Od razu uspokoję, prequel opowieści o mutantach to znakomite, imponujące, bogate kino. Z tym, że rozkręca się bardzo powoli. Fabuła koncentruje się na relacjach pomiędzy Charlesem Xavierem i Erikiem Lensherrem z czasów, zanim przyjęli oni pseudonimy Profesor X i Magneto. Początkowo czeka nas niezbyt porywająca, ale i niezbędna, prezentacja poszczególnych bohaterów. Z czasem akcja się zagęszcza, intrygi mnożą, a ze zdawać by się mogło banalnej opowieści o mutantach, dostajemy psychologiczny dramat i wciągający thriller wojenny osadzony w latach 60.
Przyznam, że mam dużą słabość do filmów rozgrywających się w czasie zimnej wojny. Sowiecko-amerykański konflikt, nuklearne zagrożenie, gigantyczne mapy z naniesionymi figurkami, obrady przy okrągłym stole, tajne placówki CIA, kolosalne działa i komputery, ujęcia Kennedy'ego, zdjęcia z Moskwy. Wszystko to tworzy świetny klimat, w który znakomicie wpasowali się mutanci. Matthew Vaughnn postarał się jednak, by do komiksowej historii z mnóstwem widowiskowych pojedynków, dodać nieco głębi, stąd dylematy moralne bohaterów, rozterki natury egzystencjalnej, życiowe decyzje (przede wszystkim doświadczonego przez los Erika). Bez nadmiernej egzaltacji, za to z pewnym przesłaniem, odpowiednim naznaczeniem postaci.
Siłą napędową obrazu, obok efektów - na czele z fantastycznym atakiem na plażę - są kreacje aktorskie. January Jones, jak zwykle, urzeka mrożącą (tym razem dosłownie), mieszanką słodyczy i - nazwijmy to - kobiecej złości, szczególnie, gdy każą jej przynieść lód do drinka. Kevin Bacon to po prostu mistrzostwo świata w kategorii przerysowany czarny charakter. James McAvoy jak zwykle odrobinę przesadził z dramaturgią i ekspresją, w jego Profesorze X jest jednak coś... magnetyzującego. Z kolei Magneto, znaczy Michael Fassbender, piękną dozą nonszalancji przykrył prawdziwą, złożoną naturę swego bohatera. Epizod z udziałem Hugh Jackmana bez wątpienia stanie się natomiast klasyką.
Pomimo konfliktu zbrojeń, mnogości mutantów, ich zdolności, motywacji, celów, udało się nakręcić wciągające, dynamicznie rozpędzające się i zabawne dzieło. Jest w tym filmie coś ze starych Bondów - brytyjski humor, wyraziste postaci, polityczna intryga, bunt jednostki. Po prostu, kapitalne, wielowymiarowe kino.