Od razu wiadomo, że bohaterem filmu jest taniec. Nie dziwi więc, że fabuła jest do bólu prosta i banalna, z kilkoma złotymi myślami, ckliwymi wyznaniami miłości i pozytywnym przesłaniem. Opowieść kręci się w zasadzie wokół dwóch par. Luke ma pięknie wyrzeźbiony, gładki tors, a Natalie idealnie doń pasujący płaski brzuch z kolczykiem w pępku. On jest człowiekiem pełnym pasji, idealistą, wierzącym w marzenia i wkładającym we wszystko, co robi całe serce. Ona, jak to kobieta, ma ukryty motyw. Drugi duet to świeżo upieczeni studenci, najlepsi przyjaciele od czasów dzieciństwa, nieświadomi swej miłości (przynajmniej chłopak jest nieświadomy). Moose jest typem uroczego kujona z kędziorkami na głowie, Camille to dziewczyna, która przede wszystkim wspiera swego lubego.

Twórcy chyba zdawali sobie sprawę, że historia nie jest najmocniejszą stroną dzieła, bowiem postanowili ubarwić ją humorem. Jest więc szczypta ironii i przede wszystkim bezbłędni argentyńscy bliźniacy, którzy wiecznie się przekomarzają.

W 1997 roku Jason Nevins zremiksował przebój "It's like That" Run-D.M.C. "Step Up 3D" wygląda jak towarzyszący piosence teledysk z tym, że rozciągnięty do niemal dwóch godzin. No i tu walki na taniec nie odbywają się pomiędzy panami i paniami, lecz rywalizującymi trupami. Pokrótce, ekipa Luke'a musi wygrać taneczną bitwę, by ocalić swój dom. Podobnie jak w klipie mamy przedstawicieli różnych ras, kultur i w różnym wieku. Nawet boom-boksów nie brakuje.

Dominuje breakdance i styl hiphopowy, ale jest również miejsce dla tanga, zatańczonego do bardzo nietypowego utworu oraz klasycznej, musicalowej sceny à la Gene Kelly.

Taneczna cześć oczywiście robi wrażenie. Sekwencja z wodą czy finał w świecących kostiumach są naprawdę imponujące. Miłośników tańca produkcja raczej nie zawiedzie. Kto w letniej kinowej rozrywce szuka jednak czegoś więcej niż gibkości, gracji i wyczucia rytmu, powinien wybrać się na inny film.