Billy Beane (Brad Pitt) to człowiek, któremu zdarzyło się w życiu dokonać kilku złych wyborów. Kiedy przez kolejny sezon, z bardzo skromnym budżetem, ma poprowadzić baseballowy klub Oakland Athletics, postanawia raz jeszcze zaryzykować. Do pomocy angażuje młodego, znakomicie wykształconego, bardzo niedoświadczonego chłopaka (Jonah Hill), który w mocno niekonwencjonalny sposób pomaga mu zbudować drużynę.
To film o marzeniach, pasji, ciężkiej pracy i... matematyce. Aaron Sorkin ma wspaniały dar ukazywania zwykłych historii z iście thrillerowym napięciem. Jego opowieść, tym razem napisana z pomocą Stevena Zailliana, jest gęsta, nasycona, wielowymiarowa i znalazła się we wprawnych rękach Bennetta Millera ("Capote"). Dzięki nim nie jest to kolejna ckliwa, wypełniona banalnymi wzlotami i upadkami oraz meczami w tle sportowa biografia. Mnóstwo tu psychologicznych niuansów, subtelności dotyczących ludzkiej natury. Wątpliwości, uporu, pychy, wiary, walki. Brad Pitt i Jonah Hill tworzą genialny, maksymalnie skontrastowany duet, który magnetyzuje z ekranu.
"Moneyball" udowadnia, że nawet najbardziej ograny temat można zmienić w małe arcydzieło. Wystarczy dobry, niesztampowy scenariusz z dopieszczonymi dialogami, zdolny reżyser, który nie potrzebuje efekciarstwa i taniej dramaturgii, by przekazać emocje oraz dobrzy aktorzy, którzy wiedzą, że mniej znaczy więcej. Brawo.