W 1994 roku w Ruandzie miały miejsce krwawe wydarzenia - w plemiennej wojnie między Hutu a Tutsi zabitych zostaje, w ciągu zaledwie stu dni, prawie milion osób. Giną kobiety, dzieci, starcy, setki tysięcy bezbronnych ludzi. Kraj płynie krwią. Zachodnie mocarstwa nie zauważają masakry; nie podejmują - poza ewakuacją swoich obywateli - żadnych działań. W tej piekielnej scenerii kierownik ekskluzywnego hotelu, Paul Rusesabagina (świetna rola Dona Cheadle'a) podejmuje się ratowania ponad tysiąca osób, które szukają u niego schronienia.
Film Terry'ego George'a to przepełniona emocjami, niezwykle poruszająca opowieść. Opowieść o makabrycznym szaleństwie, zbiorowym opętaniu chęcią zabijania, tchórzostwie i grzechu zaniechania, ale drugiej strony o wielkim poświęceniu, odwadze, miłości. Paul zamiast ratować to, co ma najcenniejsze - życie swoje i swojej rodziny - podejmuje heroiczną walkę o los ludzi, którzy często są mu całkowicie obcy.
"Hotel Ruanda" to jednak nie tylko historia wielkiego Paula Rusesabaginy. To także dość bolesna prawda o postępowaniu Zachodu podczas konfliktu. Światowe mocarstwa przymknęły oczy na masakrę. Postanowiły nie interweniować, zaniechały pomocy, która - być może - uratowałaby wiele tysięcy ludzi. W dobie pachnącego ropą konfliktu Iraku, ówczesne postępowanie europejskich i amerykańskich potęg mówi wiele o ich moralności.
Obraz George'a powinien zobaczyć każdy Europejczyk. Nie wielu wie - a każdy powinien - co wydarzyło się w Ruandzie zaledwie dziesięć lat temu.
W 1994 roku w niewielkim afrykańskim państwie - Ruandzie doszło do jednej z największych zbrodni ludobójstwa - wojny pomiędzy plemionami Hutu i Tutsi. W ciągu zaledwie 100 dni zostało zabitych prawie milion osób.
Konflikt ruandyjski rozgrywał się na oczach całego świata. Światowe agencje informowały o dokonującej się masowej rzezi, jednakże tzw. cywilizowany świat przyglądał się bez większego zainteresowania, nie podejmując żadnych prób interwencji czy pomocy bezbronnym ludziom.
Krwawe wydarzenia z tego okresu stały się kanwą filmu "Hotel Ruanda", w którym przedstawiono tragedię widzianą z perspektywy kierownika luksusowego belgijskiego hotelu Mille Collines - Paula Rusebagina.
Paul pochodzący z plemienia Hutu, ale mający żonę Tutsi, za wszelką cenę początkowo tylko walczy o swoje życie i swojej rodziny. Jednak wobec szalejących po ulicy członków paramilitarnych bojówek Interhamwe, mordujących z zimną krwią Tutsi, jak i Hutu, którzy sprzeciwiali się okrucieństwu, Paul zaczyna pomagać coraz liczniejszej grupie uciekinierów, udzielając im schronienia w hotelu, nie bacząc, iż sam może stać się ofiarą konfliktu. "Hotel Ruanda" ukazuje niezwykłą odwagę jednego człowieka, który pomimo ogromnego strachu o siebie i swoich bliskich, braku nadziei na międzynarodową pomoc, dzięki wasnemu sprytowi, zdrowemu rozsądkowi i współczuciu zdołał uratować życie 1.268 ludzkich istnień.
"Hotel Ruanda" to godny polecenia i obejrzenia film, ku przestrodze dla nas wszystkich, bo przecież "to ludzie ludziom zgotowali taki los..."