Sam Bicke (Penn) sprzedaje meble biurowe, ale nie jest to szczyt jego marzeń. Nie akceptuje, iż musi wykorzystywać niewiedzę klientów, wciskając im towar po zawyżonej cenie. Nie ma też oparcia w rodzinie - żona próbuje ułożyć sobie życie na nowo. Także plan stworzenia wspólnie z czarnoskórym kolegą warsztatu samochodowego okazuje się ponad jego siły.
Bohater film nie chce być poniewieranym, nieudolnym człowiekiem, dlatego postanawia ukarać winnych za zło, którego doświadcza. Podobnie jak Robert De Niro w słynnym "Taksówkarzu", Bicke chce po swojemu wymierzyć sprawiedliwość. Jego poczucie bezsilności zamienia się w agresję.
Niels Mueller zrobił znakomity obraz o Ameryce doby kontrkultury, o utracie wiary w prawo, sprawiedliwość, instytucje państwowe, ukazujący media jako niebezpieczne narzędzie propagandy. Na szczególną uwagę zasługuje oczywiście rola Penna, który po mistrzowsku wcielił się w rolę niezrównoważonego, lekko jąkającego się Sama. Jego nerwowy wzrok podkreślony został dodatkowo przez ruch rozedrganej kamery.
"Zabić prezydenta" to chyba zbyt banalny tytuł dla tak porządnego dramatu psychologicznego. To pułapka, w którą wpaść mogą ci, którzy spodziewają się po tym filmie taniej sensacyjnej rozrywki.