Generał i Teresa pracują w hucie szkła na Dolnym Śląsku. Generał jest kierownikiem czy może dyrektorem, ma żonę i synka. Nieformalnie przewodzi grupie złożonej z czterech wiernych chwatów. Mężczyzna nie wierzy w Boga. Sam lubi karać i pouczać. To przez niego Teresa została porzucona przez męża, który na dodatek zabrał dzieci. Kobieta pracuje przy czyszczeniu i pakowaniu gotowych wyrobów. Jej uroda i bezbronność niebywale podniecają Generała, który nie waha się skorzystać z przewagi, jaką daje mu zajmowane stanowisko.
Łukasz Barczyk musiał zaprzedać diabłu duszę, skoro udało mu się namówić Jana Frycza, Andrzeja Chyrę i Stanisławę Celińską do zagrania w "Nieruchomym poruszycielu". Takiej chały dawno nie pokazywano w polskich kinach na normalnych seansach. Od strony wizualnej film przypomina dziwaczny sen. Z dobijającą tylną projekcją widoczną w scenach jazdy samochodem. Karina Kleszczewska, autorka zdjęć, posłużyła się kuriozalnymi najazdami kamery i nienaturalnym światłem. Jej praca to próba poruszenia fotografii wzorowanych na pracach Roya Stuarta. W "Nieruchomym poruszycielu" można więc zobaczyć dwa czy trzy świetne kadry, ale cała reszta straszy siermiężną erotyką. Między Fryczem (Generał) a Marietą Żukowską (Teresa) nie ma mowy o żadnej chemii. Seksualne napięcie budują jedynie zbliżenia białych majtek bohaterki.
Problem molestowania w miejscu pracy stanowi pretekst - grubymi nićmi szyty - do pokazania gołej Żukowskiej. Młoda aktorka jest bez wątpienia atrakcyjną kobietą. Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć ją w towarzystwie pośladków Frycza, proszę bardzo. Król jest nagi; "Nieruchomy poruszyciel" to totalne dno.