FILM

Wałęsa. Człowiek z nadziei (2013)

Inne tytuły: Wałęsa

Recenzje (1)

W "Wałęsie. Człowieku z nadziei" Więckiewicz tak bardzo upodabnia się do swojego bohatera, że nie sposób go od niego odróżnić. Z pomocą kostiumu i charakteryzacji aktor przejął nie tylko wygląd Lecha Wałęsy, ale i jego gestykulację oraz specyficzny sposób mówienia, a także charyzmę. Najnowsze dzieło Andrzeja Wajdy to zdecydowanie jego, Więckiewicza, film. Ale to również kino zrealizowane z werwą i pulsującym pod powierzchnią buntem oraz marzeniami. Z jednej strony opowiedziane dość klasycznie, zamknięte w ramie wywiadu prezydenta z Orianą Fallaci, przeplatające ujęcia fabularne z paradokumentalnymi, z drugiej - dynamicznie. Kolejnym decyzjom Wałęsy towarzyszą brzmienia polskiego (punk) rocka lat 80. Historia niesiona jest dźwiękami Brygady Kryzys czy Chłopców z Placu Broni (nie bójcie się - Wałęsa nie śpiewa Grechuty w stylu reggae - tak, jak Kamil Bednarek w promującym film teledysku).

Szczęśliwie, czego chyba wszyscy się obawiali, film nie jest hagiograficzną laurką wystawioną Lechowi Wałęsie. Janusz Głowacki, autor scenariusza, zapewne pod czymś takim nie miałby ochoty się podpisać. Prezydent jawi się jako człowiek momentami butny, przedkładający politykę i działanie nad rodzinę, raczej "trudny". W samej fabule nie pominięto kilku niewygodnych zdarzeń z jego życia, aczkolwiek kontrowersji, a tym bardziej jakichkolwiek oskarżeń tu też nie znajdziemy. Wajda wybrał drogę środka z lekkim przechyłem w stronę pochwały - fakty ubarwia subtelnie narysowanymi obrazkami obyczajowymi, bliższy jest humorowi niźli tragizmowi, codzienności niźli heroizmowi. Skupia się też na najjaśniejszym okresie życia prezydenta, nie wnika w jego późniejsze oceny i postrzeganie. Wedle tytułu - trzyma się nadziei i optymizmu.

Najciekawszym wątkiem filmu jest jednak nie polityka czy sama historia, tylko… życie rodzinne Wałęsów. Danusia (sprawnie sportretowana przez Agnieszkę Grochowską) musi znosić ciągłe aresztowania i nieobecności męża, praktycznie sama zajmuje się dziećmi. Gdyby scen z jej udziałem (czy szerzej - z udziałem całej rodziny Wałęsów) było jeszcze więcej, "Wałęsa…" mógłby stać się jeszcze ciekawszym, bardziej osobistym, kameralnym projektem. Tymczasem to film zrealizowany z rozmachem, wędrujący z tłumem po ulicach i stoczni, gabinetach i celach. W obecnej formie pozwala spojrzeć na lata 80. i przemiany w Polsce przez pryzmat Wałęsy i Solidarności. Chociaż momentami może wydawać się trochę przegadany, to jednak ogląda się go raczej dobrze. Na bardziej surowe i wieloznaczne opowieści, inne punkty widzenia czy psychologię przyjdzie pewnie jeszcze pora.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC