FILM

Nie kłam, kochanie (2008)

Recenzje (2)

W kolejnej po "Zakochanych" i "Zróbmy sobie wnuka" komedii romantycznej Piotra Wereśniaka, odtwórca roli papieża Jana Pawła II gra playboya i niezbyt uczciwego mężczyznę, który boryka się z problemami finansowymi. Aby utrzymać status życia na wysokim poziomie musi się… ożenić. To bowiem jedyny warunek jaki stawia mu bogata ciotka z Anglii, pragnąca przepisać cały, dość pokaźny majątek, ukochanemu bratankowi. Kiedy jednak wcześniej okłamywało się kobiety i nie pozostawiało im cienia szansy na trwały związek, trudno szybko znaleźć narzeczoną.

Akcja filmu rozkręca się bardzo powoli. Mimo, iż w początkowych minutach scenarzyści perfekcyjnie zarysowali cechy charakteru głównych bohaterów - egoistycznego lowelasa oraz naiwnej romantyczki - to ich perypetie ogląda się ze znudzeniem. Salwą śmiechu widz wita niemal każde wejście Tomasza Karolaka, który ma świetne teksty i idealnie sprawdza się w roli przyjaciela głównego bohatera, będącego jego całkowitym przeciwieństwem. Chyba jedynie z obawy, iż mógłby zdominować opowieść i skraść serce publiczności, scenarzyści postanawiają bardzo szybko się go pozbyć. Ponieważ nic w przyrodzie nie ginie, na scenie pojawia się świetna Grażyna Szapołowska, która jako współczesna Dulska, uwodzi swą kreacją. To właśnie postaci drugoplanowe i wiarygodna gra Adamczyka ratują marną fabułę z oczywistym zakończeniem.

Na szczęście widz wychodząc z kina nie może zakląć, iż znów za jego pieniądze nakręcono kiepski film. Niemal w każdej scenie twórcy zdołali umieścić reklamę markowych produktów. Od samochodu, po kawę, a nawet dostawcę roślin, wszystko ma metkę. To daje pewność, iż nie za nasze pieniądze okłamano nas, iż Kraków to taka druga Lizbona.

Nie kłam, kochanie

Kiedy w polskim filmie widzę nazwisko Ilony Łepkowskiej, od razu przestaję mieć ochotę iść do kina na film „królowej polskich seriali”. Dlaczego? Bo mam dosyć oglądania odrealnionych szpitali, mdłej akcji, cukierkowych postaci…
To fakt, że po stresującym dniu pracy, mam ochotę wybrać się do kina na tzw. „odmóżdżenie”, na przeżycie tego, o czym w skrytości ducha marzy każda kobieta, ale jednocześnie pragnę, aby fabuła polskiej komedii romantycznej miała choć trochę związek z rzeczywistością, polską rzeczywistością.
Skusiłam się jednak, by zobaczyć kolejne dzieło Ilony Łepkowskiej „Nie kłam, kochanie”. Jaki był powód? Muzyka, a raczej piosenka promująca ten film – „Nie kłam, że kochasz mnie”, którą wykonuje Ewelina Flinta i Łukasz Zagrobelny.
I muszę się Wam przyznać, że film nie okazał się odrealnioną, ociekającą lukrem bajką. To lekko podana historia miłosna, w której kłamstwo, cynizm i manipulacja staje do walki z niewinnością, świeżością i uczciwością. Jak zakończy się bitwa, w której stawką jest miłość…?
Marcin (Piotr Adamczyk) to przystojny, pewny siebie bankier, dla którego życie jest grą i zabawą. Otacza się pięknymi kobietami i kosztownymi gadżetami, unikając, jak ognia, poważnych deklaracji. Niestety, jednak wszystko, co dobre szybko się kończy. Marcin nieoczekiwanie traci pracę popadając w finansowe tarapaty. Odwracają się od niego dotychczasowi „przyjaciele”, a kobiety, które kiedyś zmieniał, „jak rękawiczki”, w końcu mają możliwość odpłacić mu „pięknym za nadobne”. Jego jedynym ratunkiem jest legendarny majątek cioci Neli z Anglii (Beata Tyszkiewicz), która obiecała przekazać go w całości bratankowi, pod warunkiem, że się ożeni.
Na drodze Marcina los stawia Anię (Marta Żmuda Trzebiatowska) – młodą studentkę architektury krajobrazu. Ta naiwna dziewczyna potajemnie podkochuje się w przystojnym playboyu, pielęgnując w jego apartamencie kwiaty. Marcin, nie byłby sobą, gdyby nie próbował wykorzystać do własnych celów uroczej Ani. Posługując się swoim urokiem przekonuje dziewczynę, by pojechała z nim do Krakowa – do jego rodziny, w charakterze jego… narzeczonej, gdyż ciocia Nela przyjechała do Polski, by ostatnie chwile swego życia spędzić z ukochanym bratankiem i jego żoną. Cóż, podstawa to dobry plan. Jednak, jak głosi ludowa prawda „kłamstwo ma krótkie nogi”. Wszystkie kłamstwa i manipulacje Marcina szybko wychodzą na jaw i jak łatwo się domyślić – chłopak musi ponieść ich konsekwencje.
„Nie kłam, kochanie” jest schematyczną bajką – Ona, Kopciuszek pragnąca księcia z bajki, On – Piotruś Pan, który niespodziewanie okazuje się być Tym Jedynym. Jednak w całej tej historii nie znalazłam niczego przesłodzonego, tylko prostą historię z morałem zakończoną happy endem. Poza tym to zabawny film, ze świetnymi dialogami oraz fantastycznie zagranymi drugoplanowymi rolami (Grażyna Szapołowska, Tomasz Karolak, Magda Schejbal, Tamara Arciuch, Joanna Liszowska, Katarzyna Bujakiewicz). Jedno jest pewne – film jest skazany na sukces i mnie to cieszy :-)

Więcej o filmie:


https://vod.plus?cid=fAmDJkjC