FILM

Incepcja (2010)

Inception

Recenzje (2)

"Incepcja" to niezwykłe połączenie siły wyobraźni i rozumu. Najbardziej rewolucyjna rzecz w kinie od czasu "Matriksa". Film, który pobudza umysł, oddziałuje na emocje i robi małe zamieszanie w naszym systemie wartości. Nie chcę jednak, by zabrzmiało to zbyt górnolotnie, najnowsze dzieło twórcy "Memento" (i ostatnich "Batmanów"), nie jest bowiem jakimś wydumanym, przeintelektualizowanym tworem okraszonym ładnymi efektami. Inteligentna rozrywka wydaje się może banalnym, ale doskonale trafnym określeniem.

Podobnie jak historia ukazana w "Incepcji" tak i samo dzieło rozgrywa się na wielu poziomach i płaszczyznach. Z jednej strony to gigantyczna, wysokobudżetowa, onieśmielająca wizualnym aspektem produkcja (i to bez 3D!). Przepiękny obraz, który imponuje rozmachem a zarazem dbałością o detale. Z drugiej mamy głębszą opowieść, w której reżyser ośmiela się kwestionować rzeczywistość jako taką. Bawi się w kotka i myszkę z naszymi myślami i refleksjami, zastawia pułapki, skłaniając do nieustannej gonitwy. To także kawał solidnego kina sensacyjnego, ze zwrotami akcji, fantastycznymi pościgami i strzelaninami. Jest też miejsce na humor oraz wątek miłosny, choć przedstawiony w zupełnie niebanalnym, ahollywoodzkim stylu.

Nie będę opisywać samej historii, gdyż im mniej wiemy na temat fabuły i jej zawiłości, tym większą przyjemność czerpać będziemy z odkrywania świata, który wykreował Nolan. Warto może co najwyżej zerknąć do mitologii i przypomnieć sobie, kim była Ariadna. To bowiem jeden z wielu smaczków, które w swej filmowej rzeczywistości ukrył reżyser.

Wyobraźcie sobie najbardziej wciągającą powieść, randkę z kimś szalenie błyskotliwym i najbardziej niesamowity sen. Na raz. Oto "Incepcja".

Sick dreams are made of this

Incepcja to koncepcja "antykoncepcji", która kiełkując w umyśle Christopher'a Nolan'a od ponad dziesięciu lat okazała się nadzwyczaj płodna. Dobrze, że nikt mu jej nie skradł we śnie. Ale Nolan nie zasypuje gruszek w popiele od dekady regularnie kręcąc znakomite i oryginalne filmy. Podobnie jest i tym razem.
Cobb (Leonardo DiCaprio) jest złodziejem. Pospołu z Arthur'em (Joseph Gordon-Levitt znany u nas z "G.I. Joe", bądź lepiej z "500 dni miłości") kradnie ludziom pomysły. Nie są oni jednak plagiatorami, są włamywaczami. Włamują się do ludzkich umysłów, by skraść stamtąd idee. A że najkrótszą drogą do jaźni jest sen - zamiast przez komin wkradają się tamtędy. Kiedy jednak operacja wydarcia tajemnic tajemniczemu japońskiemu biznesmenowi, panu Saito (Ken Watanabe znany u nas chociażby z "Listów z Iwo Jimy") kończy się fiaskiem, a na Arthur'a i Cobb'a zaczynają polować zawiedzeni mocodawcy z korporacji Cobol, pan Saito postanawia zlecić własne zadanie "szpiegującym w śnie". Ostatnie zadanie, a ja wiadomo do takiego zadania zawsze potrzebna jest drużyna. Dość tylko powiedzieć, że zadanie będzie trudne, by nie powiedzieć niewykonalne, a na ekranie prócz wymienionej trójki pojawią się jeszcze Ellen Page ("Juno"), Tom Hardy ("Bronson" kto nie widział - marsz nadrobić poważną zaległość!) i Cillian Murphy ("Wiatr buszujący w jęczmieniu"), że o Michael'u Caine nie wspomnę. Zobaczymy także Marion Cotillard, laureatkę Oskara za rolę Edith Piaf.
"Niczego nie żałuję", śpiewała Piaf w piosence "Non je ne regrette rien". Wyrzuty sumienia i poczucie winy to najcięższy bagaż, jaki musimy ze sobą nosić. Czasem zabieramy go także ze sobą na jedyne wakacje, na które każdy może sobie pozwolić - w sny. Sny stanowiące bramę do naszej podświadomości - świata pełnego niebezpieczeństw i pułapek, tym groźniejszych, że zastawianych przez nas sobie samym.
Christopher Nolan stworzył poważny film rozrywkowy. Choć brzmi to jak oksymoron, jest to dzieło, w którym zapierające dech w piersi sceny i oryginalne efekty specjalne są na usługach wielopiętrowych fantazji rodem z podejrzliwych wobec rzeczywistości książek Philip'a K. Dick'a. Reżyserowi i scenarzyście w jednej osobie udało się jednak przekuć te komponenty w integralną, świeżą i efektowną całość.
Nie wiem kto "zasiał" w umyśle Nolan'a koncepcję incepcji, ale Nietzsche powiadał, że "śnić należy tak, jak żyć - albo interesująco, albo wcale". Christopher Nolan swoją "Incepcją" porywa widza na wyprawę w sen, w trakcie której raczej na pewno nikomu nie przyjdzie do głowy zasnąć.

https://vod.plus?cid=fAmDJkjC