Jesse i Frank James planują pożegnalny w swojej karierze napad na pociąg. Do grona ich współpracowników dołącza dziewiętnastoletni Bob Ford. Frank odrzucił jego kandydaturę, zniesmaczony kwiecistym stylem mowy młodzika, jednak Jesse przyjmował każdego. Po udanym skoku Bob, którego od wczesnego dzieciństwa fascynowała postać rabusia, na dłużej zagrzewa miejsce w domu słynniejszego z braci Jamesa. Tymczasem Jesse nie potrafi odnaleźć sensu życia. Spędzając czas z żoną i dziećmi, planuje napady, które nie dochodzą do skutku. W towarzystwie Charleya, brata Boba, przemierza ośnieżone bezdroża Missouri. W młodszym Fordzie widzi swoje alter ego, co nie przysparza mu radości. A każdy mieszkaniec miasta jest agentem detektywa Pinkertona.
O uczuciach i podejrzeniach Jesse'ego dowiadujemy się dzięki narratorowi, który jako głos zza kadru snuje opowieść o wydarzeniach zimy przełomu lat 1881/1882. Historia ilustrowana jest zdjęciami pięknych krajobrazów i przedstawiającymi bohaterów kadrami, stylizowanymi na stare fotografie w barwach ziemi.
Reżyser Andrew Dominik w pierwszej części filmu konsekwentnie burzy mit Jamesa. Trudno się domyślić, dlaczego ten zmęczony życiem, niezrównoważony człowiek stał się bożyszczem tłumów. Wielka w tym zasługa Brada Pitta, aktora o stalowych oczach i niezwykłej umiejętności kreowania postaci, o których trudno powiedzieć, czy są szaleńcami, czy zaledwie inteligentnymi bandziorami. Następnie, dzięki niesamowitej wolcie, legenda staje się żywa.
"Zabójstwo..." wymaga jednakże od publiczności zgody na nieśpieszny, balladowy ton opowieści. Oczekiwanie czy wręcz bezruch obecny w filmie może nieco nużyć widza spragnionego barwnej bajki o brawurowych wyczynach Jesse'ego Jamesa i tchórzostwie Boba Forda.