FILM

Piksele (2015)

Pixels

Recenzje (1)

Brenner (Adam Sandler) miał być kimś. Miał być wielki i zmieniać świat. Trochę mu nie wyszło i jest monterem. Wyszło natomiast jego kumplowi, Cooperowi (Kevin James), który jest prezydentem USA, choć nie bardzo potrafi czytać. Ich sytuacja zmienia się diametralnie, gdy Ziemia zostaje zaatakowana przez bohaterów oldschoolowych gier komputerowych. By pokonać nadesłanych z kosmosu złoczyńców, trzeba zebrać dawnych mistrzów automatów.

Naturalnie po "Pikselach" nie należy się zbyt wiele spodziewać. Czerstwe żarty, średnio wyrafinowane dialogi (delikatnie rzecz ujmując), tandetne damsko-męskie podchody, trochę przaśności i stereotypów. Sandler tym razem nie jest jednak obleśny, co należy uznać za postęp. Scenariusz jest okrutnie prosty (mamy raptem jeden zwrot akcji, a raczej zwrocik), ale to akurat dobrze. Po co bowiem udawać, że się tworzy coś więcej niż banalną rozrywkę? Twórcy bez ogródek dają do zrozumienia, że jeśli przyszedłeś na ten film, chcesz pooglądać lekko bezsensowaną walkę z kolorowymi, kanciastymi potworami i pośmiać się z głupkowatych tekstów tudzież wtórnych gagów. Sporo daje strona wizualna, a przede wszystkim klimat lat 80. Pikselowe postaci w wersji XXL są dość efektowne, podobnie jak bitwy z nimi, acz po kilku pojedynkach dostajemy co najwyżej wariację migoczących, kolorowych sześcianów. Fajna natomiast jest charakterystyczna dla klasycznych gier muzyczka i stare automaty, które sprawią, że niejednemu łza się w oku zakręci.

"Piksele" w całym swym absurdzie są przynajmniej odrobinę pomysłowe, nostalgiczno-romantyczne i wpisują się w nowy trend, czyli największymi bohaterami naszych czasów są nerdy. Szału nie ma, ale oglądanie obrazu Chrisa Columbusa nie wywołuje torsji i ciągłego poczucia zażenowania. Może powinno się mieć względem Hollywood wyższe wymagania, ale Adam Sandler ustawił poprzeczkę bardzo nisko.

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC