Najnowsze dzieło Anga Lee oparte jest na noweli autorki "Kronik portowych", E. Annie Proulx. Jej bohaterami są przeciętni młodzi mężczyźni, którzy poznają się w czasie poszukiwania pracy przy wypasaniu owiec. Zatrudnienie znajdują u wzgórza Brokeback Mountain. Pozostawieni sami sobie na wiele miesięcy, budują trwałe i nieprzeciętne uczucie, które trwać będzie przez następne dwadzieścia lat. Aby móc normalnie żyć w amerykańskim społeczeństwie uczucie to muszą ukrywać.
Film Lee, mimo iż jest niezależną produkcją, nie należy do obrazów wyświetlanych na alternatywnych przeglądach. To dzieło, które szturmem podbiło serca krytyków i po kolei wygrywa wszystkie znaczące nagrody. Po triumfie na festiwalu w Wenecji, zdobyciu Złotych Globów, przyszło osiem nominacji do Oscara. Film cieszy się również wielką popularnością wśród widzów, o czym świadczą wyniki box office po obu stronach oceanu. Nie dziwi to, jeśli głębiej się przyjrzeć wątkom poruszanym przez dzieło Lee. Wprawdzie obraz traktuje na podstawowym poziomie o niezwykle ważkim i aktualnym temacie związków homoseksualnych i homofobii, do tej pory eksploatowanym przede wszystkim poza głównym hollywoodzkim nurtem, to tak naprawdę dotyka uniwersalnego problemu niespełnienia. Główni bohaterowie, w rolach których można zobaczyć świetnych Jake'a Gyllenhaala i Heatha Ledgera, na początku swego dorosłego życia nie stają przed wielką niewiadomą. Ich los z góry został przesądzony. Przez całe życie będą wykonywać niezbyt wyszukane zawody. Mają szansę zostać jedynie mężami niekochanych zbyt mocno poczciwych kobiet i ojcami przeciętnych dzieci. Uczucie jakie doznają na Wzgórzu Brokeback jest dla nich na swój sposób kojącą i przynoszącą nadzieję, może nie na lepsze, ale na inne życie, alternatywą.
Ostatecznie poruszające i zapadające głęboko w pamięć dzieło Tajwańczyka nie jest zbitkiem szokujących zdjęć całujących się namiętnie mężczyzn. To wspaniały melodramat o wpędzającym w depresję przeznaczeniu i niemożności spełnienia jedynej i wielkiej miłości.
Dziś, siedząc w kinowym fotelu, doznałam uczucia, że rozpadam się na kawałeczki. Ta przejmująca historia dotyka, a nawet potrząsa emocjami. A to przecież, banalnie można by ująć, historia miłosna, bez wątpienia taka właśnie jest. Ale jest to historia osadzona w bardziej niż dramatycznych okolicznościach. Magiczne "kocham" chyba nie padło, a jednak wszystko, co rozegrało sie na ekranie, krzyczało o wielkim uczuciu, w piękny, wzruszjący sposób. Miłość, tesknota i cierpienie, tutaj na zawsze razem.
Niezwykły film, nasycony uniwersalnymi wartościami. Brawo za reżyszerską i aktorską wirtuozerię!
Ten film wstrząsnął mną do takiego stopnia, że już drugi dzień z rzedu nie potrafię przestać płakać, a od kilku lat takie zachowanie było mi obce i muszę przyznać, że zmieni moje całe podejście do życia i miłości. żadna promocja homoseksualizmu jak to zapewne niedługo Rydzyk i brygada zaczną głosić. Po prostu tragiczna, burzliwa i potępiona miłość, o której nikt nic nie wiedział. Dla przeciwników tego filmu, którzy go jeszcze nawet nie widzieli, muszę powiedzieć, że film jasno obrazuje co dzieje się, gdy ludzie zmuszeni są do takiego życia jakie sobie społeczeństwo widzi, biorą ślub, mają dzieci, a później wszystko zaczyna się walić. Wszyscy wokoło cierpią i nie potrafią pogodzić się z rzeczywistością, podjąć prawidłowych decyzji. Wspaniałe krajobrazy, praktycznie bez głosu można oglądać. Mimo że film jest tragiczny, to po obejrzeniu ogarnęła mnie taka pustka i pragnienie przeżycia tego czego doświadczyli glówni bohaterowie.
"Tajemnica Brokeback Mountain" nie jest "standardowym" filmikiem o miłości. Po wyjściu z kina miałam wrażenie, że twórcy dotknęli prawdziwej głębi uczuć, że właśnie zobaczyłam film o prawdziwym, pięknym i totalnym uczuciu. O ironio - nie był to melodramat ani ckliwe romansidło, ale opowieść o dwóch facetach. Dla mnie to obraz prawdziwej miłości, takiej, która wielu gorszy, a mnie przeciwnie: pokazała inne barwy uczuć między ludźmi, między mężczyznami, bynajmniej nie bledsze.
Muzyka, krajobrazy, seks i niebywała namiętność, którą oglądamy na ekranie powoduje jednocześnie ekscytację i spokój, zdumienie i podziw. Naprawdę warto zobaczyć, pomyśleć, wzruszyć się...
Ten film wstrząsnął mną do głębi. Żaden nie wywarł na mnie nigdy takiego wrażenia. To niesamowita ekranizacja noweli Annie Proulx. Reżyser znakomity, gra Heatha Ledgera i Jake Gyllenhaala jest arcydziełem. Majestatyczne widoki, klimat filmu, który pozostał w mojej głowie na zawsze. Obejrzałam go już 5 razy i będę do niego wracać często. Kiedyś puszczę go moim synom, żeby nauczyć ich tolerancji, żeby nie ulegali w życiu stereotypom (bez względu o co chodzi) i że mimo wszystko trzeba mieć odwagę walczyć, czekać, kochać. To jest najpiękniejszy film o miłości, poświęceniu, walce duchowej i emocjach jaki kiedykolwiek widziałam. I wiem, że żaden inny już tego nie zastąpi. Nie będzie już drugiego Ennisa i Jacka. Tu muszę dodać, że ci właśnie aktorzy grali duszą, postarali się po mistrzowsku zagrać tak trudne role. I to właśnie
tak się odzwierciedliło na całokształcie tej ekranizacji. Po
obejrzeniu "Tajemnicy Brokeback Mountain" ogarnął mnie niewypowiedziany smutek i żal nad tą ludzką tragedią, gdzie dwoje ludzi kocha miłością silną, ponadczasową. Obaj są bardzo męscy, niczego im nie brakuje, nie ma tu zniewieściałości, którą wiele ludzi z tym tematem sobie kojarzy. Są skromni, wywodzą się z biednych rancz, pracowici, oszczędni w słowach i w okazywaniu uczuć-do czasu, aż zrozumieli, że nie mogą bez siebie żyć. Że jest im ciężko bez siebie a tęsknota przechodzi ludzkie granice wytrzymałości. Ma to na ich życie rodzinne i ich samych destrukcyjny wpływ, ale miłość jest silniejsza! Od momentu, kiedy zdają sobie sprawę z ogromu tego uczucia obaj na swój sposób przechodzą swoistą ewolucje. Temat bardzo delikatny, po mistrzowsku zrealizowany z dbałością o najmniejsze szczegóły - gesty, słowa, tonacja głosu. Przepiękna muzyka, gdzie leniwe akordy gitary mistrzowsko wgrywają się w tło. Ten film został we mnie na zawsze, tęsknię ogromnie sama nie wiem za czym i choć fabuła jest wymyślona przez autorkę książki chciało by się wręcz pojechać na wzgórze Brokeback i wchłonąć w siebie tamtejszy klimat. Nie mogę się opamiętać po tym filmie i czytając recenzje widzę, że nie jestem w odosobnieniu. Cieszę się, że wielu ludzi mogło w podobny sposób przeżywać tę piękną historię. Polecam gorąco, żeby obejrzeć nie raz ile dusza wytrzyma. Szkoda tylko, że nie wszyscy potrafią się tak zagłębić w ten film. No cóż-stereotypy....Uczy tolerancji...odmienia poglądy, choć ja zawsze byłam i jestem tolerancyjna dla homoseksualizmu. Bo czyż z prawdziwym uczuciem można walczyć? Skoro zdarza się raz w życiu trzeba mu się poddać. Resztą zajmie się los. Życie jest zbyt krótkie, by roztrwaniać je małostkowość. Szkoda, że Ennis i Jack nie rzucili wszystkiego w diabły i nie zamieszkali razem. Ale życie jest kanwą wyborów(dobrych i złych). Tęsknię i ogarnęła mnie niesamowita nostalgia po tym filmie. Chciałoby się o nim mówić cały czas, choć w myślach zostaje na zawsze. Piękne love story z odważnym temacie, który nie powinien być już od dawna tematem tabu. Piękny!!! Polecam.