Historia rozgrywa się w żydowskim getcie we Lwowie w czasie II wojny światowej. Leopold Socha pracuje w kanałach i "dorabia" sobie, okradając opuszczone domy. Pewnego dnia trafia na grupę Żydów, którym, za należytą opłatą, postanawia pomóc się ukryć.
Agnieszka Holland stoi gdzieś między Hollywoodem, a Polską/Europą. Z jednej strony film momentami jest naprawdę niezłą sensacją, trzyma w napięciu, z drugiej jednak to nie kolorowa, epicka opowieść o dzielnym bohaterze. Reżyserka dołożyła wszelkich starań, by obraz wypadł realistycznie, stąd bohaterowie mówią różnymi językami, ale nie po angielsku, nikt nie ma nienagannego makijażu, a kobiety i mężczyźni są po prostu brzydcy i nieatrakcyjni. Wojna w kamerze artystki jest brudna, krwawa, brutalna i momentami absurdalna, ale ludzie pozostają ludźmi. Kochają się i nienawidzą, zdradzają i okłamują. Mają zwyczajne potrzeby, w tym seksualne. Dzieci chcą się bawić, a nastolatki są rozkapryszone, i nawet świszczące dookoła kule tego nie zmieniają. Jedni są zacni, dobrzy, inni na wskroś źli, myślą tylko o kasie, a jeszcze inni po prostu się boją, a wszyscy mają lepsze i gorsze chwile. Poldek też nie jest kryształową postacią. Wręcz przeciwnie, to facet, który na początku nie działa ze szlachetnych pobudek, nie wszystko, co robi jest godne pochwały i niełatwo go polubić. Jednocześnie jego przemiana jest stopniowa, bardzo autentyczna, co znakomicie uwiarygadnia kreacja bezbłędnego ostatnio Roberta Więckiewicza.
To wszystko sprawia, że "W ciemności" to mocne, dobre kino. Chwilami szorstkie, wręcz okrutne, nader realistyczne, ale i pełne człowieczeństwa. To historia skłaniająca do refleksji, ale też po prostu świetnie opowiedziana i dająca nadzieję.