Ashley (Lindsay Lohan) to wyjątkowa szczęściara. Gdy kupuje los na loterii zawsze wygrywa, w sklepach trafia na ostatnią sukienkę z kolekcji na dodatek za pół ceny i idealnie dopasowaną. Jakby tego było mało ma interesującą pracę i właśnie umówiła się z przystojniakiem milionerem. Gdy dziewczyna przez przypadek pocałuje największego pechowca świata, Jake'a (Chris Pine), jej los się odwróci. Jako że w przyrodzie nic nie ginie szczęście przechodzi na Jake'a.

W filmie pełno jest naiwności znośnych jedynie dla nastolatków. Nieszczęście głównej bohaterki polega np. na tym, że na jej twarzy pojawia się... pryszcz. Trudno też zrozumieć czemu dziewczyna, która do tej pory radziła sobie ze wszystkim po zwykłym pocałunku nie potrafi obsługiwać tak prostych urządzeń jak suszarka czy odkurzacz.

Młody widz zafascynowany Lindsay Lohan nie będzie jednak zwracał uwagi na takie drobiazgi. Bohaterka bulwarowej prasy jest bowiem całkiem znośną aktorką, a poza tym... ładną dziewczyną. Dzięki niej film ogląda się nawet z lekkim zaciekawieniem.

Do niewątpliwych zalet komedii "Całe szczęście" należy zakończenie. Zazwyczaj scenarzyści budujący film na tak niedorzecznych pomysłach nie bardzo wiedzą jak poprowadzić losy bohaterów. Wystarczy wspomnieć choćby obraz "Czego pragną kobiety". Tym razem jednak autorzy zgrabnie wybrnęli z pojawiającego się od razu problemu: Jak dwójka bohaterów ma się pocałować, by oboje pozbyli się pecha?