FILM

Next (2007)

Recenzje (2)

Cris Johnson, występujący na scenie w Las Vegas pod artystycznym pseudonimem Frank Cadillac, potrafi przewidzieć własną przyszłość z dwuminutowym wyprzedzeniem. Wyjątkowy dar sprawia, że magikiem i hazardzistą interesują się zarówno agenci FBI, jak i mówiący po francusku terroryści. Jedni chcą przeprowadzić atak nuklearny na Kalifornię, a drudzy zapobiec temu przykremu wydarzeniu. Cris Johnson marzy natomiast o spędzaniu miłych chwil w towarzystwie jedynej osoby, której spotkanie przewidział wiele dni wcześniej, niż ono faktycznie nastąpiło - "uczulonej" na psychopatów Liz Cooper.

Gwiazdy zaangażowane do "Next" zaczynają się powtarzać, co nie jest szczególnie przyjemne dla widza. Nicolas Cage znów popija drinki, a następnie opuszcza Las Vegas, ponownie w towarzystwie pięknej kobiety (Jessica Biel). Julianne Moore po raz kolejny wciela się w zdecydowaną na wszystko agentkę FBI. Oboje stać na więcej.

Aż trzech panów pisało scenariusz, lecz nie udało się im uniknąć paru mielizn. Nie wiadomo, o co chodzi terrorystom, ani dlaczego Johnson zachwycił się Cooper. Zamiast prawdziwego filmowego trzęsienia ziemi otrzymujemy zaledwie mikrowstrząsy targające Cage'em w chwilach, gdy grana przezeń postać przeżywa swoje niedoszłe śmierci. Efekty specjalne, wśród których najciekawiej prezentują się sceny ze zmultiplikowanym bohaterem, również nie wyróżniają "Next" spośród innych obrazów akcji.

Brak większych niespodzianek. Podczas seansu "Next" można doświadczyć jedynie deja vu (czyli jednak coś z ducha Dicka!).

Next, please...

Po raz drugi w tym roku mieliśmy okazję zobaczyć Nicolasa Cage’a w roli superbohatera. Tym razem potrafi on przewidzieć przyszłość. Umiejętność niby użyteczna, ale jaka kłopotliwa! Niezwykły, acz spokojny żywot Crisa Johnsona zostaje zakłócony przez 3 obiekty rodzaju żeńskiego: agentkę FBI, urokliwą Elizabeth i… bombę atomową podłożoną w L.A. Zapowiadało się interesująco. W efekcie było całkiem odwrotnie.
Fabuła filmu jest słaba i okropnie przewidywalna. Główny bohater przeżywa frustrację w związku z tym, że nic nie jest w stanie go już zaskoczyć - to zupełnie jak ja, oglądając „Next”, klasyczny film z serii „złapali go i uciekł” z mnóstwem przesadzonych efektów specjalnych. Pod koniec filmu jest jeden zaskakujący moment, gdzie akcja ulega totalnemu zwrotowi, jednak byłam już tak znudzona resztą filmu, że w zasadzie nie zrobiło to na mnie wrażenia. Poza tym to wygląda to tak, jakby twórcy filmu usiłowali w ten sposób ostatkiem sił wybronić marną fabułę. Philips K. Dick zapewne w grobie się przewraca, słysząc, że zrobiono takie gniota na podstawie jego opowiadania.
Wspomniane efekty specjalne są imponujące, ale nie w jakości lecz w liczbie. Nadmierna ich ilość jest usprawiedliwiona konwencją filmu. Ale nie wiem, czy producenci chcieli zmniejszyć budżet filmu, czy też zabrakło w Hollywood dobrych grafików komputerowych, jednakże efekty są sztuczne, aż oczy bolą.
Jeżeli chodzi o grę aktorów: Julianne Moore wspaniale się sprawdziła w roli twardzielki. Na tym koniec pochwał. Bez urazy dla zdolności aktorskich pana Cage’a uważam, że nie nadaje się na herosa. Twórcom chodziło o to, żeby stworzyć postać niejednoznaczną: wrażliwego na krzywdę ludzką mężczyznę o gołębim sercu, zatroskanego, ale też namiętnego kochanka, gotowego do odważnych czynów w obronie swojej kobiety oraz dziwaka z traumatycznym dzieciństwem. Cage jest jednak w tej roli „rozlazły” i „rozmemłany”. Jak dla mnie Cage jest już zaszufladkowany pod hasłem „Miasto aniołów”, a każda kolejna próba wydostania się tej szufladki jest coraz bardziej żałosna. Natomiast ciężko mi mówić o grze Jessiki Biel, bowiem nie zdążyła się nagrać, gdy ją porwano, związano i zakneblowano. Trudno się wykazać w roli bezradnej i rozmazanej dziewczyny superbohatera.
”Next” oglądałam rutynowo i beznamiętnie, jedynie ze względu na gwiazdorską obsadę. A po napisach końcowych ziewając, mogłam powiedzieć „następny film, proszę”. Oby lepszy.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC