Bohaterem produkcji jest Alan Hakman (Robin Williams). Pracuje on dla firmy Zoë zajmującej się sprzedażą implantów, które rejestrują życie właściciela – od jego urodzenia aż po śmierć. Zadaniem Hakmana jest obróbka pamięci i zmontowanie po zgonie nosiciela filmu, na który składałyby się jedynie miłe wspomnienia. Wśród kolegów z pracy uchodzi za jednego z najlepszych "cutterów", bowiem nie przerażają go żadne okropieństwa, jakich dopuszczają się klienci firmy Zoë. Wybiela ich życie tak, aby w pamięci najbliższych pozostawali nienaganni. Tymczasem sam Hakman skrywa pewien sekret...
Zaletą produkcji jest rola Williamsa, który po udziale w filmach "Zdjęcie w godzinę" i "Bezsenność", gra kolejną mroczną postać. Jego bohater sam siebie nazywa "zjadaczem grzechów". Skoncentrowany jednak na egzystencji innych, uchyla się od własnej. Powodem takiego zachowania jest pewne traumatyczne zdarzenie z dzieciństwa, które przede wszystkim zaważyło na wyborze zawodu.
Scenariusz Naima jednak nie tłumaczy dlaczego wypadek, w którym zginął mały kolega głównego bohatera, paraliżuje go w życiu osobistym. Jego związek z piękną antykwariuszką (Mira Sorvino) zdaje się przeżywać permanentny kryzys. Największy problem jednak tkwi nie w tym, iż aktorzy odgrywają schematycznie kobietę z przeszłością i mężczyznę po przejściach, ale w tym, iż między nimi w ogóle nie iskrzy. Próbując wzniecić jakiekolwiek napięcie, Naim komplikuje fabułę m.in. przez wprowadzenie postaci byłego "cuttera" Fletchera (James Caviezel), gotowego na wszystko, byle tylko zdyskredytować działanie firmy Zoë.
Mimo kilku wad, produkcję ogląda się z przyjemnością przede wszystkim dzięki zdjęciom Taka Fujimoto oraz melancholijnemu klimatowi. Naimowi udało się bowiem nakręcić miłą dla oka produkcję science-fiction w stylu retro.