Film Petera Farrelly to kino drogi, gdzie aktualnie bezrobotny ochroniarz Tony, zostaje wynajęty na dwa miesiące by wozić snobistycznego, czarnoskórego pianistę. Akcja toczy się w latach 60, w atmosferze panującego rasizmu, Tony ma przy sobie tytułowy poradnik Green Book - poradnik dla wędrujących Afroamerykanów, ale i tak przeżywają rozmaite perypetie.
Fabuła nie jest oryginalna, mnóstwo było już filmów z motywem podróży i specyficznych przyjaźni.
Ale nie zawsze są tak pogodne, dobrze zagrane i mądre. 60-letni już Vigo Mortensen, ale wciąż bardzo młodzieńczy, jako Tony, jest uroczym prostakiem. Jest bezczelny, sprytny, narwany, ma za nic konwenanse i nie daje się zdyscyplinować nowemu szefowi. Ale to przed nim właśnie pianista Don (Mahershala Ali) w końcu się otwiera, dostrzegając złote serce kolegi i swoją samotność. Ali gra bardzo dobrze, ale Vigo Mortensen zawładnął filmem.
Są poruszone wątki rasizmu, ale w sposób nienachalny, choć dosadny jak zabronienie zjedzenia kolacji Donowi w eleganckim lokalu.
Trudno, żeby "Green Book" się nie spodobało. Jest mądry, mówi o ciężkich problemach, ale jest jednocześnie bardzo pozytywny, dający nadzieję, znakomicie zagrany.