi w bardzo trudnej sytuacji". Aktor, będący laureatem Złotego Globu, bez zastrzeżeń przyjmuje filozofię Hortona, że istota jest istotą, niezależnie od tego jak jest mała. "Taka jest prawda o świecie wokół nas – niezależnie od tego jak się między sobą zewnętrznie różnimy, jeżeli wewnątrz mamy poczucie przyzwoitości, troskę i współczucie, wszystko będzie dobrze. Takie jest przesłanie tego filmu i za to go kocham".

Dumą i radością Burmistrza jest jego syn Jo-Jo, najmniejszy z Ktosiów. Burmistrz ma wielkie plany wobec swego maleńkiego synka, przygotowując go do przejęcia rodzinnego dziedzictwa, jakim jest urząd burmistrza, kiedy ojciec przejdzie na emeryturę. Ale Jo-Jo daje wyraźnie do zrozumienia, że nie chce pójść śladami ojca. W zamian milczący młodzian zmierza do czegoś bardzo odmiennego i specjalnego…

Głównym przeciwnikiem starań Hortona – i w rezultacie ocalenia Ktosiowa – jest Kangurzyca, która, jak przypomina film, prawem kaduka ogłosiła się panią dżungli. Jest zgorzkniała i ograniczona, skoro sądzi, że "jeśli tego nie widzisz, to nie istnieje". Konsekwencje filozofii Kangurzycy mogą mieć śmiertelny skutek dla Hortona, Burmistrza i całego Ktosiowa. Ale czy świadczy, że jest zła? Martino nie jest przekonany. "To nie łobuzica, ona to czyni z przekonania – uważa. – Może błądzi, ale nie jest zła".

W pamiętnej scenie Kangurzyca w pełnym majestacie dżunglowego tyrana – wygłasza, a właściwie wykrzykuje kazanie o niemożności istnienia Ktosiowa. Ta sekwencja wymaga nie lada umiejętności głosowych: w wersji oryginalnej tę rolę wykonuje legendarna Carol Burnett. Aktorka nie ma zdania co do charakteru Kangurzycy: "kiedy samemu gra się złoczyńcę, trudno określić jego charakter jako zły. Złoczyńca nie myśli o sobie, czy jest zły. Dostrzega tylko dobro, jest przekonany o prawidłowości swych myśli i uczuć. A jeśli ktoś obok się z tym zgadza, to świat jest piękny. Kangurzyca – dodaje Burnett – jest bardzo uważna i pozbawiona sentymentów. Rządzi dżunglą żelazną ręką. Zdecydowanie zbyt długo trzyma swego synka Rudy’ego w kieszeni (niektóre dzieci uważają, że rodzice traktują je jak więźniów, Rudy to żywy dowód)".

Główny zausznik Kangurzycy to Vlad Vlad-I-Koff, ogromny czarny orzeł o zmierzwionym, potłuszczonym upierzeniu i wielkim zakrzywionym dziobie. Mówi z wyraźnym rosyjskim akcentem. Vlad nie jest geniuszem zła, jest zwyczajnie zły. "Vlad krąży wokół jak jaszczurka czy nietoperz – mówi Jimmy Hayward. – Jego zdaniem wszystko polega na instynkcie. Jego postać to zabawny zbiór najrozmaitszych wpływów. Wygląda jak obwieszony złotem gangster w welurowym garniturze.

Will Arnett (serial "Arrested Development"), który użyczył głosu Vladowi w oryginale, uważa, że to "ptak dość specyficzny – niebezpieczny facet, rewolwerowiec do wynajęcia, postać poza czasem, choć sam myśli, że jest stuprocentowo trendy. Podoba mi się jako mieszanka zadziorności z krańcową głupotą – dodaje Arnett. – To znakomita kombinacja – nie do życia, ale dla komedii w sam raz. W życiu byłoby mu z tym trudno. Ale ja akurat lubię hardych ludzi, którzy nie zdają sobie sprawy, jakich głupków z siebie robią".

Vlad być może nie jest najostrzejszym dziobem w dżungli, ale to właśnie on stanowi główne zagrożenie dla Hortona i Ktosiowa. Vlad potrafi wzlatywać i zlatywać z drzewa z szybkością odrzutowca – niemal słychać silnik, a w pewnej chwili ściga Hortona po całej dżungli. "Zaprojektowaliśmy tę scenę na wzór filmu grozy – mówi Harward. – Nie ma w niej krwi i budowania nastroju grozy, jest natomiast balansowanie między śmiechem i niespodzianką".

Szefem klanu Wickershamów jest Yummo, któremu głosu użycza w oryginale laureat nagrody Tony, Dan Fogler. "Jestem z Brooklynu - mówi Fogler – a Yummo jest brooklyńczykiem w każdym calu".

Oprócz wielu przeciwników Horton ma też przyjaciół. Jego najlepszym kumplem w dżungli jest mysz Morton, która próbuje przemówić Hortonowi do rozsądku: "Gadasz do koniczyny, a to nie wygląda dobrze" – ostrzega przyjaciela. Komik Seth Rogen, który w wersji oryginalnej użycza mu głosu, mówi: "Morton jest zbyt wrażliwy, by wywierać presję. To neurotyk, w dodatku niezbyt pewny siebie".

Wracając do Ktosiowa: kiedy Burmistrz próbuje przekonać Ktosiów o nadchodzącym niebezpieczeństwie, jego żona i matka 97 dzieci próbuje utrzymać porządek w domu. Jej nieporadność zapewne rozbawi wszystkich rodziców tak jak rozbawiła Steve’a Martino: "Mam dwoje dzieci i traktuję to jak wyzwanie – mówi. – A wyobraźcie sobie blisko setkę!". W rolę Burmistrzowej wcieliła się Amy Poehler, poza ekranem żona Willa Arnetta, czyli Vlada Vlad-I-Koffa, która potraktowała postać z właściwą tej postaci ironią.

"Zagrałam wiele wariatek w swojej karierze – dodaje Poehler. – Wiele postaci, które upadały i powstawały, ale Sally jest bardzo stabilna. Trzyma swego męża przy ziemi i tak musi, bo to ona jest prawdziwą głową tej wielkiej rodziny. Jest tubą swego męża, ale też martwi się o niego: czy przypadkiem nie popada w szaleństwo, biegając w kółko i ostrzegając o bliskiej zagładzie?".

Wątpliwości Sally nie są bezpodstawne, źle się bowiem w Ktosiowie dzieje. Aby potwierdzić swoje podejrzenia, Burmistrz zwrócił się do dr Mary Lou LaRue, zwariowanej, ale myślącej badaczki z miejscowego uniwersytetu. Dr LaRue nosi grube okulary ochronne, ma fioletową palmę włosów i żadnych manier. Interesuje ją jedynie nauka. Isla Fisher, która użyczyła jej głosu w wersji oryginalnej, zauważa, że Mary Lou jedynym Ktosiem (oprócz Burmistrza), który "w pełni rozumie konsekwencje nagłych zmian klimatycznych w Ktosiowie [na skutek niebezpiecznej podróży Hortona przez dżunglę]. Ona też jako pierwsza potwierdziła obawy Burmistrza dotyczące potencjalnej zagłady".

Od mądrych do… niezbyt mądrych. Oto Wickershamowie, małpi klan o znajomej mentalności ludzkiego gangu. "W zasadzie to zabawni faceci – mówi Harward. – Nie są klasycznymi łobuzami, ale kiedy Horton wpada w kłopoty, bardzo to ich cieszy. Żyją po mrocznej stronie ludzkiej natury".

Aby dotrzymać obietnicy utrzymania filmu w stylu dzieł Dr. Seussa, przekładając jego słowa i rysunki na język pełnowymiarowego filmu, Jimmy Harward i Steve Martino udali się do Geisel Library na Uniwersytecie San Diego, gdzie przechowywane są rękopisy pisarza. Szukając reguł, według których pracował Seuss, filmowcy studiowali oryginały jego prac, a nawet notatki na marginesach. Mówi Steve Martino: "Szczególnie zaintrygowało mnie kilka rzeźb autorstwa Seussa, które podpowiedziały nam jak przekładać jego obrazy na trzy wymiary. Znaleźliśmy też uwagi na temat koloru, kształtu i faktury, które wykorzystaliśmy w filmie. Traktując dzieła Dr. Seussa jako inspirację, powoli wchodziliśmy w świat wyobraźni autora. To okazało się zaraźliwe, wkrótce obracaliśmy się w kręgu wizualnego słownika Seussa. Mogliśmy na przykład cyfryzować pęk włosów Ktosia i pytać się siebie, dlaczego zrobiliśmy to w style Seussa? Wkroczenie w jego świat inspirowało naszą wyobraźnię".

Na podstawie przestudiowanych dzieł Seussa Martino stworzył przewodnik dla innych filmowców i animatorów, określający reguły przekładania literackiego pierwowzoru na trójwymiarowy język komputerowej animacji. "Mogliśmy ustawić naszą kamerę w stworzonym przez nas trójwymiarowym świecie i osiągnąć dowolną głębię" – zauważa Martino.

Seuss lubił zaskakiwać czytelników małą ilością detali i odbiegającym od normy tłem. Kluczem do sukcesu w przełożeniu jego dzieł na język komputerowej animacji było nadanie tym detalom i tłom sensu i humoru. Swoje podejście filmowcy nazwali "logiką Seussa", która polega na przypisaniu każdemu zwariowanemu gadżetowi właściwego miejsca w tym świecie.

Ktosiowo, miasto spoczywające na drobinie pyłu, który wylądował na koniczynie, pod wieloma względami nie różni się od naszej codziennej egzystencji: ludzie chodzą do szkół, do pracy i na zakupy. Ale praca w Ktosiowie może polegać – jak to określił Harward – "na leżeniu na kanapie cały dzień i zajadaniu cukierków".

Sposoby transportu w Ktosiowie łączą humor z użytecznością. Wielowarstwowe ulice są pełne pojazdów, wrotkarzy i rowerzystów na monocyklach, by wspomnieć niektóre tylko sposoby poruszania się Ktosiów. "Jeśli tylko jest jakiś sposób przemieszczenia się z miejsca na miejsce, chcemy uczynić go w sposób najbardziej interesujący i zabawny zarazem" – mówi Martino. Na przykład skarpetkowóz – pojazd poruszający na czterech nogach w skarpetkach – był ulubieńcem filmowców. Doskonały w strefie szpitali i bibliotek - wszędzie, gdzie milczenie jest złotem. Innym faworytem był łóżkowóz. "Oszczędza mnóstwa kroków z rana – mówi Harward. – Można sobie poczytać w drodze do pracy lub dospać jakiś sen".

A jeśli to was nie zadowala, zawsze możecie skorzystać z wielkiej procy Jo-Jo, której używa w drodze do starego obserwatorium, które w tym opowiadaniu pełni istotną rolę. Najpierw Jo-Jo dosiada monocykla, potem pedałuje w kierunku odwrotnym od zamierzonego celu, naciągając w ten sposób gumę, by w końcu wystrzelić siebie prosto w stronę docelowego obiektu.

A co z rekreacją, choćby z tenisem? Tu także rządzi zabawa i wyobraźnia. "Dr. Seuss nigdy nie zmierzał prostą linią z punktu A do punktu B, z czego odczytaliśmy, że Ktosie nie korzystały z normalnego kortu tenisowego – mówi Harward. – Pomyśleliśmy więc, dlaczego by nie przenieść połowy kortu w inne miejsce i połączyć jej z drugą połową jakimiś szalonymi schodami?".

Także grawitacja nie jest czymś ważnym w Ktosiowie, gdzie zewnętrzne schody pną się bez poręczy w niebo i gdzie Ktosie bez przeszkód wędrują po ścianach wielkich budynków. "Nie można się zranić w Ktosiowie – wyjaśnia Harward. – Wszak zranienie się nie jest zabawne".

Nawet w sytuacji, kiedy Harward, Martino i ich zespół rysował oryginalną dekorację, starano się, by widzowie nie poczuli się poza światem Dr. Seussa. "Staraliśmy się ożywić w widzach pamięć książki Seussa" – przyznaje Martino. W książce Ktosie, na przykład, wyglądały jak robaki, miały okrągłe głowy. Aby stały się bardziej ekspresyjne, filmowcy zaostrzyli im rysy twarzy i dorysowali brwi.

Osobnym problemem okazała się dżungla, której Seuss w książce zwyczajnie nie narysował. "Ponieważ dżungli w książce nie było, musieliśmy stworzyć ją sami" - zauważa scenograf Thomas Cardone. Filmowa dżungla nie przypomina jednak innych filmowych dżungli. Ale nawet tu przydała się inspiracja Seussa. "Zaczęliśmy od wykorzystania palety barw, wykorzystywanej przez pisarza – wyjaśnia Steve Martino. – W ruch poszły odcienie czerwieni i błękitu i inne dziwne kolory, dalekie od zieleni, w jakiej zwykle wyobrażamy sobie dżunglę. Każdy liść został narysowany charakterystyczną dla Seussa asymetryczną kreską, ale z zaznaczeniem żyłek". Dodaje Cardone: "Kiedy lepiej przyjrzeć się drzewom malowanym przez Seussa, każde z nich jest cięższe z jednej strony i wygląda inaczej, gdy patrzeć na nie pod różnymi kątami".

W Ktosiowie futro jest czymś więcej niż włosianym płaszczem pokrywającym skórę – jest krzykiem mody. Wszystkie ubrania w małym miasteczku są wykonane z futra. W Blue Sky Studios sylwetkę Ktosia określono jako "fistaszek" – nagi Ktoś pod marynarką, żakietem, koszulą czy sukienką z futra. Rezultatem jest bardzo wystylizowany obraz futra.

Pomysł futra jako wyrazu mody pochodzi prosto od Dr. Seussa. "W jego książkach widać wielką estymę dla futra – zauważa Hayward, który nie obawia się własnych wspomnień z dzieciństwa. – Pamiętam rysunek z książkowej wersji "Hortona" z Kłosiem, ubranym w koszulkę z futra. Z miejsca pokochałem tę postać, być może dlatego, że na koszulce był mój inicjał, H" – dodaje ze śmiechem.

"Ktosie idą do fryzjera i każą sobie wystrzyc nowy strój – wyjaśnia Martino. A co jest ostatnim krzykiem mody w Ktosiowie? "Kitki z tyłu głowy są bardzo duże – dodaje. – Zobaczycie mnóstwo odkrytych szyi i wielkie kołnierze".

Wszystko od modnych kolekcji po stroje robocze jest dziełem Ktosiowego fryzjera – oraz zespołu specjalistów Blue Sky Studios od futer i modelowania. Wszystkie futra są dziełem specjalnej technologii, opracowanej w wydziale efektów komputerowych. Stosowne urządzenie, najszybsze i najbardziej zaawansowane w swojej klasie, pozwala filmowcom manipulować zarówno futrem, jak i całym otoczeniem, dając wrażenie pracy na prawdziwym planie filmowym, gdzie operuje się prawdziwym światłem na prawdziwych materiałach. Dzięki tej technologii uzyskuje się wręcz namacalny efekt trójwymiarowości.

To samo urządzenie umożliwia multiplikację pokrytych futrem postaci aż do scen zbiorowych z udziałem tysiąca Ktosiów. Ale największym wyzwaniem dla zespołu było stworzenie pola pokrytego pół miliardem koniczynek. W kluczowej scenie filmu Vlad porzuca odebrany Hortonowi kwiat, do którego przyczepił się pyłek z Ktosiowem, nad takim polem z pięciuset milionami kwiatków, rozciągającym się po horyzont. Horton sprawdza każdą koniczynkę, co najlepiej uzmysławia, czym jest szukanie igły w stogu siana.

To kluczowy moment zarówno w książce Seussa, jak w filmie Jimmy Haywarda. "To wielka scena w książce, kiedy Horton krzyczy "nie!", widząc jak kwiatek z Ktosiowem opada na morze koniczyny" – mówi. Harward, podobnie jak miliony innych czytelników, nie mógł się doczekać, co będzie po przewróceniu strony – tę chwilę zapamiętał do dziś. Kiedy Horton uświadomił sobie, co się stało, "obróciliśmy kamerę wokół osi, nie tyle, by mu pokazać jak wielkie jest to pole koniczyny, ile by stworzyć wrażenie przewracania strony" - wyjaśnia reżyser.

Zaletą technologii opracowanej w Blue Sky Studio jest także możliwość użycia algorytmu., który umożliwia filmowcom pokazanie, jak pole koniczyny faluje pod wpływem wiatru – tak samo jak pola pszenicy w Kansas.

Ta najważniejsza koniczyna, do której przyczepiło się Ktosiowo, została wykonana z miliona płatków. Pozostałe koniczynki, które "grają" w pierwszym i drugim planie filmu mają przeciętnie po 50 tysięcy płatków.

Aby oddać pełnię cudownych im pobudzających wyobraźnię światów Dr. Seussa, filmowcy musieli rozciągnąć możliwości animacji do granic, które oddawałyby charakter postaci nic nie ujmując z ich wiarygodności.

Wykorzystanie technik "ściągania i rozciągania" najlepiej widać w krańcowo odmiennych scenach z Hortonem i Burmistrzem. W tradycyjnej dwuwymiarowej animacji, ściąganie i rozciąganie postaci nadaje im elastyczności i dynamiki. Ale Harward, Martino i specjaliści z Blue Sky podnieśli tę technikę na nowy poziom.

Nie ma pewnie sceny lepiej demonstrującej zalety nowej techniki niż ta, kiedy Horton, trzymając trąbą koniczynę, próbuje przejść po małpim bambusowym moście rozciągniętym nad głębokim wąwozem. W tym samym czasie Burmistrz idzie do dentysty, który szykuje dla niego wielką strzykawkę. Obie sceny odbywają się w tym samym czasie i są montowane naprzemiennie, jakby każdy krok Hortona wywoływał równie emocjonalną reakcję Burmistrza.

W tej sekwencji filmowcy skorzystali z technik ściągania i rozciągania, by spłaszczyć nieco tułów Hortona – jakby pięciotonowy słoń (i wieczny optymista) poczuł się lżejszy niż cokolwiek, wierząc, że potrafi przemknąć po moście niczym balonik. Nie trzeba dodawać, że te nadzieje Hortona nie do końca okazały się prawdziwe. Kiedy Horton kuli się jak to tylko możliwe, pozostawiając za sobą łamane każdym swoim krokiem deski mostu, dentysta zamiast w usta trafia igłą w ramię Burmistrza. Dzięki możliwościom animacji ramię Burmistrza wyciąga się na trzy metry, a kiedy urzędnik wraca do biura, jego przedłużona dłoń chlasta przypadkowych przechodniów po twarzach. Harward przypomina, że tę scenę wymyślił Jim Carrey. Aktor zapytał: "Do jakiego z najgorszych z możliwych miejsc możesz trafić, kiedy słoń będzie przenosił cały twój świat?". I szybko sam odpowiedział na to pytanie: "U dentysty, szykującego się do znieczulenia!".

Techniki "ściągania i rozciągania" wykorzystane zostały także przy efekcie "plamy", kiedy nogi postaci ruszały się tak szybko, że zlewały się w plamę – zupełnie jakby było ich dwa albo trzy razy więcej.

Już samo słowo "słyszy" użyte w tytule sprawia, że w filmie "Horton słyszy Ktosia!" oprawa dźwiękowa i muzyczna stanowi jeden z kluczowych elementów dzieła. "Koncepcja filmu opiera się na dwóch postaciach, które nigdy się nie spotykają, a mogą jedynie się usłyszeć – dowodzi Harward. – Każda z nich musi uwierzyć w to, co słyszy. I jeśli to nie byłoby świetną podstawą znakomitej oprawy dźwiękowej, to już nie wiem, co mogłoby być lepsze".

Trudny, choć miejscami majestatyczny mariaż opracowania dźwiękowego i muzyki "Horton słyszy Ktosia!" zawdzięcza talentowi dwukrotnie wyróżnionemu Oscarem twórcy opracowania dźwiękowego Randy’emu Thomowi ("Iniemamocni", "Pierwszy krok w kosmos"), który pracował także przy takich filmach jak "Poszukiwacze zaginionej arki" czy "Rabatuj", oraz kompozytorowi Johnowi Powellowi, mającemu w swym dorobku muzykę do "Shreka", "Tupotu małych stóp", "Epoki lodowcowej II" oraz trylogii "Bourne’a".

Thom i Powell rozpoczęli współpracę w wyjątkowo wczesnym stadium projektu. "Dyskutowaliśmy z twórcami już na rok przed premierą – przyznaje Thom. – Uznaliśmy, że film jest wyjątkowy pod względem zastosowania dźwięku. Choćby dlatego, że wymaga współpracy kompozytora z twórcą oprawy dźwiękowej, dlatego też tak ściśle współpracowaliśmy".

Thom postanowił przygotować uszy widowni do innej percepcji dźwięku, przewidując, że mało kto uwierzy, że mikroskopijna istota i pięciotonowy słoń będą się w stanie wzajemnie usłyszeć. Dlatego pierwszemu kontaktowi między Hortonem i Burmistrzem towarzyszy cała plejada dźwięków. Kiedy pyłek frunie niesiony powietrzem, widzimy dryfujących Ktosiów wzywających pomocy. Filmowcy cały czas zmieniają punkty widzenia. Raz jest punkt widzenia Hortona, którego ogromne uszy wychwytują "mikroskopijne" dźwięki dochodzące z pyłku, innym razem zaś powietrznego Ktosiowa, z którego dochodzą okrzyki zachwytu.

Szukając kontaktu z kimkolwiek, od kogo dochodzą te cichutkie dźwięki, Horton trąbi "Hello!" do drobiny kurzu. Śledzimy falę dźwiękową zbliżającą się do pyłku niczym statek kosmiczny do Ziemi. Dosięga koniczyny, przebija się przez chmury i znika w wielkim kominie, wędrując przez labirynt przewodów, zanim nie wypłynie z kanału ściekowego przed biurem Burmistrza.

Kiedy głos przedziera się przez atmosferę, Thom moduluje go na kilka sposobów, zmieniając barwę i tworząc coś, co sam nazywa “trelem" – a wszystko po to, by uczynić falę dźwiękową widzialną. Kiedy dźwięk przechodzi rurami, Thom dodaje mu garść stuków i puków oraz innych metalicznych odgłosów, towarzyszących słoniowemu "hello!".

Dla widowni jest to chwila pełna zabawy, zaś dla Hortona – pełna zdziwienia. "Znajdujemy się na styku różnych dziwnych sił kosmicznych – tłumaczy Horton Burmistrzowi. – Spotkały się dwa krańcowo odmienne światy. Mój ogromny i twój minimalny, a jednak udało się nam nawiązać kontakt!".

Dźwięk gra też główną rolę w punkcie kulminacyjnym filmu, kiedy wszyscy Ktosie zbierają się razem, by wspólnie wznieść wrzawę, jaką będą mogli usłyszeć ci, którzy mogą im pomóc w ocaleniu przed zagładą. Wszyscy krzyczą: "Tu jesteśmy! Tu jesteśmy", a pomoc przyjdzie z najmniej spodziewanej strony – Jo-Jo, syn Burmistrza, dzięki swemu symfonfonowi – cudownemu instrumentowi, czułemu na dźwięki niemuzyczne – stworzy wielowarstwową symfonię wielkiego miasta.

Kiedy filmowcy zakończyli pracę nad filmem, wdowa po pełnym fantazji pisarzu Audrey Geisel zwierzyła się, że mąż marzył o sfilmowaniu "Hortona" jako pełnometrażowej animacji. "Zapewne teraz powiedziałby – wyznała – że "Horton miał tak wielkie serce jak sam był wielki, a temu filmowi przytrafiło się to samo".

Jimmy Hayward (Reżyseria)

Zanim podjął pracę w Blue Sky Studios, gdzie jako scenarzysta i współreżyser pracował nad filmem "Roboty" oraz zadebiutował jako główny reżyser filmu "Horton słucha Ktosia!", uczestniczył w realizacji pierwszego serialu tv, opartego na animacji komputerowej "ReBoot". Pracował także nad filmami "Toy Story", "Toy Story 2", "Dawno temu trawie", "Potwory i spółka", "Gdzie jest Nemo?". Prowadzi również działalność edukacyjną oraz współpracuje jako konsultant przy serialach produkowanych przez MTV.

Steve Martino (Współreżyseria)

Od 1981 roku zajmuje się animacją komputerową, ukończył nawet specjalistyczne studia w tym kierunku. Jego prace na potrzeby reklamy zdobyły szereg prestiżowych nagród. Od 1987 pracuje nad efektami wizualnymi w studiu MetroLight, wyróżnionym Oscarem za efekty specjalne w filmie "Pamięć absolutna", osobiście zajmuje się łączeniem animacji komputerowej z filmem aktorskim. W 1994 przechodzi do 7th Level Studios, by pracować nad grami wideo i komputerowymi, potem w Click 3X LA eksperymentuje z systemem IMAX, by wreszcie w 2002 roku związać się ze studiem Blue Sky, gdzie pracował nad scenografią do filmu "Roboty", opracowując jednocześnie jego kampanię promocyjną. "Horton słucha Ktosia!" jest jego reżyserskim debiutem.

Cinco Paul (Scenariusz)

Absolwent Uniwersytetu Yale oraz wydziału scenopisarskiego Uniwersytetu Południowej Kalifornii. Razem z Kenem Daurio jest autorem scenariuszy: "Bubble Boy" (tv: "Balonowy chłopiec"), "Śnięty Mikołaj 2", "College Road Trip", "Horton słyszy Ktosia!".

Ken Daurio (Scenariusz)

Zadebiutował jako realizator filmów animowanych już jako dziewięciolatek, zaś jako uczeń liceum zaczął realizować wideoklipy. Mając na koncie ponad 100 teledysków napisał wraz z Cinco Paulem swój pierwszy profesjonalny scenariusz fabularny. Ich dorobek obejmuje filmy: "Bubble Boy" (tv: "Balonowy chłopiec"), "Śnięty Mikołaj 2", "College Road Trip", "Horton słyszy Ktosia!".

John Powell (Muzyka)

Kompozytor i muzyk angielski, wieloletni członek zespołu The Fabulistic. Współpracę z filmem zaczął od telewizyjnych reklamówek, uczestniczył też w nagrywaniu ścieżek dźwiękowych do filmów "Into the West" (tv: "Na zachód") i "Biały kieł". Miejsce wśród popularnych autorów muzyki filmowej zapewnił sobie dzięki filmowi Johna Woo "Bez twarzy". Inne tytuły (wybór): "Horton słyszy Ktosia!", "Jumper", "P.S. Kocham Cię", "Tupot małych stóp", "Lot 93", "X-Men: Ostatni bastion", "Epoka lodowcowa 2: Odwilż", "Mr & Mrs Smith", "Roboty", "Krucjata Bourne’a", "Stealing Sinatra" (video i tv: "Porwanie Sinatry"), "Włoska robota", "Dwa tygodnie na miłość", "Goście w Ameryce", "Wyścig szczurów", "Droga do Eldorado", "Uciekające kurczaki", "Podróż przedślubna", "Mrówka Z".

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC