FILM

Obywatel Milk (2008)

Milk

Recenzje (2)

Harvey Milk do postać dobrze znana działaczom gejowskim i miłośnikom filmów dokumentalnych (obraz Roba Epsteina "The Times of Harvey Milk", który zainspirował twórców "Obywatela Milka" został nagrodzony Oscarem w 1985 roku). Van Sant przedstawił historię ośmiu lat z życia bohatera, od roku 1970, w którym Milk poznaje wielką miłość swojego życia i przeprowadza się z Nowego Jorku do San Francisco, do nocy 27 listopada 1978, gdy kilkudziesięciotysięczny tłum przeszedł ulicami miasta, by upamiętnić nazwisko społecznika. Milk był pierwszym amerykańskim urzędnikiem państwowym otwarcie przyznającym się do homoseksualizmu. Skutecznie walczył z dyskryminacją gejów i lesbijek. Jedną z ostatnich proponowanych przez niego zmian, było prawo zakazujące zwalniania nauczycieli homoseksualistów na postawie doniesień o ich orientacji seksualnej.

Van Sant potraktował swojego bohatera wyjątkowo życzliwie. Związek Milka ze Scottem Smithem (James Franco) ukazany został za pomocą intymnych, przesyconych czułością zdjęć. W pozostałych momentach Harvey jawi się jako serdeczny, obdarzony dużym poczuciem humoru człowiek. Kunszt Van Santa sprawia, iż wyraźne wybielanie bohatera bierzemy za dobrą kartę. Tym bardziej, że Sean Penn nad wyraz wiarygodnie i przekonująco ukazał życiowe wzloty i upadki Milka.

Reżyser doskonale zobrazował również drogę człowieka, który wspinając się po szczeblach politycznej kariery nie zapomniał, że musi wsłuchiwać się w głos maluczkich. Tym samym niezwykły człowiek doczekał się fascynującego filmu biograficznego. Tak tworzy się legenda.

Pierwsza

Pierwsza nie dlatego, że jeszcze nikt przede mną nie dodał recenzji ale dlatego, że pierwszy raz w życiu się na to odważyłem. Dziwi mnie, że tak popularny (przynajmniej w moich kręgach) film, nie doczekał się jeszcze recenzji na tej stronie.
Byłem, zobaczyłem.
Film z definicji powinien przedstawiać fakty. Zakładam, że tak jest bo o tej postaci wcześniej nie słyszałem. Nie wiem czy powinienem był słyszeć, w końcu gejowskim aktywistą nie jestem. Takiej osoby właśnie fragment z życia został przedstawiony. Z początku pracownik korporacji, ułożony, idealnie wpasowany w całą maszynerię, stosujący się do ogólnie panujących praw w klimacie biznesu wielkich firm. Historia rewolucji myślowej, która doprowadziła do porzucenia dotychczasowego stylu życia nie została przedstawiona. Wydarzenia się po prostu dzieją. W filmie pojawia się coś na kształt narratora w postaci głównego bohatera. Widać, że relacjonuje najważniejsze zdarzenia z życia, którego wcześniejszy etap uznał za nie dający mu powodu do dumy, bez osiągnięć wartych zachodu.
Film traktuje nie tyle o gejach co o prawach człowieka, szacunku innych do tych praw, bez względu na to czy w grę wchodzi orientacja seksualna, rasa, czy cokolwiek innego. Walka klas społecznych, których fundamenty stanowią sprzeczne ze sobą poglądy. W filmie udało się całkiem sprawnie przedstawić kawałek amerykańskiej historii, jak i zręcznego, aczkolwiek w prostym stylu, zobrazowania ludzkiej natury. Podczas, gdy jedni bronią kłamstwa, na którym zbudowany jest ich świat, inni walczą o prawo do swobody życia. Jedni walczą o wygodę, inni o to co jest podstawą normalnej egzystencji. W delikatny sposób przedstawiono 'barwność' gejowskiej rozrywki, co do której należy pamiętać, że nie świadczy o wszystkich gejach. Tu ekspresja jest lekko przesadzona.
Oglądając ten film, na myśl przychodzi mi jeden z elementów, który jest nierozerwalnie związany z przywództwem określonej grupie ludzi działającej w danej sprawie. Gdzie leży granica? Jak daleko można się posunąć i kto może, kto powinien, jeśli w ogóle, decydować za innych? Moim zdaniem zabrakło tego elementu, bo nie wierzę, żeby człowiek nie zastanawiał się nad konsekwencjami tego co robi. Nie ten.
Poza tym, film 'po łebkach' traktuje o wielu sprawach, na których poruszenie właściwie nie ma czasu - musiałby trwać o wiele dłużej. Czuje się wyraźnie, jakby film miał być kontynuacją idei samego Milka. Wyjdźcie, pokażcie się, powiedzcie wszystkim, że jesteście. Mniej więcej takie hasło głosił Milk i ten film trochę jakby wyręczał tych, którzy do dzisiaj nie potrafią tego zrobić.
Na jakieś 10-15 minut przed końcem filmu pojawił się element znudzenia i odczucia, że film trwa zbyt długo.
Końcówka jest mieszanką skrajnych emocji - strachu i wzruszenia.
Generalnie film wart obejrzenia ale pod warunkiem nastawienia na poznanie czyjejś historii, poznania pewnych mechanizmów funkcjonowania człowieka i społeczeństwa.
Oceny najwyższej nie wystawię. Nie wiem dlaczego budżet filmu jest tak wysoki jak na to co sobą prezentuje, ale to nie jest produkcja z cyklu wysokonakładowych. To chyba odtwórca głównej roli pochłonął większość budżetu swoją gażą. Lepszego uzasadnienia nie widzę.

https://vod.plus?cid=fAmDJkjC